Tomasz Pilch: Czuję, że już trochę dodaje. Fajnie jest na przykład pogadać z Gregorem.
- Tak. Odkąd dołączyłem do zespołu Red Bulla, on zaczął się do mnie odzywać na zawodach. Widząc mnie, życzy powodzenia, pyta co słychać. To jest bardzo fajne.
- Przed podpisaniem kontraktu Red Bull szczegółowo sprawdził moje możliwości. Pojechałem do Austrii na różne badania. Wyszło, że mam duże rezerwy. Wiem, nad czym mam pracować, żebym był jeszcze dużo lepszy.
- Skoczność, wytrzymałość fizyczną, to jak jestem rozciągnięty – wszystko. Było na przykład takie ćwiczenie, że robiłem odbicia ze sztangą na plecach. To było podobne do naszych odbić na platformie, czyli tych ćwiczeń, które mamy od doktora Pernitscha [to konsultant naukowy współpracujący z kadrą A i B].
- Ważyła maksymalnie tyle co 70 procent wagi mojego ciała.
- 54 kg.
- 173 cm.
- Nie, dobrze się czuję. Cały czas staram się jeść normalnie. Zupełnie się nie głodzimy. Po prosto jemy zdrowo, żadnych fast foodów.
- W ogóle na mnie nie naciskają. Mam od nich cele, ale na Puchar Kontynentalny. Pewnie, że byłoby fajnie regularnie startować w Pucharze Świata, ale nie napalam się na to.
- Być w „dziesiątce” co konkurs.
- Tak.
- Zdecydowanie nie mam na co narzekać. Zostaje mi tylko pracować. Idzie dobrze, z trenerem Maciejem Maciusiakiem mi się fajnie współpracuje, mamy bardzo dobry kontakt, wiemy, co dalej robić, żebym się rozwijał. To on mnie doprowadził do takiej formy, że wygrywałem w Pucharze Kontynentalnym, a nawet startowałem w Pucharze Świata.
- Tak było, ha, ha.
- Chyba zdążyłem się przyzwyczaić. W zeszłym sezonie był taki czas, że ciągle dziennikarze do mnie dzwonili, ale to się w końcu uspokoiło. A gdyby zainteresowanie miało wrócić, to myślę, że teraz jestem gotowy.
- Bardzo czekam na ten start. Odliczam dni. Trochę znajomych na widowni rzeczywiście będzie, cała rodzina na pewno, bo sam załatwiałem bilety rodzicom i siostrze.
- Nie myślę o tym, chcę tylko robić swoje.
- Tak, zdecydowanie fajniej się czuję na swojej skoczni. Szczególnie dobrze mi się tu skacze na zawodach. Nie wiem dlaczego, ale wtedy idzie mi najlepiej.
- Nie myślę o miejscu. Wiem, że tak jest lepiej
- Muszę tak myśleć, zwłaszcza że jeszcze ostatnio próbujemy z trenerem czegoś nowego.
- Tak, to sprawa sprzętowa, ale mająca wpływ na moją technikę. Chodzi o to, żeby tak bardzo w narty nie lecieć. Zobaczymy jak mi wyjdzie.
- Nie żartuj. To był niefart, że latem tyle razy byłem dyskwalifikowany. My nic nie kombinowaliśmy, wszystko było robione tak jak zawsze. Ale już doszliśmy do porozumienia z panem od kontroli. Myślę, że teraz będzie dobrze.
- Tak, stałem pod skocznią, kibicowałem naszym.
- Marzenie było. Zwłaszcza że gdybym miał punkty z Pucharu Kontynentalnego, to bym wystartował w tamtej inauguracji Pucharu Świata. W Kranju mieliśmy wewnętrzny sprawdzian na Puchar Świata, wygrałem go, rywalizując z kolegami z kadry juniorów i z zawodnikami z kadry B. Był żal, że nie mam uprawnień do startu. Chyba też dlatego teraz już się nie mogę doczekać startu.
- Myślę, że na podium to raczej jeszcze nie mam szans. Ale chciałbym być na podium na mistrzostwach świata juniorów. A później krok po kroku chciałbym iść po większe sukcesy.
- Wiem od rodziny, że zaczynałem dużo wcześniej, w ogrodzie przed domem, gdzie z kuzynem budowaliśmy sobie górki, o których mówiliśmy, że to skocznie. Miałem wtedy trzy lata. Już wcześniej jeździłem na nartach, a jako trzylatek zacząłem skakać z K2, może K3. Fajnie było kiedyś, jak był śnieg. A teraz nie ma.
- Tak, patrzyłem w internetowe kamerki, jak rozprowadzano śnieg. A kiedy te prace ruszyły, to nawet poszedłem na skocznię popatrzeć. Jest dobrze, wygląda na to, że będzie fajnie przygotowana.
- Chwilę wcześniej, w 2006.
- Nie, nie, zawsze bardzo kibicowałem wujkowi. Wujek zawsze był moim idolem.
- Teraz jest ich dwóch - wujek i Kamil Stoch. Ale wujek to dla mnie wciąż największa postać. I chciałbym osiągnąć chociaż tyle, co on.
- Może źle powiedziałem. Ale trzeba marzyć.
- Nie, akurat tego dnia byłem w domu. Zrobiliśmy sobie rodzinną imprezę, jak to w ogóle można nazwać imprezą. Wujek był, kontrola była, więc wszystko na spokojnie.
- Mówię mu „wujku”. Różnica wieku między nami jest duża, mój szacunek do wujka jeszcze większy.
- Mam swoją inną pasję. To motosport. Śledzę wyniki różnych serii, oglądam transmisję. Czasem od skoków trzeba się przecież odstresować.
- Wolę wyścigi takie jak Dakar, terenowe. Lubię Tadka Błażusiaka, bardzo śledzę starty Kuby Przygońskiego. Jemu bardzo kibicuję, jak tylko mam możliwość, to go oglądam.
- Dokładnie tak było. Na Dakarze też miał sukces. On mnie wkręcił w te sporty motorowe, tak jak i w skoki. Kiedyś siedziałem w jego maszynie na Dakar i bardzo mi się spodobało.
- Wszyscy mówimy do siebie po imieniu, ale czuję dystans. Nie gadam sobie z Kamilem jak z kolegą, bo mam do niego wielki szacunek za wszystko, co ociągnął. Jak sam zacznę coś osiągać, to może wtedy nabiorę śmiałości.