FIS wprowadził nowe grafiki w skokach, ale kibice nie zobaczą ich na Pucharze Świata w Wiśle

Czujniki, które zbierają setki informacji o skoku. Szczegółowe dane na ekranach telewizorów. Tak miała wyglądać rewolucja, którą chwalił się FIS. Ale jak nieoficjalnie dowiedział się Sport.pl, Telewizja Polska nie zdecydowała się na wykupienie dostępu do nowych danych.

Dzięki czujnikom mieliśmy poznać tajemnice skoków narciarskich. Telewizja miała pokazywać prędkości w pierwszej fazie lotu (po 20 metrów od wyjścia z progu), kąty rozwarcia nart skoczków, wysokość lotu, prędkość w momencie lądowania. Międzynarodowa Federacja Narciarska zarządziła, że nowe grafiki mają być dostępne na każdej skoczni. Ale tylko od realizatorów telewizyjnych będzie zależeć, czy te grafiki będą pokazane. A za te nowości trzeba zapłacić.

W Wiśle nie zobaczymy nowych grafik

Nam udało się nieoficjalnie dowiedzieć, że w Wiśle nie zobaczymy dodatkowych informacji o skokach. Wszystko dlatego, że Telewizja Polska, która produkuje sygnał z Wisły, dostała informacje o możliwości zakupienia pakietu zaledwie kilka dni przed zawodami, a koszt innowacji wynosił kilkadziesiąt tysięcy złotych. Czyli mniej więcej tyle, za ile można kupić prawa do meczu polskiej drużyny piłkarskiej w europejskich pucharach. Telewizja bała się też, że nowa technologia nie będzie dobrze działać w pierwszych zawodach. Nowy system przeszedł dopiero fazę testów, dlatego możliwe, że TVP chciałoby najpierw zobaczyć, jak ten system funkcjonuje.  

Nowinki dopiero w Turnieju Czterech Skoczni?

TVP jako realizator polskich transmisji może nie być jedynym podmiotem, który nie wykupi nowinek graficznych i nie wiadomo, czy obejrzymy je w kolejnych tygodniach. Mało wskazuje na to, by fińscy lub rosyjscy nadawcy (następne Puchary Świata będą w Kuusamo i Niżnym Tagile) chcieli inwestować pieniądze w coś, co nie jest niezbędne i właściwie nie wiadomo, jak działa.

Nowe grafiki pojawią się na pewno w transmisjach realizowanych przez ARD, czyli w niemieckiej części Turnieju Czterech Skoczni. Bardzo możliwe również, że tak samo będzie w transmisjach austriackiego ORF. Wtedy oczywiście Polacy zobaczą te dane, bo sygnał, który zakupimy będzie wzbogacony o nowości. 

Jak wyglądają czujniki?

To płaskie, okrągłe, czerwone pudełeczka. Niepozorne, ale zbierają dziesiątki informacji na temat danego skoczka. Czujniki firmy Swatch działają wspólnie z nadajnikami rozmieszczonymi wzdłuż zeskoku. Przelatujący skoczek uruchamia pomiar danych. Urządzenia nie potrzebują jednak połączenia z GPS-em, działają jedynie w obrębie systemu montowanego na skoczni. Trenerzy po zawodach będą mieli możliwość uzyskania raportów ze skoków. Będą im udostępnianie informacje tylko o ich zawodnikach. Co ciekawe, w kwalifikacjach do konkursu Pucharu Świata w Wiśle system nie był w ogóle wykorzystany, a skoczkowie nie mieli nawet czujników na nartach.

Więcej o:
Copyright © Agora SA