Polscy skoczkowie wrócili na skocznie. Nowa twarz w sztabie Michala Doleżala. Czech zmienił podejście do zaplecza

Polscy skoczkowie narciarscy wrócili na skocznię po prawie dwóch miesiącach od zakończenia sezonu zimowego. Zawodnicy rozpoczęli tym samym kolejną fazę przygotowań do sezonu. Oprócz nowego głównego trenera Michala Doleżala, w kadrze pojawiła się także nowa twarz - Andrzej Zapotoczny. Były skoczek przejmie teraz część obowiązków Doleżala z poprzednich trzech sezonów. W polskich skokach mają teraz królować słowa "komunikacja i współpraca". To efekt doświadczeń Doleżala z pracy w Czechach.

Mimo że zawodnicy rozpoczęli przygotowania tuż po zakończeniu sezonu zimowego, to przez dwa miesiące trenowali głównie na sali gimnastycznej i siłowni. Zgodnie z tradycją poprzednich lat w połowie maja skoczkowie wrócili jednak na skocznię. We wtorek Polacy pojawili się na kompleksie Skalite w Szczyrku, gdzie trenowali na obiekcie K95. Biało-czerwoni oddali pierwsze pięć skoków.

W ostatnich tygodniach w kadrze sporo się pozmieniało, ale nie chodzi tylko o zmianę trenera, ale także o zmiany stanu cywilnego. Dwa tygodnie temu ślub brał Dawid Kubacki, a w zeszłym tygodniu Maciej Kot. –Trzeba zapytać skoczków, czy udało im się zmobilizować po weselach, ale widzieliśmy, że wszyscy chcieli skoczyć, żeby wejść  już w ten letni sezon. Nie było zbyt dużego odpoczynku, bo kilka dni po sezonie zawodnicy wrócili do pracy i weszliśmy w tzw. trening przygotowawczy. Wiadomo, że logistycznie wszystko było mniej więcej zaplanowane. Był jakiś projekt przygotowań, bo przecież nie jest tak, że planuje się wszystko do Planicy, a potem koniec – mówi Sport.pl Grzegorz Sobczyk, asystent Michala Doleżala.

Nowa twarz w sztabie szkoleniowym

Sztab reprezentacji Polski odrobinę zmienił się po odejściu Stefana Horngachera. Michał Doleżal, który do tej pory zajmował się m.in przygotowaniem i szyciem kombinezonów ma teraz dużo więcej obowiązków. Tę rolę w kadrze przejął Zbigniew Klimowski, który strojami zajmował się już także w czasach Łukasza Kruczka, ale za czasów Horngachera, to właśnie Doleżal był głównym szyjącym. W sztabie polskiej drużyny pojawiła się także nowa osoba jest nią były skoczek, a obecnie trener - Andrzej Zapotoczny. W poprzednim sezonie 28-latek pracował razem z kadrą juniorów, gdzie był asystentem Wojciecha Topora. - To młody, ambitny chłopak, który ma swoje pomysły. Można powiedzieć, że będzie pomagał Zbigniewowi Klimowskiemu. Wiadomo, że Michał Doleżal nadal będzie wszystko nadzorować, ale teraz dojdzie mu dużo innych obowiązków. W ostatnich latach Horngacher też wszystko nadzorował, pomagał czy służył dobrym słowem. Nieraz siedzieliśmy wszyscy do późna, żeby coś wymyślić. Nie jest tak, że jedna osoba siedzi gdzieś w garażu i szyje. Najlepiej jak wszyscy się angażują. Czasem jakiś pomysł da trener, czasem serwismen i wtedy wszystko składa się w jedną, dobrą całość – zauważa Sobczyk.

Horngacher zamknął, Doleżal otworzył

"Komunikacja i współpraca" - to słowa klucze w nowym rozdaniu w polskich skokach. Kibiców mógł zaskoczyć fakt, że kadra A i B pozostały niemal niezmienione, a przykładowy Aleksander Zniszczoł mimo niezłego sezonu nie zaliczył awansu do najwyższej kadry, tylko dalej trenuje z Maciejem Maciusiakiem. Po pierwszych dwóch miesiącach widać jednak, że wszystkie kadry traktowane są na równym poziomie, a Michał Doleżal postanowił otworzyć się na innych trenerów i zawodników. O ile Horngacherowi często zarzucano, że zamyka treningi, a młodzi skoczkowie nawet nie mogą podpatrywać tego co kadra A robi na skoczniach, to w przypadku Czecha jest zupełnie inaczej. Doleżal zdaję sobie sprawę potrzeb niższych kadr, bo sam miał podobne problemy jako trener czeskiej kadry B, gdy trenerzy zamykali drzwi przed nim i jego zawodnikami.

- Już po sezonie ustaliliśmy, że kadra A, B i C, a także grupa TZN-u będzie współpracować. Były już spotkania szkoleniowe, a prowadziliśmy także wspólne treningi, by ci młodsi zawodnicy mogli zobaczyć jak trenują najlepsi skoczkowie. Dopóki czas pozwala to chcemy to kontynuować. Wiadomo, że potem kadry będą się rozjeżdżać na różne zawody, ale po sezonie zimowym wszyscy trenowaliśmy razem. Nikt nie jest zamknięty. Każdy trener może przyjść, porozmawiać. W COS-ie mamy salę, którą możemy wykorzystać właśnie dla skoczków i to jest fajna sprawa, że nam ją udostępniono, bo wszystkie kadry mogą razem trenować – podkreśla asystent trenera.

Zawodnicy zostają na skoczniach

Polscy skoczkowie rozpoczynają więc kolejny etap przygotowań do nowego sezonu. Teraz nasi zawodnicy dalej będą trenować na skoczniach, a pierwsze zawody czekają ich za dwa miesiące (pierwsze zawody LGP zaplanowano w dniach 21-22 lipca w Wiśle). - Jak już zaczęliśmy skakać, to teraz zostaniemy na skoczni. Wiadomo jednak, że wszystko zależy od pogody. Mamy jednak dobrą sytuację, bo skocznie w Wiśle, Szczyrku i w Zakopanem są otwarte. W przyszłym tygodniu zaczynamy jednak kilkudniowy obóz w Szczyrku, bo wtorkowe skoki były takimi na ponowne oswojenie się ze skocznią i sprzętem. Zawodnicy oddali po pięć skoków, ale wiadomo, że nie skupialiśmy się na kwestiach technicznych – mówi Grzegorz Sobczyk.

Co z odbudową Macieja Kota?

Kibiców najbardziej ciekawi zapewne, czy uda się odbudować formę Macieja Kota, który w poprzednim sezonie miał olbrzymie problemy. Skoczek w końcówce sezonu trenował jednak pod okiem Macieja Maciusiaka i zdawał się powracać do lepszych skoków.  Maciej Kot jest świetnie przygotowany fizycznie. W poprzednim sezonie dostał poważną lekcję życia. Jest jednak na dobrej drodze do tego, by wrócić. Jak to długo potrwa? Zobaczymy. We wtorek nie koncentrowaliśmy się na jakimś poprawianiu błędów, bo zawodnicy nie skakali przez dwa miesiące. Na poprawę błędów przyjdzie czas w kolejnych miesiącach – zakończył Sobczyk.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.