Kilka godzin przed ostatnim konkursem w turnieju Raw Air norweska policja zatrzymała Bjoerna Einara Romoerena do rutynowej kontroli, podczas której okazało się, że były skoczek ma 0,6 promila w wydychanym powietrzu. Sprawa Norwega trafiła do sądu, a Romoeren przyznał się do winy.
Przypadek Romoerena pokazuje jak bezlitosne jest skandynawskie prawo. Skoczek nie tylko został skazany na 18 dni więzienia w zawieszeniu, ale musi także zapłacić grzywnę wynoszącą 62 tysiące koron.
Romoeren stracił również prawo jazdy na czternaście miesięcy. Po tym czasie były skoczek będzie musiał na nowo zdać egzamin. Właśnie ta ostatnia kwestia była przedmiotem największego sporu, bo adwokat Norwega domagał się złagodzenia kary. Motywował to tym, że Romoeren jest obecnie dyrektorem marketingu w norweskim związku, dlatego podróżowanie jest częścią jego pracy. Brak możliwości kierowania samochodem jest więc dla niego olbrzymim utrudnieniem.
Były norweski skoczek tuż po zdarzeniu stanął przed kamerami i przeprosił wszystkich za swoje zachowanie. Taka forma zadośćuczynienia nie była jednak wystarczająca dla sądu, który zastosował dotkliwe środki karne.
To może nie być koniec kłopotów byłego zawodnika, bo od pewnego czasu mówi się o tym, że Norweski Związek Narciarski zdecyduje się teraz na zmianę funkcji Romoerena, bo ten ma ograniczone możliwości do działania w terenie.
To nie pierwszy taki przypadek, gdy Romoeren zalicza incydent związany z alkoholem. Na ostatni konkurs sezonu 2003/2004 w Planicy Norweg przyjechał po całonocnej imprezie, założył białą koszulę pod kombinezon i... zajął drugie miejsce w zawodach. Gdy wyszło na jaw, że skoczek startował pod wpływem alkoholu, to przez środowisko skoków przetoczyła się olbrzymia dyskusja na temat braku odpowiedzialności zawodników i wprowadzenia szerszych testów antydopingowych.