Przemysław Babiarz: Ogromny. Niełatwo debiutować w wieku 54 lat, do tego w dyscyplinie, która po piłce nożnej jest sportem numer dwa w Polsce. To naprawdę olbrzymia odpowiedzialność.
- W skokach wszystko dzieje się bardzo szybko. Obliczyłem, że na każdego zawodnika – od momentu wejścia na belkę do wylądowania - będziemy mieli tylko 50 sekund. Później startuje kolejny i tak dalej. Trochę jak na taśmie, oczywiście pod warunkiem, że warunki są sprzyjające. Dla nieopatrzonego komentatora w tym sporcie, który ma przed sobą stertę notatek, statystyk, może to być trudne wyzwanie. Łatwo się pogubić. Na szczęście będę miał obok siebie Sebastiana Szczęsnego, świetnego kolegę i znawcę skoków. Będziemy walczyć, ale i tak stres jest gigantyczny.
- Na pewno opracuję odpowiedni research, ale najważniejsza jest autentyczna ciekawość. Najlepsze notatki i statystyki zakreślone flamastrem mogą równie dobrze wylądować w koszu, jeśli wcześniej nie zadam sobie dobrych, nurtujących pytań.
- Po pierwsze – bardzo interesuje mnie jak Dawid Kubacki, dominator i triumfator wszystkich zawodów Letniego Grand Prix, rozpocznie nowy sezon. Jeszcze niedawno nie miał sobie równych. Nawet Stefan Kraft wyraźnie z nim przegrywał, a Dawid jeszcze ani razu nie stał jeszcze na podium w Pucharze Świata. Najwyższe miejsce, jakie zajął to siódme. Z pewnością stać go na więcej. Może być czarnym koniem tego sezonu. Po drugie – ciekawi mnie, czy po pięciu latach na inaugurację PŚ w końcu zwycięży Polak. Ostatnim naszym reprezentantem, który triumfował w premierze był Krzysztof Biegun. Po trzecie – jak dyspozycja naszych skoczków na Turnieju Czterech Skoczni przełoży się na występ na igrzyskach olimpijskich. W XXI wieku żadnemu triumfatorowi TCS nie udało się zdobyć medalu IO. Z kolei pod koniec ubiegłego stulecia każdy kto wygrywał „wielki szlem” w skokach, zdobywał złoty medal na igrzyskach.
Skoki nadal są efektowne, ale zostały strasznie obudowane przeróżnymi przelicznikami, parametrami, które później np. przekładają się ujemne lub dodatnie punkty. Kibice często mają problem, żeby się w tym wszystkim połapać
- Uwielbiałem ten sport. W ogóle skoki były ukochaną dyscypliną wśród dzieci w latach 70. Pamiętam, że jak chodziłem do podstawówki, to często bawiliśmy się w skoki narciarskie. Tak samo jak w Wyścig Pokoju na kapsle, graliśmy też w siatkówkę przez trzepak. To były cudowne dyscypliny, a skoki od zawsze były romantyczne. Zakochiwaliśmy się w tej dyscyplinie od pierwszego wejrzenia. Budowaliśmy swoje skocznie na podwórkach. Klepaliśmy je albo ze śniegu albo stawialiśmy najprostsze drewniane konstrukcje. Sam jestem ciekaw, co po tych ponad 40 latach z tej miłości i dziecięcego zachwytu skokami, jeszcze we mnie zostało. Jestem ogromnie podekscytowany.
- Mimo że nigdy wcześniej nie komentowałem skoków narciarskich, to tak naprawdę śledzę je od igrzysk olimpijskich w Sapporo w 1972. Takie nazwiska jak Heinz Wosipiwo, Hans-Georg Aschenbach albo Walter Steiner, nie były mi obce. Jako dzieciak śledziłem wszystko w telewizji. Pamiętam Turniej Czterech Skoczni przed igrzyskami w Innsbrucku w 1976. Młodziuteńki supertalent Toni Innauer wygrał trzy z czterech konkursów i nie stanął nawet na podium w końcowej klasyfikacji turnieju. Pamiętam 16-letniego Stanisława Bobaka i jego debiutanckie mistrzostwa Polski w Zakopanem. Po pierwszej serii był trzeci, a startowały same tuzy: Adam Krzysztofiak, Wojciech Pawlusiak czy Stanisław Gąsienica-Daniel, medalista mistrzostw świata oraz Wojciech Fortuna, świeżo upieczony mistrz olimpijski z Sapporo. Ostatecznie Bobak zepsuł drugi skok i zakończył rywalizację na piątym lub szóstym miejscu. Sam się dziwię, że to wszystko pamiętam, ale to była inna epoka.
- Wciąż są bardzo widowiskowe, ale też zostały strasznie obudowane przeróżnymi przelicznikami, parametrami, które później przekładają się ujemne lub dodatnie punkty. Kibice często mają problem, żeby się w tym wszystkim połapać, ale trzeba to zaakceptować i iść z duchem czasu. Do tego ten nieustanny sprzętowy wyścig zbrojeń. Ekipy mają swoich szpiegów, którzy pilnują konkurencję. Z jednej strony to trochę przerażające, z drugiej taka specyfika tego sportu. Kiedyś w latach siedemdziesiątych nikt się nie przejmował np. że rywal miał za długie narty. Skakano na tym, co było. Zamiast kasków były śmieszne czapki z pomponikami, zawodnicy wjeżdżali na tory ze specjalnych boksów- niezwykły klimat. Teraz wszędzie mamy tory lodowe, a skoki organizujemy w Polsce w połowie listopada i sztucznie produkujemy śnieg. Świat poszedł do przodu. Wszystko nam się niesamowicie pozmieniało.
Już w sobotę pierwszy w sezonie konkurs. Początek konkursu drużynowego o godzinie 16. Relacja na żywo w Sport.pl- To jest Twój Live.
Rozmawiał Damian Bąbol