- Wszystko stało się bardzo szybko. Nagle życie stanęło na głowie - napisał w lipcu Bjoern Einar Romoeren. Były norweski skoczek zachorował na bardzo rzadką odmianę raka - mięsak Ewinga, który umiejscowił się w jego biodrze. To najbardziej złośliwy rodzaj nowotworu kości. W rozmowie z norweskimi mediami był norweski skoczek zdradził wówczas, jak będzie wyglądać jego leczenie. - Dotychczas przeszedłem już dwa etapy leczenia i za każdym razem byłem kompletnie wykończony. Nie miałem siły, a mój system immunologiczny nie istniał. Musiałem regularnie kontrolować temperaturę, bo gdyby ta utrzymywała się powyżej 38 stopni przez ponad godzinę, musiałbym trafić do szpitala.
Teraz 38-latek, który w przeszłości był jednym z najlepszych skoczków na świecie, szczególnie na skoczniach mamucich (przez wiele lat był rekordzistą świata w długości skoku po tym, jak w 2005 roku w Planicy popisał się skokiem na odległość 239 m), przechodzi kolejny etap leczenia - chemioterapię, która będzie trwać 40 tygodni. Po jednej z pierwszych sesji podawania chemii opublikował na Facebooku zdjęcie, pod którym napisał: "O dziwo toksyna zabija nie tylko komórki rakowe. W tym tygodniu znowu potrzebowałem trochę krwi. Nie pierwszy i nie ostatni raz! W walce z rakiem oddawanie krwi jest tak samo ważne, jak wsparcie finansowe. Tym, którzy krew już oddają, dziękuję!".
Na razie nie wiadomo, w jakim tempie postępuje choroba. Nieznane są także rokowania, ale wiadomo, że - na szczęście - nowotwór nie rozprzestrzenił się na inne organy.