PZN kibicuje Horngacherowi w negocjacjach z Niemcami. Skoczkowie wiedzą o dobrych opcjach

To nieprawda, że Stefan Horngacher przestał chcieć pracować ze skoczkami z Niemiec i wolałby zostać z polską kadrą. Za to prawdą jest, że Polski Związek Narciarski od chęci zatrzymania austriackiego trenera przeszedł do kibicowania mu w negocjacjach z Niemcami. Gotowe są dobre opcje przygotowane na wypadek odejścia Horngachera, a z tymi opcjami zapoznani zostali już nasi skoczkowie.
Zobacz wideo

Stefan Horngacher wkrótce zakończy trzeci sezon pracy z Kamilem Stochem, Dawidem Kubackim i naszymi pozostałymi zawodnikami. Kilka dni temu, na koniec mistrzostw świata w Seefeld, Austriak stwierdził, że jeszcze nie może określić się co do swojej przyszłości. - Poszedłem do Stefana i po prostu powiedziałem: „Stefan, wszędzie w mediach huczy o tym, co postanowisz. Musisz w końcu podjąć decyzję”. A on mówi na to: „Ofertę z Niemiec de facto dostałem dopiero dzisiaj”. I wyjaśnił, że dopiero teraz dostał konkret, czyli gotową umowę. Wcześniej to była propozycja. „Biłem się myślami z propozycją, a teraz muszę przemyśleć ofertę. I nie odpowiem teraz” – tak powiedział. Odpowiedziałem: „Ale przecież obiecałeś, że podejmiesz decyzję po mistrzostwach świata, nie?” A on: „No tak, ale po mistrzostwach świata to może być nawet w Planicy” – mówił nam w sobotę w Seefeld Adam Małysz.

Kolejne dni przyniosły wiadomość, że Horngacher oficjalnie poinformuje o swojej decyzji między Raw Air (8-17 marca) a finałem sezonu w Planicy (21-24 marca).

O niełatwych negocjacjach Horngachera z Niemcami w środę pisał Piotr Majchrzak. Za więcej niż niełatwe rozmowy Austriaka z Niemcami uznaje dyrektor TVP Sport Marek Szkolnikowski.

Z ustaleń Sport.pl wynika, że Horngacher nadal chce odejść do Niemiec. Natomiast Polski Związek Narciarski faktycznie zmienił stanowisko. Obecnie jest bardziej gotowy na realizację jednego z wariantów przygotowanych na wypadek odejścia Horngachera niż na wariant pozostania szkoleniowca. Jednocześnie w naszej federacji cały czas panuje przekonanie, że Horngacher pokazał nam nową drogę, że dużo mu zawdzięczamy. Szefowie PZN-u zauważają jednak, że gdyby jednak miał zostać, byłaby to sytuacja bardzo niezdrowa. A to dlatego, że wszyscy przekonaliśmy się, że wolałby pracować w Niemczech i gdyby został z nami, to tylko dlatego, że z DSV by się ostatecznie nie porozumiał. Czyli przestaliśmy być dla niego pierwszym wyborem, a to mogłoby utrudnić dalszą owocną współpracę.

Niemcy denerwują Horngachera

Niemcy postawili Horngechorowi kilka takich warunków, którymi – jak słyszymy – poważnie się zdenerwował. Na pewno jedną z kości niezgody jest brak zaufania Niemców do ich byłego współpracownika, doktora Haralda Pernitscha. To naukowiec, który analizuje dane z platform dynamometrycznych i pomaga dobierać obciążenia treningowe dla każdego zawodnika indywidualnie. Przed rokiem, przedłużając umowę z Polakami, Horngacher dążył przede wszystkim do zacieśnienia współpracy z Pernitschem i do zagwarantowania mu lepszych zarobków.

Małysz o Pernitschu mówił nam niedawno tak: „To jest człowiek Horngachera, ale powiedział, że na razie żadnej propozycji nie dostał i jeśli my go dalej chcemy, to on też chce z nami dalej pracować. To jest dla mnie bardzo pozytywne”.

Doleżal nie chciał do Niemiec

Ofertę przejścia do Niemiec miał Doleżal. Z informacji Sport.pl wynika, że Horngacher zaproponował swojemu czeskiemu asystentowi pracę w takim samym charakterze w niemieckiej kadrze. Ale „Dodo” odmówił, uznając, że dobrze mu w Polsce. Co ciekawe, wtedy nie wiedział jeszcze, że stanie się głównym kandydatem do zajęcia miejsca zwalniającego się przez odejście Horngachera. Teraz 41-letni trener multifunkcjonalny (jest ekspertem od kombinezonów, zna się też na treningu motorycznym) jest faworytem do poprowadzenia naszej kadry.

Tak naprawdę jest nim chyba już od kilku dni, a jego akcje rosną. W sobotę o Doleżalu Małysz mówił nam tak:

Myślę, że Grzesiek Sobczyk i „Dodo” mają bardzo duży autorytet wśród zawodników. I wiem doskonale, że oni fantastycznie wykonują robotę. Sztab jest bardzo zgrany, nie boi się wyzwań, potrafi wszystko świetnie prowadzić. Jak nie ma zgrupowania czy zawodów, to Stefan jest w domu i to głównie oni wykonują pracę. Ja bym się nie bał, co dalej zrobimy, jeśli zostaniemy bez Stefana. Oczywiście musimy działać tak, żeby mieć do wyboru jak najlepszych trenerów, ale też nie bałbym się, gdyby to Doleżal i Sobczyk mieli kadrę prowadzić. Naprawdę się tego nie boję.

PZN czeka na koniec negocjacji Horngachera z Niemcami i gdy Austriak ogłosi, że odchodzi, związek wybierze jeden z dwóch wariantów. Jak się dowiadujemy, planem B przygotowanym na wypadek odejścia dotychczasowego trenera jest danie awansu Doleżalowi, który stanąłby na czele sztabu obecnie pracującego z polską kadrą. Plan C to zatrudnienie Ronny’ego Hornschuha, który aktualnie prowadzi Szwajcarów, w tym brązowego medalistę MŚ Kiliana Peiera.

„Nie ma opcji, żeby się nie dogadał”

I Doleżal, i Hornschuh gwarantują pracę według tej filozofii, którą realizował Horngacher.  O czekających na rozwój wypadków Czechu i Niemcu wiedzą nasi skoczkowie. Spotkał się z nimi Małysz i wyjaśnił, jak wygląda sytuacja, by w spokoju mogli dokończyć sezon (zostały starty w Norwegii w ramach Raw Air i loty w Planicy).

Podsumowując: wszyscy w naszej ekipie pogodzili się z tym, że Horngacher odejdzie i nie martwią się, tylko kibicują mu w negocjacjach z Niemcami. Nikt w PZN-ie nie wierzy, że nie zakończą się one podpisaniem umowy. „Nie ma opcji, żeby się nie dogadał” – słyszymy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.