Kamil Stoch: - Oczywiście, że były. W tym sezonie oddałem przecież kilka dobrych skoków. Przykład? Nawet te w Wiśle. Czysta przyjemność, tym bardziej, że miało to miejsce przed własną publicznością. Kiedy widzę reakcję ludzi, to radość wraca do mnie. Ostatnio cieszą mnie nawet skoki w kwalifikacjach, bo dla mnie chcąc nie chcąc, to jest coś w rodzaju konkursu. Muszę przecież przez nie przebrnąć.
- Nie. Na tę chwilę widocznie musiało tak się wszystko ułożyć. Zarówno ja, jak i sztab szkoleniowy mamy świadomość tego, że popełniliśmy błędy.
- Dotyczą one przygotowań, ale chodzi głównie o technikę skoku. Skupiałem się na elementach, na których nie powinienem. Jeśli chodzi o przygotowanie fizycznie, to tak, jak wspominałem w kilku wywiadach, czuje się fizycznie najlepiej w ciągu całej mojej kariery. To dobry fundament do dalszego działania. Wiem, że stać mnie na wiele i mam motywację do walki.
- Ma ogromny wpływ, ale ja się cieszę, że ta atmosfera mimo wszystko jest wciąż dobra. W dalszym ciągu dobrze się z chłopakami rozumiemy, przyjaźnimy się i przede wszystkim potrafimy docenić swoją pracę.
- Nie, czuję się częścią tej drużyny.
- Na razie nie chcę się wgłębiać w ten temat. Dopóki sezon trwa, to on jest moim trenerem. W dalszym ciągu realizujemy nasz plan treningowy, który sobie założyliśmy. A o tym, czy jest to dobra decyzja czy nie i dlaczego odchodzi, będziemy rozmawiać po sezonie, już całkowicie na spokojnie.
- Na ten temat też nie chcę mówić, jest za wcześnie.
- Nie wiem, bo jeszcze nie trenowałem.
- Ja skupiam się na sobie, na tym, co ja mogę osiągnąć i nie patrzę się na to, czy są jakieś konflikty. Jeśli tak, to strony same muszą go rozwiązać.
- Najlepszy. Chcę po prostu pracować z najlepszymi, a kim on będzie, to nie wiem.
- Nie doradzał. Mam sztab szkoleniowy, z którym konsultuję i ustalam swój plan treningowy. Być może ktoś z tego sztabu kontaktował się z Adamem. Ja słucham tego, co mają mi do przekazania moi bezpośredni przełożeni i to do nich mam największe zaufanie.
- Pokory, a pokory nigdy dość. Na głębsze analizy przyjdzie pora, bo sezon wciąż trwa. Przed nami jeszcze kilka konkursów, w których można się bardzo dobrze zaprezentować. W sumie myślę, że wszystko może się jeszcze przyjemnie skończyć.
- Choćby o dobre wrażenie. Sezon, przynajmniej przez media, całościowo jest uznany za nieudany, ale pamiętajmy - my jesteśmy sportowcami, patrzymy też na to z trochę innej perspektywy. Nasza praca ma sens, gdy trwa walka, nawet w pojedynczych zawodach. Mówiąc piłkarsko: dopóki piłka w grze, to warto walczyć.
- Nie ustalam sobie, jakie dokładnie pozycje chcę zająć. Chcę być po prostu najlepszy, jak tylko w danej chwili jest to możliwe. Wierzę, że stać mnie na wiele, pokazuje to dobrymi skokami. A to, że nie są one zawsze perfekcyjne? Właśnie to należy poprawić.
- Wiadomo, że kiedy coś nie wychodzi, to ma się różne myśli. Ja też miałem chwile zwątpienia, ale otaczam się najlepszymi ludźmi na świecie. Kiedy miałem wątpliwości odnośnie tego, co robię, to oni w dalszym ciągu wierzyli i utwierdzali w przekonaniu, że będzie dobrze. Dzięki temu mogę dalej uprawiać sport i za to będę im dozgonnie wdzięczny.