W Innsbrucku oglądaliśmy już 58. indywidualny konkurs Pucharu Świata, odkąd trenerem reprezentacji Polski jest Horngacher. Dopiero po raz trzeci zdarzyło się, że punkty zdobyło tylko trzech skoczków prowadzonych przez Austriaka. Stoch był piąty, Dawid Kubacki zajął 18., a Stefan Hula – 30. miejsce. W pierwszej serii odpadli Piotr Żyła (42. pozycja) i Jakub Wolny (był 34.).
Horngacher pracuje z Polakami już trzeci sezon. W poprzednim jego zespół zanotował najgorszy wynik na lotach w Tauplitz. Tam ani jednego z naszych skoczków nie było w czołowej „10”. Ale mimo zmęczenia Turniejem Czterech Skoczni (na Kulm rywalizowano zaraz po niemiecko-austriackiej imprezie) w czołowej „30” mieliśmy czterech Polaków. Wówczas 14. był Hula, 17. Żyła, 21. Stoch, a 23. pozycję zajął Maciej Kot. Do klasyfikacji Pucharu Narodów dało nam to skromne 50 pkt. W piątek w Innsbrucku Stoch zdobył dla nas 45 pkt, Kubacki dorzucił 13, a Hula – jeden. W sumie daje to 59 punktów.
Wynik z Bergisel jest znacznie gorszy od tych, jakie Polacy osiągnęli w obu konkursach za kadencji Horngachera, w których do drugiej serii wchodzili tylko w trzyosobowym składzie.
W Sapporo 12 lutego 2017 roku nie mieliśmy żadnych powodów do narzekań, bo choć punktowało tylko trzech Polaków, to Stoch wygrał, Kot był czwarty, a Żyła – 12. Dobrze wyglądały też nasze wyniki 2 grudnia 2018 roku, gdy w Niżnym Tagile trójka Żyła, Stoch, Kubacki zajęła odpowiednio trzecią, czwartą i 11. pozycję.
Teraz w Innsbrucku bardzo niewiele zabrakło, by Niemcy odebrali nam pozycję lidera Pucharu Narodów. Prowadzimy w nim od początku sezonu, ale nasza przewaga wynosi już tylko 20 punktów. A w Turnieju Czterech Skoczni po skokach na Bergisel musimy mówić o stratach.
Co prawda Stoch przesunął się z miejsca szóstego na czwarte, ale Kubacki po niemieckiej części imprezy był trzeci, a teraz jest siódmy, Żyła z miejsca ósmego spadł aż na 21., a Jakub Wolny zsunął się z pozycji 19. na 23., również on wypadł z grona zawodników, którzy skakali dotąd we wszystkich turniejowych seriach. Takich zostało tylko 19.
Dlaczego polska kadra wpadła w dołek? – Jeśli chodzi o Piotrka, to myślę, że nie jest w kryzysie, tylko przytrafił mu się gorszy moment. Wierzę, że już w Bischofshofen może wrócić na swój poziom – mówi Horngacher. – Dawid miał pecha, przed jego drugim skokiem warunki stały się bardzo trudne, a jury podniosło belkę dopiero po Dawidzie. W ogóle zmiany belki były głupie. Kamil nie potrzebował wydłużonego rozbiegu, akurat on miał taki wiatr, że i z niższej belki poleciałby daleko, a tak stracił punkty [8,6 pkt za start z pozycji numer 3, a nie z pozycji numer 1 jak większość zawodników] – analizuje trener. – Staram się szukać pozytywów, widzę, że Kamil wykonał dobrą robotę, Dawid też, a Stefan Hula miał udany pierwszy skok – dodaje Horngacher. – Ale sytuacja reszty zespołu jest trudna, zawodnikom brakuje automatyzmów – przyznaje trener.
- Na pewno jest jakieś rozczarowanie. Konkurs był dla nas zdecydowanie trudny. Dawid trochę zepsuł drugi skok, warunków też nie miał. Kamil stracił na podniesieniu belki. Piotrek przegrywa z nerwami, za bardzo chce. Wydawało się, że już Stefan go okiełznał, po porannej imitacji myśleliśmy, że Żyła wie, jak ma dojechać do progu, i jak się odbić, ale w konkursie zrobił błąd – uzupełnia Małysz. – Musimy zachować spokój, ale też zakasać rękawy i dalej pracować, żeby do mistrzostw świata liderzy się ustabilizowali, a słabsi zawodnicy podnieśli swój poziom – dodaje dyrektor Polskiego Związku Narciarskiego ds. skoków i kombinacji. – Musimy zmierzyć się z sytuacją i już na sobotnich treningach i w kwalifikacjach w Bischofshofen spróbować odnaleźć odpowiednią drogę – kończy Horngacher.