Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Kamil Stoch - jak w kalejdoskopie zmieniają się najlepsi polscy skoczkowie w 2019 roku. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata wygląda to podobnie, bo Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki zajmują miejsca od trzeciego do piątego. W niedzielnym konkursie w Sapporo do czołówki Pucharu Świata wreszcie powrócił Piotr Żyła, który przypomniał sobie skoki sprzed Turnieju Czterech Skoczni i przegrał podium o włos, a dokładnie o 0,5 pkt. A gdyby w pierwszej serii wylądował odrobinę lepiej, to zaliczyłby swoje szóste podium w tym sezonie.
Liderzy polskiej kadry zmieniają się jak czoło kolarskiego peletonu tuż przed finiszem. Z jednej strony jest to świetna informacja, bo praktycznie w każdym konkursie Polak walczy o podium i niepowodzenie jednego oznacza, że ktoś inny ma szansę wskoczyć do czołówki. Z drugiej strony brakuje nam skoczka, który regularnie wygrywałby konkursy w tym sezonie. Co interesujące, biało-czerwoni aż 15 razy stawali już na podium, co samo w sobie jest bardzo dobrą informacją, bo za nami 17 konkursów. Robił to już Piotr Żyła, Kamil Stoch oraz Dawid Kubacki. Dzięki nim Polacy powiększyli także przewagę w Pucharze Narodów i teraz są liderami, mając już 145 punktów przewagi nad Niemcami, ale to jednak marne pocieszenie, bo Niemcy też mają swoje duże problemy.
W Sapporo punktowało sześciu Polaków, ale to nie my zdobyliśmy najwięcej punktów w konkursie. Najwięcej "oczek" zgarnęła Austria (141 punktów), w tym 100 punktów Stefana Krafta. Druga była Słowenia (133 pkt), trzecia Japonia (132 pkt), a Polska zajęła czwarte miejsce (129 pkt). Niestety, nadal można odnieść wrażenie, że skoki Macieja Kota, Jakuba Wolnego i Stefana Huli są po prostu złe. Zawodnicy popełniają błędy techniczne, latają brzydko i szybko wytracają prędkość, co akurat na skoczni Okurayama widać bardzo dokładnie. Jeśli skoczek nie jest w stanie osiągnąć optymalnego toru lotu, to w Sapporo bardzo trudno jest odlecieć. Pokazał to choćby Dawid Kubacki, który w Japonii nie radził sobie najlepiej, a w pierwszej serii niedzielnych zawodów szybował bardzo pasywnie i brakowało mu prędkości przelotowej. Czasem można też odnieść wrażenie, że nasi skoczkowie zdobywają bardzo dużo punktów, jak na tak wiele prostych błędów technicznych i mowa tutaj także o tym, że bardzo dużo błędów przytrafia się również Kubackiemu, Stochowi i Żyle.
Już od piątku zaczyna się weekend z lotami na skoczni w Oberstdorfie, gdzie zostaną rozegrane trzy konkursy. Doskonale wiadomo, że gdy skoczek popełnia błędy, to mamut po prostu je potęguje i zawodnik nie jest w stanie oddać dobrego skoku. Niemal każda próba Macieja Kota to mocne korygowanie pozycji tuż po wyjściu z progu. W sobotę skoczek dostał jakiś podmuch, a że nie ma stabilnej pozycji w pierwszej fazie lotu, to skok mógł zakończyć się poważnym upadkiem. Niestety, na skoczniach do lotów może to być bardzo niebezpieczne. Problemy w Oberstdorfie mogą mieć też Wolny i Hula, którzy skaczą jakby bez przekonania, jakby zatracili umiejętność walki w powietrzu, a ta od piątku będzie niezwykle potrzebna.
Nic nie wskazuje jednak na to, by Horngacher wycofał, któregoś z trójki Kot, Hula, Wolny. Spokojny trening na skoczni normalnej mógłby pomóc w ustabilizowaniu formy i lepszym przygotowaniu do mistrzostw świata. Loty zwykle pogłębiają błędy i pogarszają skoki. Dzieje się tak dlatego, że wszystkie elementy wykonuje się po prostu szybciej i przy większych przeciążeniach. Dużo łatwiej jest coś poprawić na skoczni normalnej, na której prędkość nie przekracza 85 km/h.