PŚ w skokach. Adam Małysz dla Sport.pl: Żyła? Przemiana totalna. Stoch? To nie w nim był problem

- Piotrek miał duże problemy rodzinne, teraz to się trochę stabilizuje. To raz. A dwa, że jest już dobrze po "trzydziestce", więc czas spoważnieć. Zazwyczaj był pierwszy na skoczni, zawsze pędził, nawet jadł najszybciej. A teraz wolno chodzi, je najdłużej, do niczego się nie spieszy. Przemiana totalna - mówi Adam Małysz o Piotrze Żyle. Dyrektor sportowy PZN ds. skoków i kombinacji po inauguracji sezonu w Wiśle jest przekonany, że Żyła, Dawid Kubacki i oczywiście Kamil Stoch od początku są w bardzo dobrej formie

W niedzielnym konkursie indywidualnym, pierwszym takim w sezonie, najlepszy z Polaków był Stoch, który zajął czwarte miejsce. Szósty był Żyła, ósme miejsce zajął Kubacki. Punkty zdobyli jeszcze 23. Jakub Wolny i 29. Maciej Kot. Do drugiej serii nie awansował Stefan Hula, którego sklasyfikowano na 38. pozycji. W sobotę Żyła, Wolny, Kubacki i Stoch wygrali zawody drużynowe.

Łukasz Jachimiak: W której serii niedzielnego konkursu biłeś brawo Kamilowi Stochowi jeszcze gdy on był w locie?

Adam Małysz: W drugiej. Widziałem, że odległość będzie okej. Jak się stoi na dole, to takie rzeczy widać od razu jak zawodnik wylatuje. Kiedy wylatuje i zaczyna go od buli odciągać, to na pewno będzie bardzo dobry skok.

Po tym skoku Kamil spadł z drugiego miejsca, skończył konkurs na czwartej pozycji. Mimo to skok był dobry?

- Na pewno był. Kamil przegrał podium telemarkiem. I Piotrek Żyła też. Obaj mieli problemy z lądowaniem. Gdyby lepiej wykończyli swoje skoki w drugiej serii, to stanęliby na podium razem z Jewgienijem Klimowem.

Jak Stoch to robi? Wiesz o co pytam? W piątek był 48. w kwalifikacjach, po nich mówił nam, że źle dojeżdżał do progu, co zresztą było widać po jego prędkościach. A już w sobotę był najlepszy w drużynówce, w niedzielę też był bardzo dobry. Co Kamil ma takiego, że błyskawicznie naprawia błędy?

- Ma duże doświadczenie, świetnie wyciąga wnioski i przyjmuje wskazówki. Ale akurat w Wiśle to nie było tak, że w piątek problem był w Kamilu. Wtedy były testowane smary, proszki, narty, i myślę, że to był większy problem niż dyspozycja Kamila. Jego skoki nie były złe. Cały czas jestem w kontakcie z trenerami, słyszę, co na gorąco mówią, no i Stefan Horngacher mówił „na progu dobrze”. Sprawę utrudniał też wiatr. Każdego dnia były tu takie podmuchy, które zawodnik dostawał zaraz po wyjściu z progu i nie był w stanie odlecieć. Kamil miał to w kwalifikacjach, Dawid Kubacki dostał taki podmuch w drugiej serii „drużynówki”.

Mówisz o proszkach, smarach i nartach testowanych w piątek, Maciek Kot mówił nam też o butach. Musieliście urządzić sobie aż taki poligon doświadczalny pierwszego dnia skakania na śniegu?

- Z butami to problem jest taki, że je się zamawia, chce się takie jakie się już nam sprawdziły, a jednak przychodzą trochę inne. One są trochę inne za każdym razem, bo firma Rass robi je ręcznie. Nawet drobne niedociągnięcie zawodnik bardzo odczuwa, tak bardzo są już wyżyłowane skoki, taki jest poziom zaawansowania.

Mówiąc o butach dajesz do zrozumienia, że nie można zmarnować żadnej okazji, żeby się przyzwyczaić do sprzętu przed zawodami?

- Tak. A w konkretnym przypadku Maćka to z tego co wiem, on w końcu wziął na konkurs inne buty, bo tamte mu nie spasowały.

My testowaliśmy nowy sprzęt, ale nowinek chyba nie pokazaliśmy?

- Nikt ich nie pokazał. Na razie nikt nie wyciągnie tego, nad czym pracuje. Tajne bronie są szykowane na Turniej Czterech Skoczni i na mistrzostwa świata w Seefeld.

Potrafisz po Wiśle powiedzieć jaki będzie układ sił chociaż w pierwszej części sezonu, do Turnieju Czterech Skoczni?

- Jeszcze się nie da tego zrobić. Niektórzy już powiedzieli, że nie ma Norwegów. A moim zdaniem oni już za tydzień w Kuusamo pokażą pazur. Cały czas mają bardzo mocny zespół. Zasłużenie wygrali w zeszłym sezonie Puchar Narodów. U nas Robert Johansson został zdyskwalifikowany w „drużynówce”, przez co zajęli dopiero 10. miejsce, a to też miało wpływ na nich w konkursie indywidualnym. Było widać, że byli zestresowani zamieszaniem z kombinezonami. W Kuusamo zaatakują, bo będą podrażnieni, a dodatkowo tam jest duża skocznia, prawie mamucia, a oni są przecież najlepszymi lotnikami.

My ruszyliśmy chyba na tyle dobrze, by nawet na terenie bardziej sprzyjającym rywalom skutecznie z nimi walczyć?

- Na pewno. Wszystko idzie u nas bardzo dobrą drogą. Wisła potwierdziła to, co wiedzieliśmy po ostatnich treningach. Jak rozmawiałem ze Stefanem Horngacherem kilka dni temu w Zakopanem, po ostatnim zgrupowaniu, to mówił mi, że jest bardzo zadowolony, bo zawodnicy od marca zrobili progres, bo nie było kontuzji, bo trening został wykonany w stu procentach. Stefan ma stały kontakt z Haraldem Pernitschem [to konsultant naukowy kadry], który nadzoruje nasze postępy, i Pernitsch też był bardzo zadowolony. To napawa nas optymizmem i spokojem, że wszystko jest dobrze.

Bardzo spokojny stał się Piotr Żyła. Jest bardzo skupiony, prawie nie dowcipkuje. Co się z nim stało?

- Piotrek miał duże problemy rodzinne, teraz to się trochę stabilizuje. To raz. A dwa, że Piotrek jest już dobrze po „trzydziestce”, więc już czas spoważnieć. Jego psikusy zaczynają odchodzić, on rzeczywiście staje się wyważony, skoncentrowany. Zazwyczaj był pierwszy na skoczni i ostatni z niej schodził. Poza skocznią zawsze pędził, nawet jadł najszybciej. A teraz Piotrek wolno chodzi, je najdłużej, do niczego się nie spieszy, na wszystko ma czas. Przemiana totalna. Myślę, że to bardzo dobrze.

Po równo przeskakanym lecie zrozumiał, że ma szansę podobnie spisywać się zimą? Że stać go na regularne, a nie sporadyczne wskakiwanie na podium i wygrywanie?

- On jest tego pewny. Nie wystartował w drużynie na igrzyskach w Pjongczangu, to był dla niego ważny moment. A latem zauważył, że chociaż olimpijskiego startu nie zaliczył, to praca wykonana przed igrzyskami się przydała. Bo to ona zaczęła przynosić efekty. Na igrzyskach jeszcze nie zadziałało, widocznie trzeba było więcej czasu. Piotrek zaczekał i teraz ma formę. W trudnym momencie zachował spokój. A teraz podobnie zaczyna się zachowywać Maciek Kot. On nawet jak był trzeci czy drugi, to kręcił nosem, bo chciał wygrać. Teraz nie jest w formie, a jest spokojny, ma luz. Wie, że potrzebuje czasu. Zrozumiał sytuację.

Jest wyjątkowo trudna, w zeszłym sezonie czasami wypadał z drużyny, a teraz nie wygląda na to, by w najbliższym czasie miał szansę w niej wystąpić.

- To prawda. Kamil nadal jest naszym liderem, nie wydaje mi się, żeby ktoś inny był w stanie aż tak dobrze pociągnąć zespół, jak robi to Kamil. Ale widzę, że do roli takiego drugiego lidera dorośli Piotrek i Dawid Kubacki. A bardzo ładnie rozwija się Kuba Wolny. On zaczyna być bardzo stabilnym zawodnikiem.

Kuba miał w niedzielę pecha do warunków? Po ósmym wyniku w drużynówce 23. miejsce w konkursie indywidualnym to na pewno nie tyle, na ile było go stać.

- Kuba jako jedyny z naszych pokazywał ładny telemark, jego skoki były dobre, a nawet bardzo dobre, ale faktycznie miał trochę pecha. Trudno, co się odwlecze, to nie uciecze.

Minus weekendu w Wiśle to występ kadry B. Z szóstki trenera Macieja Maciusiaka nikt nie awansował do konkursu. Było gorzej niż się spodziewaliśmy, nawet wiedząc, że na zapleczu są problemy, prawda?

- Tak, faktycznie martwi to nasze bezpośrednie zaplecze. Mają je Niemcy, Austriacy, Norwegowie, Słoweńcy, a my mamy tylko garstkę zawodników, bo przecież w kadrze B jest czterech seniorów. Poza sześcioma z kadry A i poza tą czwórką z kadry B mamy w kraju tylko juniorów. Im musimy dać bardzo dużo czasu, żeby doszli do dobrego poziomu.

Na koniec powiedz, co myślisz o bohaterze niedzieli. Klimow ma swoje pięć minut, a czy może je przedłużyć na cały sezon?

- Wygrał Letnią Grand Prix, skakał w niej bardzo dobrze i teraz niektórzy twierdzą, że jeszcze trzyma formę z lata. Zgoda, trzyma, ale te jego skoki są naprawdę bardzo dobre, to nie jest przypadek, że wygrał. Może pomaga mu lepszy sprzęt, ale przecież kombinezon sam nie skacze. Do dobrego sprzętu trzeba mieć dobrą dyspozycję. Klimow ją ma. A przypomnijmy, że to jest były kombinator norweski, więc on na pewno jest bardzo dobrze przygotowany wytrzymałościowo. Jeśli nie straci techniki, to spokojnie do końca sezonu może wytrzymać. Nie mówię, że będzie ciągle wygrywał. Może nawet nie w każdym konkursie być w „dziesiątce”, ale myślę, że generalnie w Pucharze Świata będzie wysoko.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.