Polska kadra do treningów wróciła niemal zaraz po zakończeniu sezonu w Planicy, ale na skocznie nasi zawodnicy weszli dwa miesiące później. Kadra Michala Doleżala ma za sobą już kilka zgrupowań na skoczni, a zawody LGP w Wiśle będą pierwszą okazją do sprawdzenia się na tle reszty stawki. Nie ma co ukrywać, że oczy naszych kibiców będą zwrócone na Czecha, który przejął kadrę po trzech latach dużych sukcesów.
- Prawie wszystko na skoczni jest gotowe. Kończymy właśnie skracanie liny na wyciągu, która była wymieniana na wiosnę. Zeskok i cała infrastruktura jest przygotowana, czekają nas tylko drobne sprawy kosmetyczne, jak np. koszenie. - mówi nam Andrzej Wąsowicz, zarządca skoczni w Wiśle.
Już wkrótce do Wisły zjadą nasi rywale, którzy w Polsce będą się przygotowywać do letniego skakania. - Od poniedziałku zaczynają się zgrupowania naszych kadr, ale przyjeżdżają także Czesi, Słoweńcy, Finowie i Norwegowie – oni wszyscy będą trenować w Wiśle i dadzą nam ewentualną odpowiedź, co jeszcze poprawić. Choć zawodnicy już tu trenowali, łącznie z nasza kadrą A i wszyscy chwalili stan skoczni – dodaje Wąsowicz.
Jednym z głównym zastrzeżeń Waltera Hofera do Wisły był brak chodnika prowadzącego na skocznię. Część drogi z centrum Wisły pokonuje się poboczem, a gdy ulicą zmierzają tłumy kibiców, robi się po prostu niebezpiecznie. Szczególnie wieczorami, bo droga nie jest oświetlona. Właśnie dlatego pomagać ma policja, która przy największym natężeniu ruchu rozstawi barierki, by zapewnić bezpieczeństwo, ale kibice kursują tamtędy niemal cały czas. Wydaje się jednak, że wizja inwestycji znowu się oddaliła. - Moje zdanie jest takie, że chyba w najbliższych dwóch latach nic nie będzie z tego chodnika. Widziałem projekty, ale to jest droga wojewódzka, a w mieście jest sporo remontów. Myślę, że nikt nie odważyłby się zamknąć ostatniej drogi do doliny i ją przebudowywać. To musi niestety poczekać. Znowu utrudnimy życie mieszkańców i znowu jeden pas drogi przeznaczymy dla kibiców, a drugi będzie służył do normalnej jazdy samochodem – twierdzi Wąsowicz.
Bilety na letnie skoki sprzedają się bardzo dobrze i znowu pod skocznią może zjawić się około 10 tysięcy kibiców, jeśli weźmiemy pod uwagę także tych, którzy oglądają zawody zza płotu. PZN pomyślał jednak o kibicach i potwierdziły się doniesienia o tym, że bilety na zimową inaugurację będą zdecydowanie tańsze niż poprzednio, a na skocznię będzie mogło wejść więcej ludzi. - Nowością będzie to, że od strony Malinki postawimy większą trybunę, ale zrezygnujemy z drugiej na placu, bo zimą ludzie i tak nie korzystają z tych krzesełek. Każdy praktycznie stoi. Dzięki temu wpuścimy więcej kibiców i bilety też będą tańsze - zakończył były wiceprezes PZN.