Skoki narciarskie. Reset polskich skoków

Trener Stefan Horngacher zaczął od pożegnania Łukasza Kruczka, by potem zbudować polskie skoki po swojemu. Są ofiary, a słynna pozycja dojazdowa Piotra Żyły przestała istnieć.

Morderca w białych rękawiczkach? Prezes PZN Apoloniusz Tajner z właściwym sobie optymizmem opowiada, jak wybrany przez niego na następcę Kruczka Horngacher reformuje polskie skoki. Austriak zaczął pracę na skoczni dwa dni temu. Na pokrytej igelitem Skalite w Szczyrku Kamil Stoch i reszta przygotowują się do sezonu. Horngacher przyjechał jednak do Polski wcześniej, wybrał się nawet na imprezę w Zakopanem, na której skoczkowie po ośmiu latach żegnali Kruczka. - Stefan pokazał, że ma szacunek dla osiągnięć poprzednika - mówi Stoch.

Gdy 12 lat temu inny Austriak Heinz Kuttin zastępował w kadrze Tajnera, nawet nie chciał z nim rozmawiać, tłumacząc, że musi zacząć od zera. Razem z Kuttinem do Polski przybył Horngacher i poprowadził do sukcesów juniorów Stocha i Żyłę. Ten ostatni opowiadał potem, że plany treningowe Horngachera wykorzystywał latami, gdy miał kryzys formy, wyleciał z kadry i trenował sam pod okiem Jana Szturca. Ale ani Szturc, ani tak sławny członek rodziny jak Adam Małysz (Żyła ożenił się z jego kuzynką), ani Kruczek nie potrafili namówić skoczka na zmianę pozycji dojazdowej.

Mijały lata, a Żyła wciąż szokował dziwaczną pozycją na rozbiegu. Żaden skoczek w historii takiej nie miał. Wszyscy mu odradzali, przekonywali, by przyjął taką jak rywale, bo trwoni niemały potencjał. Żyła był uparty, odpowiadał, że tak czuje się najlepiej - ta dziwna pozycja nie przeszkodziła mu wygrać konkursu PŚ w Oslo w 2013 r.

Żyła trwał przy swoim, choć sukcesy odnosił głównie w drużynie. I nagle wiosną 2016 r., gdy skoczek skończył 29 lat, do Polski wrócił Horngacher. I po jednej rozmowie zmienił pozycję dojazdową Żyły. Cud? - Miałem dość słabych skoków z poprzedniego sezonu - tłumaczy Żyła. - Czułem, że muszę coś zmienić. Stefan poprosił mnie na rozmowę i powiedział, jak mam skakać. Więc posłuchałem, na razie to dopiero pierwsze testy na skoczni, ale podoba mi się zmiana. Zaczynam się przyzwyczajać.

- Horngacher jest świetny dla tych, którzy chcą pracować. Kiedy ktoś nie chce, pokazuje mu drzwi - mówi Stoch. Austriak nie pytał o zdanie Dawida Kubackiego i Macieja Kota, tylko przeniósł ich do kadry A. W ubiegłym sezonie skakali w B pod okiem Macieja Maciusiaka. Tam się odbudowali przy współpracy z psychologami. Skoczkowie Maciusiaka osiągali dobre wyniki, ale on nie potrafił znaleźć wspólnego języka z Kruczkiem.

Po ostatnim konkursie w Planicy, gdy zapytano Kubackiego o nowego trenera kadry A, odpowiedział, że to nie jego trener odchodzi. Skoczek chciał nadal pracować z Maciusiakiem, ale Horngacher uznał, że to niemożliwe. W dodatku Maciusiak został przesunięty do kadry C i będzie teraz prowadził juniorów. Kadrę B przejął Robert Mateja. Początkowo Maciusiak był zły i chyba nie bez powodu. Chciał nawet rzucić pracę w PZN, ale Horngacher załagodził sprawę. Austriak chce, by młodzi skoczkowie, którzy w ostatnich dwóch sezonach popadli w sportową stagnację, dostali silny bodziec od dobrego trenera. Takiego jak Maciusiak. - Stefan jest najwłaściwszym człowiekiem na czele naszej kadry, nikt z nas tego nie podważa. Ja, jeśli mam żal, to nie do niego - powiedział "Wyborczej" Maciusiak.

A więc nowego szkoleniowca kadry nie kwestionują nawet ci, którzy stracili na jego przyjściu. Horngacher chce pracować trochę inaczej niż Kruczek. Odpowiadać za wszystkie kadry, współpracować z trenerami klubowymi. Tworzyć system, w którym Stoch będzie lokomotywą, ale też pozostali zawodnicy będą ważni. Czyli odbudować spójność grypy, która została nadwerężona w ostatnim sezonie.

Miniony sezon był słaby, szczególnie dla skoczków kadry A ze Stochem na czele. Kolejny ma być znacznie lepszy. Nawet dwukrotny mistrz igrzysk z Soczi, choć Kruczka ceni wysoko, jest przekonany, że przy Horngacherze się odbuduje. Austriak poprosił PZN o dwie nowe platformy tensometryczne do badań mocy i kierunku odbicia. Razem z oprogramowaniem kosztowały kilka tysięcy euro, ale Tajner chwali się, że takie mają tylko Norwegowie, Austriacy i Niemcy, czyli nacje w skokach najpotężniejsze. Poza tym Horngacher doprowadził do tego, że PZN zatrudnił fachowca od sprzętu (Czech Michal Doležal) i austriackiego speca od przygotowania fizycznego. A więc przy Horngacherze polskim skoczkom ma nie zabraknąć nawet ptasiego mleka. Oby tylko latali po nim jak ptaki.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.