Ryszard Guńka: oczywiście, to noty, jakie Kamil dostał od sędziów w konkursach w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen. Uważam, że wysokie i zasłużone.
- Zgadzam się, że rzadka, choć Kamil będąc w swojej najwyższej formie już dostawał najwyższe noty. Tak było w obu olimpijskich konkursach w Soczi. On w optymalnej dyspozycji jest czysty technicznie i ma bardzo czyste lądowanie.
- Bardzo dobry, w ogóle trudno powiedzieć, że ktoś ze ścisłej czołówki skacze brzydko. Ale Kamil ma to, czego innym brakuje - on w powietrzu praktycznie zamiera w bezruchu, nie robi żadnych przyruchów, jest przeciągnięty, panuje nad nartami, wszystko idzie płynnie. Kraft też leci ładnie, ale jemu prawie zawsze za tę fazę skoku dawałbym o pół punktu mniej niż Stochowi. Choć oczywiście najważniejsze są elegancki telemark i spokojny odjazd. Na to się patrzy szczególnie, bo przy takich skokach jak 143 m Kamila w Ga-Pa lądowanie telemarkiem jest naprawdę wyczynem.
- Jedna narta troszkę mu przez cały lot wisi, bywa, że przy lądowaniu troszkę ta narta mu kantuje, tak jak w drugiej serii w Ga-Pa. Tego nawet czasem w telewizorze nie widać. Ale z wieży sędziowskiej da się zauważyć.
- Ale widzimy plecy, bo jesteśmy dość wysoko. Lądowanie przy nowym systemie wiązań jest dla zawodników niekomfortowe, bo jest bardzo krótki sznurek. Oni chcą zrobić wypad ładnie, z kolanem, no i bywa, że wtedy kantuje im narta albo troszkę odjeżdża na bok. Przy dawnym typie wiązań tego problemu nie było. My z wieży to wyłapujemy, bo wieża sędziowska jest przeważnie umieszczona między 60. a 80. metrem. Stamtąd widać czy lądowanie jest za szerokie, jeśli chodzi o tyły, czy narta kantuje. To możemy dobrze ocenić. Ale bywa, że dwie skocznie mają jedną wieżę, więc jest ona bardzo oddalona. Tak jest np. w Lillehammer. Tam jeszcze dodatkowo czasem pojawia się mgła i są bardzo duże problemy, żeby wszystko dobrze zobaczyć. Niby wprowadzili nam monitory do oglądania powtórki telemarku, ale te monitory nie zawsze działają, co któryś skok się zacinają i trzeba uwierzyć swojemu odczuciu i doświadczeniu.
- W Innsbrucku trochę przeszkadza kolejka. Ale generalnie nie ma co narzekać, tam wszystko da się dobrze zobaczyć.
- Sędziowie powinni być niezależni, austriacki sędzia będzie tylko jeden.
- Nie będzie. W tym roku mamy dużo sędziowań na całym świecie, na początku Pucharu Świata byliśmy praktycznie wszędzie, będziemy też na mistrzostwach świata w Lahti, gdzie będzie nas reprezentował Kazimierz Bafia, już wiemy, że będziemy również za rok na igrzyskach olimpijskich w Pyeongchang, gdzie pojadę albo ja, albo pojedzie Tadeusz Szostak. Na pewno lepiej by było, gdybyśmy w Innsbrucku i Bischofshofen mieli swojego człowieka. Wiem, że tłum ludzi, tysiące gardeł i flag za Austriakami którzy zawsze walczą o zwycięstwo to problem dla sędziów. Takie rzeczy jednak trochę na nas wpływają. Ale wierzę, że Kamila nie skrzywdzą, że dalej będzie doceniany jak w niemieckiej części turnieju. W ogóle widać, jak nasi popracowali nad techniką, bo wysokie noty dostają i Żyła, i Kot, i Hula, i Kubacki.
- Janda wtedy dostawał nawet "20", idealnie się wykładał na nartach, przepięknie lądował, to był ideał. I z dynamiką, i ze stylem. Nikt nie miał do sędziów pretensji. Generalnie my się co roku na wiosnę spotykamy, analizujemy wszystko, omawiamy każdą idealną notę. Zdarzają nam się błędy, ale nie karygodne. Trenerzy i zawodnicy zbyt wiele pretensji do nas nie mają. Problem jest w sumie tylko z takimi skoczkami, którzy oszukują przy lądowaniu. Niektórzy się na to nabierają. Na szczęście w Oberstdorfie i Ga-Pa nie widziałem takich ewidentnych pomyłek. Proszę zauważyć, że w Garmisch-Partenkirchen Markus Eisenbichler dostał w drugiej serii po 17 i 17,5 punktu, mimo że skakał u siebie. Dostał tyle, bo na tyle sobie zasłużył. Oby tak sprawiedliwie było do końca.