Jan Szturc: Rzeczywiście jest tak, że jeżeli zawodnik jest w bardzo dobrej dyspozycji, to nie ma znaczenia, czy skocznia jest duża, normalna, czy do lotów. Znakomite przykłady dawali ostatnio nasi zawodnicy. Kamil, gdy skoczył w Planicy 251,5 metra, i Dawid Kubacki, zajmując miejsca na podium w Oberstdorfie. Zawsze mówiono, że on jest skoczkiem przede wszystkim na małe obiekty, że nie czuje się tak dobrze w powietrzu jak wielu innych zawodników z czołówki. Prawda jest taka, że jeżeli na progu skoczek wszystko zrobi poprawnie technicznie, czyli wybije się pod odpowiednimi kątami i nie będzie się zderzał z powietrzem, nie będzie mu przeszkadzał, a więc jeżeli nie wytraci prędkości z dojazdu zaraz w pierwszych metrach lotu, to wtedy sobie w powietrzu popłynie, poczuje je, poczuje narty, i wtedy czuje niesamowitą przyjemność. Skoczek czuje taki skok, czuje, że biodro jest nad nartą, że on odchodzi od zeskoku i w końcu przed oczami ma już wypłaszczenie, skocznia się kończy.
- Są tacy skoczkowie, którzy bardzo agresywnie atakują próg, idąc do przodu. W lotach prędkość dojazdu skoczka do progu wynosi około 100 km/h, czyli jest o około 10 km/h wyższa niż zwykle. Jeżeli zawodnik ułoży się dobrze podczas wyjścia z progu i nie przeszkadza strugom powietrza, to już jest blisko sukcesu. Oczywiście bardzo dobrze, jeśli jeszcze dołoży odbicie do tej prędkości i tego ułożenia się pod odpowiednimi kątem. Ale taki Kranjec charakteryzował się tym, że wielkiej mocy na progu nie miał, za to jeździł do progu niesamowicie agresywnie, a na samym progu miał bardzo dobry kierunek odbicia. On w pierwszej fazie lotu nie wytracał prędkości nabranej na dojeździe, on jeszcze przyspieszał. Jego prędkość rosła, im dalej on leciał. Czucie powietrza miał bardzo dobre, pomagało mu bardzo duże doświadczenie, umiał wykorzystać każdy ruch powietrza, jaki poczuł pod nartą. Generalnie w lotach jest tak, że nie wolno nic zepsuć w pierwszej fazie lotu. Tam trzeba ułożyć sylwetkę aerodynamicznie, żeby była jak oszczep wyrzucony przez lekkoatletę. Wszystko musi wyjść pod odpowiednim kątem, trzeba się wślizgnąć w wiatr. Trzeba mieć wyczucie tych kątów odbicia i wchodzenia w powietrze. Jak zawodnik to wszystko zrobi, to zaraz po wyjściu z progu czuje, jak powietrze zaczyna go ciągnąć.
- W tej chwili szczególnie w skokach Roberta Johanssona widać ten styl, o którym rozmawiamy. Ale jeżeli nie ma powietrza pod narty, wiatru z przodu, to Johansson ma problemy, żeby odlecieć. Norwegowie są od lat znani z tego, że mają bardzo dobry kierunek odbicia, ale brakuje im mocy. Dlatego dla nich idealne warunki to wiatr pod narty. A jeśli wieje z tyłu albo nawet jak jest cisza, to wtedy zaczynają się dla nich problemy. Wtedy, pomimo że wybicie jest zrobione w dobrym kierunku, to zawodnik leci zbyt niską parabolą. A jak jeszcze nad zeskokiem powietrze zaczyna wciskać takiego skoczka, to już całkiem sobie nie radzi, nie ma szans, żeby odlecieć. A popatrzmy na Dawida. On cały czas bardzo mocno atakuje próg nogami i nawet jeśli nie wychodzi z progu już tak wysoko jak kilka lat temu, to ciągle jego linia lotu jest wyraźnie wyższa od paraboli Norwegów. Dzięki temu przy wiatrach z tyłu on potrafi sobie poradzić, umie wtedy odlecieć.
- Takie warunki są najlepsze dla zawodników uniwersalnych.
- To wszystko są bardzo małe różnice, biorąc pod uwagę fakt, że do zdobycia każdy ma jeszcze aż 300 punktów. Mam nadzieję, że Kamil mocno powalczy, że odnajdzie się po trochę gorszych skokach. Liczę, że z jak najlepszej strony pokażą się też Dawid i Piotrek. Piotrek szczególnie lubi loty.
- On się nie tyle obudził, ile zmienił pozycję dojazdu.
- Było widać, że jeździ troszkę wyżej. Musiały być konsultacje ze Stefanem Horngacherem. Oglądając Piotrka w Trondheim, widziałem u niego niesamowitą koncentrację na pozycji dojazdowej. I to dało pozytywny efekt.
- On miał troszkę słabszy środek sezonu, jego forma się wahała, trochę miał też pecha i w efekcie indywidualnie nie zdobył medalu mistrzostw świata. Ale widać, że po mistrzostwach znowu nabrał świeżości, że znowu ma power. Wygląda na to, że dla niego ta zima mogłaby jeszcze potrwać o wiele dłużej niż tylko trochę ponad tydzień. Japończyk zdecydowanie może w tej końcówce wygrywać tak, jak to robił w swoich najlepszych momentach sezonu.
- Kraft skacze i na normalnej, i na dużej, i na mamuciej, bo to jest zawodnik skaczący najładniej technicznie.
- No, powiedzmy, że na ten moment tak. W końcówce sezonu Kamil już nie skacze tak pięknie, jak potrafi. Bo jeżeli u Kamila są troszkę krótsze skoki, to od razu pojawia się problem z odjazdem. A Kraft jest teraz w gazie.
- Musiałoby wiać pod narty w każdym z trzech indywidualnych konkursów. To jest możliwe, sprawa jest otwarta. Ale natura musiałaby Norwegowi pomóc.