Kamil Stoch dla Sport.pl: Sezon nauczył mnie pokory, a pokory nigdy dość

- Kiedy coś nie wychodzi, to ma się różne myśli. Ja też miałem chwile zwątpienia, ale otaczam się najlepszymi ludźmi na świecie. Ten sezon nauczył mnie pokory, a pokory nigdy dość - mówi Kamil Stoch w rozmowie ze Sport.pl. W piątek o 20.30 w Wiśle konkurs indywidualny Pucharu Świata.

Paweł Korzeniowski: Przed sezonem mówił pan, że pomimo presji wyniku, skoki cały czas potrafią sprawić frajdę. Ale czy w tym trudnym sezonie były jakieś przyjemne momenty?

Kamil Stoch: - Oczywiście, że były. W tym sezonie oddałem przecież kilka dobrych skoków. Przykład? Nawet te w Wiśle. Czysta przyjemność, tym bardziej, że miało to miejsce przed własną publicznością. Kiedy widzę reakcję ludzi, to radość wraca do mnie. Ostatnio cieszą mnie nawet skoki w kwalifikacjach, bo dla mnie chcąc nie chcąc, to jest coś w rodzaju konkursu. Muszę przecież przez nie przebrnąć.

Czy patrząc na sezon z dzisiejszej perspektywy chciałby pan coś zmienić w przygotowaniach?

- Nie. Na tę chwilę widocznie musiało tak się wszystko ułożyć. Zarówno ja, jak i sztab szkoleniowy mamy świadomość tego, że popełniliśmy błędy.

Jakie były to błędy?

- Dotyczą one przygotowań, ale chodzi głównie o technikę skoku. Skupiałem się na elementach, na których nie powinienem. Jeśli chodzi o przygotowanie fizycznie, to tak, jak wspominałem w kilku wywiadach, czuje się fizycznie najlepiej w ciągu całej mojej kariery. To dobry fundament do dalszego działania. Wiem, że stać mnie na wiele i mam motywację do walki.

W skokach wpływ na wynik maja detale, o których czasami się nie wie. Tym bardziej widocznym elementem jest atmosfera w grupie - jaki ona ma wpływ?

- Ma ogromny wpływ, ale ja się cieszę, że ta atmosfera mimo wszystko jest wciąż dobra. W dalszym ciągu dobrze się z chłopakami rozumiemy, przyjaźnimy się i przede wszystkim potrafimy docenić swoją pracę.

Czuje się pan kapitanem tej drużyny?

- Nie, czuję się częścią tej drużyny.

Łukasz Kruczek po sezonie odchodzi. To dobrze czy źle?

- Na razie nie chcę się wgłębiać w ten temat. Dopóki sezon trwa, to on jest moim trenerem. W dalszym ciągu realizujemy nasz plan treningowy, który sobie założyliśmy. A o tym, czy jest to dobra decyzja czy nie i dlaczego odchodzi, będziemy rozmawiać po sezonie, już całkowicie na spokojnie.

Wielu wielkich skoczków w gorszych momentach zaczynało pracę z trenerem indywidualnym. Rozważa pan taką drogę? Kto może być takim trenerem?

- Na ten temat też nie chcę mówić, jest za wcześnie.

A jakie są plusy takiego treningu?

- Nie wiem, bo jeszcze nie trenowałem.

Dochodzą głosy, że niektórzy w drużynie nie szanowali Kruczka.

- Ja skupiam się na sobie, na tym, co ja mogę osiągnąć i nie patrzę się na to, czy są jakieś konflikty. Jeśli tak, to strony same muszą go rozwiązać.

Jaki trener się panu marzy?

- Najlepszy. Chcę po prostu pracować z najlepszymi, a kim on będzie, to nie wiem.

Czy Adam Małysz doradzał coś panu w trakcie sezonu?

- Nie doradzał. Mam sztab szkoleniowy, z którym konsultuję i ustalam swój plan treningowy. Być może ktoś z tego sztabu kontaktował się z Adamem. Ja słucham tego, co mają mi do przekazania moi bezpośredni przełożeni i to do nich mam największe zaufanie.

Czego nauczył pana ten trudny sezon?

- Pokory, a pokory nigdy dość. Na głębsze analizy przyjdzie pora, bo sezon wciąż trwa. Przed nami jeszcze kilka konkursów, w których można się bardzo dobrze zaprezentować. W sumie myślę, że wszystko może się jeszcze przyjemnie skończyć.

O co walczy się w marcu, kiedy sezon dobiega końca?

- Choćby o dobre wrażenie. Sezon, przynajmniej przez media, całościowo jest uznany za nieudany, ale pamiętajmy - my jesteśmy sportowcami, patrzymy też na to z trochę innej perspektywy. Nasza praca ma sens, gdy trwa walka, nawet w pojedynczych zawodach. Mówiąc piłkarsko: dopóki piłka w grze, to warto walczyć.

Czy oprócz dobrych skoków, stawia sobie pan jakieś konkretne cele wynikowe na ten sezon?

- Nie ustalam sobie, jakie dokładnie pozycje chcę zająć. Chcę być po prostu najlepszy, jak tylko w danej chwili jest to możliwe. Wierzę, że stać mnie na wiele, pokazuje to dobrymi skokami. A to, że nie są one zawsze perfekcyjne? Właśnie to należy poprawić.

Mówił pan kiedyś, że skoki to dziwny sport. Wielcy skoczkowie z dnia na dzień stawali się mali. Czy w ciągu sezonu miał pan obawę, że może być pan następnym?

- Wiadomo, że kiedy coś nie wychodzi, to ma się różne myśli. Ja też miałem chwile zwątpienia, ale otaczam się najlepszymi ludźmi na świecie. Kiedy miałem wątpliwości odnośnie tego, co robię, to oni w dalszym ciągu wierzyli i utwierdzali w przekonaniu, że będzie dobrze. Dzięki temu mogę dalej uprawiać sport i za to będę im dozgonnie wdzięczny.

Zobacz wideo

Podobno każdy zna się na skokach. A ty? Sprawdź się!

Więcej o: