Łukasz Kruczek: Myślę, że właśnie nie powinniśmy narzekać. Mamy najszybciej rozgrywany konkurs Pucharu Świata w historii, mamy zimową scenerię i chyba o to chodziło. Skoki to nie jest dyscyplina rozgrywana w hali, zatem myślę, że te warunki kapryśne, mamy zazwyczaj w siedemdziesięciu procentach konkursów.
Myślę, że to jest właśnie najważniejsze. Na razie w nic wyżej nie celujemy. Tylko tyle, żeby skakać regularnie i punktować. Jestem zadowolony z tego startu. Widać jednak mankamenty, które trzeba cały czas poprawiać. Myślę jednak, że ten początek jest po prostu udany.
Ciężko. To nie jest tak elastyczna grupa i nie z tak dużymi możliwościami. Z różnych powodów. Nie wszystkie pomysły udaje się wprowadzić. Na pewno nie tak szybko, jakby się chciało.
Miałem warunki, ale ten okres oczekiwania nie był bezpośrednio spowodowany moją osobą, co wymianą kadr kierowniczych, które są ponad trenerami. Te opóźnienia były we wszystkich dyscyplinach. Kadra była wymieniona i w większości dyscyplin wyszła we Włoszech dwumiesięczna zwłoka.
Myślę, że to będą jedne z ważniejszych konkursów. Nie ma jednak co ukrywać, że punktem docelowym są mistrzostwa świata.
Te perturbacje po prostu się zdarzają, natomiast konkurs drużynowy przed własną publicznością dodatkową mobilizuje. Nie widziałem naszych zawodników w ostatnich tygodniach, natomiast słyszałem od innych, że skakali generalnie bez większych problemów. Może nie jest tak, że cała grupa prezentuje wysoki poziom, ale cały czas jest taka czwórka, która potrafi zdominować konkurs drużynowy.
Kamil [Stoch - red.]. Absolutnie.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!