Dawid Kubacki: Praca? Tak, bo bez niej na sukces można czekać do... Nie muszę kończyć?

- Na tytuł mistrza świata pracowałem ładnych parę lat, na tytuł męża troszkę mniej. Ale mistrzem w skokach zostałem, a jakim jestem mężem to będzie można ocenić dopiero za co najmniej kilkanaście lat - mówi Dawid Kubacki. Rok 2019 był dla niego wspaniały. Co Kubacki zrobi, by 2020 był jeszcze lepszy? - Na sukces się nie da czekać, trzeba na niego pracować, a jak nie, to trzeba czekać do... Wiesz, co mam na myśli, nie muszę kończyć? - pyta.

W piątek w Wiśle początek nowego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich. Od godziny 16.30 dwie serie treningowe, o 18.00 kwalifikacje do konkursu indywidualnego. Ten odbędzie się w niedzielę, początek o godzinie 11.30. W sobotę od 16.00 "drużynówka". Transmisje w Eurosporcie, relacje na żywo na Sport.pl.

Tak przygotowywana jest skocznia w Wiśle, zobacz wideo:

Zobacz wideo

Łukasz Jachimiak: Mistrz świata zaczyna nowy sezon Pucharu Świata - brzmi poważnie, a Ciebie ta sytuacja jakoś szczególnie nastraja?

Dawid Kubacki: Sezon będzie szczególny, bo kolejny rok przepracowałem, zbiorę kolejne doświadczenia i dalej będę nad sobą pracował. A że jestem mistrzem świata? W zeszłym sezonie po zdobyciu tytułu już w kilku konkursach Pucharu Świata wystartowałem, więc nie jest to dla mnie coś nowego. Co innego, gdybym mistrzem został w ostatnim konkursie sezonu i teraz jako mistrz skakałbym pierwszy raz. Podchodzę do inauguracji tak samo jak przed rokiem - na spokojnie, z motywacją i z chęcią do pracy, ale też bez napalania się. Mam świadomość, że sezon będzie długi i nie widzę potrzeby napalania się na wygrywanie od pierwszego konkursu. Oczywiście jak się zdarzy, to bardzo fajnie. Ale na pewno nie będę na siebie nakładał takiej presji.

Widzę, że już nie muszę pytać czy większe zmiany w 2019 roku zaszły w Twoim życiu zawodowym, bo zostałeś mistrzem świata, czy w prywatnym, bo zostałeś mężem.

- Jedna i druga zmiana jest bardzo duża. Na pewno na tytuł mistrza świata pracowałem ładnych parę lat, na tytuł męża troszkę mniej, ha, ha. Ale mistrzem w skokach zostałem, mam potwierdzenie, a jakim jestem mężem to będzie można ocenić dopiero za co najmniej kilkanaście lat. Obie zmiany są spore, nie wiem która jest większa.

Rok 2019 miałeś świetny pod każdym względem - myślisz trochę o tym, że fajnie byłoby zostać docenionym w różnych plebiscytach, które właśnie ruszają, a zwłaszcza w tym "Przeglądu Sportowego" na 10 najlepszych czy najpopularniejszych sportowców roku?

- Dotychczas nie zaprzątałem sobie tym głowy, mało mnie to dotyczyło. A teraz jeżeli ktoś będzie chciał na mnie głosować, to będzie mi bardzo przyjemnie, a jeżeli nie, to też z tego powodu nie będę płakał. Plebiscyt to jest coś, co ode mnie nie zależy. Ode mnie zależy jaką postawę pokażę na skoczniach. A jak to wygląda od strony medialnej, to już nie moja w tym praca.

Trochę również Twoja, ale Ty chyba nie przepadasz za aktywnościami poza skocznią - za mediami, za bywaniem w różnych miejscach, za spotkaniami z politykami.

- Nie wiem czy tego nie lubię, tak bym nie powiedział. Dawniej mnie to omijało. Bywało, że miałem podobne wyniki do kolegów, a nie zostawałem zauważony. To mnie hartowało, nie poddawałem się, dalej pracowałem. I po prostu uważam, że praca jest najważniejsza, że tylko wynikiem sportowym można się obronić. Przecież pchaniem się przed kamery na wynik sobie człowiek nie zapracuje. Dlatego trzymam się strony sportowej, wszystkiego co mogę zrobić, żeby najlepiej skakać, a strona medialna schodzi na dalszy plan. Ale jeżeli ktoś chce ze mną porozmawiać, to proszę, jak najbardziej. Wiem, że to też jest część sportu i to szanuję. A nawet czasami chętnie w tym uczestniczę, choć podkreślam, że sport jest na pierwszym miejscu.

W tej rozmowie jak w każdej z Tobą słowem padającym najczęściej jest "praca". Wiesz co sobie przypomniałem? Twoją wymianę zdań z Włodzimierzem Szaranowiczem.

- Jaką?

Nie pamiętasz? Pan Włodzimierz chcąc Ci pogratulować mistrzostwa świata powiedział: "Tyle lat na to czekałeś", a Ty odparłeś: "Nie czekałem, tylko pracowałem".

- Faktycznie, teraz już pamiętam. Na sukces się nie da czekać, trzeba na niego pracować, a jak nie, to trzeba czekać do... Wiesz, co mam na myśli, nie muszę kończyć?

Nie musisz.

- No właśnie - aż dotąd trzeba czekać, jak się nie pracuje. Moim zdaniem to nic odkrywczego, ale jednak warto o tym przypominać: w to co się robi trzeba wkładać duży wysiłek, trzeba wylać sporo potu na siłowni, na treningach, inaczej sukcesu nie będzie.

Ten swój największy sukces w karierze obejrzałeś na spokojnie? Siadłeś z kawą albo z piwem i włączyłeś sobie relację z szalonego konkursu w Seefeld?

- Miałem okazję to oglądnąć. Mam zgrany materiał z konkursu.

Telewizja dała Ci nagranie czy taki prezent zrobił Ci ktoś z bliskich?

- Dostałem od telewizji. Raz to sobie włączyłem, rzeczywiście wszystko co się wydarzyło było szalone. Ale już nie będę do tego wracał, bo rusza kolejny sezon i istotne jest to, co się teraz będzie działo. Tym co było można się pocieszyć w wolnych chwilach, a nie teraz. Kiedy jedziemy na skocznię, to jedziemy na kolejny dzień pracy.

Patrząc w kalendarz pracy na zimę 2019/2020 widzisz jakieś miejsca szczególne? Może marzą Ci się wielkie chwile w Bischofshofen, na koniec Turnieju Czterech Skoczni? Już raz byłeś tam bliski przejścia do historii, gdy mogłeś wygrać konkurs i nie pozwolić Kamilowi Stochowi skompletować zwycięstw na wszystkich skoczniach Turnieju w jednej edycji.

- Wiadomo, że są konkursy napędzane medialnie i one uchodzą za ważniejsze. Ale dla mnie każdy konkurs jest tak samo ważny. W tym sezonie z większych imprez faktycznie mamy Turniej Czterech Skoczni i mistrzostwa świata w lotach w Planicy, ale ja się na te zawody nie nastawiam w inny sposób niż zwykle. Walczę o punkty w każdym konkursie, bo zawsze można zdobyć ich tyle samo i one są zawsze tak samo ważne w Pucharze Świata.

A Ty chciałbyś mocno zaistnieć w "generalce"?

- Swoją pracę widzę tak, że po to ją wykonuję, po to we wszystko wkładam wysiłek, żeby później iść na konkurs i niezależnie gdzie on będzie, oddać dwa jak najlepsze skoki i na dole móc z satysfakcją powiedzieć "Fajnie popracowałem, to był dobry dzień". Lubię też móc się cieszyć z miejsca, ale naprawdę na nie składają się też takie czynniki, na które zawodnik nie ma wpływu. Zdarza się, ze przeszkodzą warunki, zdarza się, że przeszkodzi gorsze samopoczucie, bo czasem przychodzi dzień, w którym czujesz się gorzej, masz mniej siły, jesteś zmęczony. Ale jeśli mimo wszystko zrobisz na skoczni swoje, to wynik będzie co najmniej okej, więc z zadowoleniem będziesz mógł powiedzieć, że przepracowałeś dzień solidnie i w spokoju będziesz mógł pójść się wyspać, odpocząć, a jutro pracować dalej.

Zapytam inaczej - wygrałeś cykl Letniego Grand Prix, mimo że wystartowałeś tylko w czterech z ośmiu konkursów - czy takie lato w Twoim wykonaniu znaczy tyle, że przed zimą masz poczucie, że jesteś przygotowany na 100 procent, czy jednak jeszcze chciałbyś mieć trochę czasu na pracę?

- Czasu zawsze by się jeszcze przydało, bo skoki są takim sportem, że chyba nigdy nie jest idealnie. Zawsze się dąży do idealnych skoków i zawsze można coś poprawić, nawet jak się odlatuje zdecydowanie najdalej, to zawsze można dodać jeszcze pół metra, mieć jeszcze lepszy styl, bo przecież bardzo rzadko się zdarza dostać same "20" od sędziów. Więcej czasu to zawsze większe możliwości treningowe. Ale lato przepracowaliśmy bardzo dobrze. Jestem przekonany, że przetrenowałem je bardzo solidnie i że jestem do zimy tak przygotowany, żeby podejść do niej ze spokojem.

Więcej o:
Copyright © Agora SA