Przed rozpoczęciem zimy 2016/2017 Horngacher mówił, że chciałby mieć dwóch zawodników w czołowej "10" Pucharu Świata. Kot w klasyfikacji generalnej właśnie awansował z miejsca szóstego na piąte, a Stoch przesunął się z 12. na 10.
W Lillehammer Maciej już trzeci z czterech konkursów tej zimy ukończył na piątym miejscu. To jego najwyższa pozycja w karierze. W sumie zajmował ją sześć razy. Stoch drugi raz z rzędu skończył zawody na miejscu czwartym. Obaj mogliby mówić o niedosycie. Ale zachowują spokój, bo czują, że jest tak, jak chcieli, żeby było.
W czterech startach Kot zdobył 167 punktów. Przez cały poprzedni sezon w 26 startach zgromadził 165 punktów. Postęp kolosalny.
W Pucharze Narodów Polska jest druga, ma 852 punkty. Lepsi - o 107 pkt - są tylko Niemcy. Ci, których pokonaliśmy w Klingenthal w konkursie drużynowym, mając łączną notę wyższą aż o 41,5 pkt. To pokazuje nasz potencjał.
Na Polaka na podium konkursu indywidualnego czekamy długo - od marca 2015 roku. Ale zawodnicy Horngachera skaczą tak, że zamiast jak przed rokiem myśleć, że może któremuś z nich się uda, mamy prawo spokojnie czekać na sukces.
Zresztą, niech znów przemówią liczby. Kot ma w PŚ 167 punktów, Stoch 114, Dawid Kubacki (15. miejsce w "generalce") - 73, Żyła (jest 16.) - 64, Stefan Hula (23. pozycja) - 30, a Klemens Murańka (39. miejsce) - cztery. To daje łącznie 452 punkty Polaków w konkursach indywidualnych. Plus 400 za zwycięstwo drużyny w Klingenthal.
Po czterech pierwszych konkursach indywidualnych poprzedniego sezonu mieliśmy 134 punkty naszych zawodników (43 Huli, 36 Stocha, 29 Kota, 12 Żyły, osiem Murańki i sześć Kubackiego). Do tego 150 punktów za szóstą lokatę w "drużynówce". Różnica ogromna. I w liczbach i w emocjach, jakie dawali i dają polscy skoczkowie.
Czterokrotna mistrzyni olimpijska kończy karierę! Oj, będziemy tęsknić [ZDJĘCIA]