PŚ w skokach narciarskich. Wiara przeskakuje góry

W sobotę startuje Puchar Świata - drużynówka w Klingenthal. Czy będzie mocny polski sezon, zupełnie inny niż poprzedni? Kwalifikacje w piątek, początek o godz. 18. W sobotę konkurs drużynowy, start o 16.15. W niedzielę konkurs indywidualny, początek o 14. Relacje z Czuba i na żywo w Sport.pl, transmisje w TVP.

Dariusz WołowskiDariusz Wołowski Fot. Sport.pl Brąz drużyny na MŚ w Falun był jak makijaż smutnej rzeczywistości. Dowiódł tylko, że trener Łukasz Kruczek wciąż potrafi przygotować zawodników na najważniejszą imprezę sezonu. Kruczek przekonywał, że w Szwecji poniżej swojego poziomu skakał tylko dwukrotny mistrz igrzysk Kamil Stoch, co było usprawiedliwione kontuzją stawu skokowego i operacją, po której lider kadry stracił 10 konkursów otwierających sezon 2014-15. Co prawda już po powrocie do zdrowia wygrał w Zakopanem i Willingen, stawał na podium w Sapporo i Titisee-Neustadt, ale w Falun lądował indywidualnie dopiero w drugiej dziesiątce. W konkursie drużynowym do finałowego skoku swojego lidera Polacy byli na drugim miejscu.

Stoch irytuje się na sugestie, że dwa złota igrzysk w Soczi i tak dają mu sportową nieśmiertelność. 28-letni mistrz uważa wręcz, że wybitnym startem olimpijskim w Soczi zaledwie zaczął pasmo sukcesów. - Jestem bliżej początku niż końca, wciąż głodny wygrywania. Lata poświęcone skokom dopiero będą procentować - przekonuje. Nie jest to teza karkołomna. Specyfiką polskich skoków jest to, że nie młokosy, ale zawodnicy dojrzali najszerzej rozwijają skrzydła.

Dziś po kłopotach zdrowotnych Stocha śladu już nie ma. Miał w sezonie letnim problemy techniczne, z którymi zmagał się na początku Grand Prix, by pod koniec znaleźć rozwiązanie i wrócić do równowagi. Gdy pytano go przed inauguracją PŚ, jak bardzo jest zmotywowany do sezonu bez mistrzostw świata i igrzysk, odpowiadał, że mimo wszystko do wygrania jest bardzo dużo. - Kryształowa Kula, Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwa świata w lotach oraz polskie konkursy w Wiśle i Zakopanem. Mało? - wyliczał.

Turniej Czterech Skoczni wygrał dotąd jeden Polak - Adam Małysz w 2001 roku. Medal mistrzostw w lotach też mamy jeden - Piotra Fijasa sprzed 36 lat.

Kruczek, Stoch i kilku innych polskich skoczków nie obiecują zwycięstw. Obiecują za to wielkie emocje. Ponoć drużyna nigdy nie była tak silna. Odrodzili się ci, dla których ubiegły sezon był cierpieniem. Dawid Kubacki i Maciej Kot po zajęciu 53. i 65. lokaty w klasyfikacji PŚ zostali zesłani do kadry B, gdzie pracowali z Maciejem Maciusiakiem. Obaj wrócili pod opiekę psychologa. Efekt: Kubacki skakał latem jak nigdy wcześniej, triumfował w dwóch konkursach otwierających Grand Prix. Jak powiedział Kruczek, "nauczył się w końcu wygrywać, co nie każdy dobry skoczek potrafi".

Kryzys Kota był poprzedniej zimy jeszcze głębszy. Po świetnym sezonie olimpijskim w Soczi można było oczekiwać, że zacznie wspierać Stocha w światowej czołówce, a tymczasem kompletnie się pogubił. - Zastanawiałem się nawet, czy nie zająć się czym innym. Ale wytrwałem i chyba znalazłem właściwą drogę - mówi. On też latem skakał dobrze. Piotr Żyła to jedyny, który poprzedniej zimy mógł być z siebie zadowolony, choć nie w 100 procentach. 19. pozycja w klasyfikacji PŚ była do zaakceptowania. Stoch - mimo długiej nieobecności z powodu kontuzji - był w PŚ dziewiąty. Tylko dwóch skoczków Kruczka znalazło się czołowej czterdziestce. Dziś optymizm w ekipie aż kipi, choć skoki są dyscypliną, w której wyniki osiągane latem i zimą mogą być kompletnie inne. Długie loty latem sprawiły jednak, że trener Kruczek ma prawo wystawić do dzisiejszych kwalifikacji przed niedzielnym konkursem indywidualnym maksymalną liczbę zawodników. Zabrał do Klingenthal siedmiu skoczków: Stocha, Żyłę, Kubackiego, Kota, Klemensa Murańkę, Jana Ziobro i Bartłomieja Kłuska.

Sezon zacznie się jednak od konkursu drużynowego w sobotę. Już wtedy będzie można wstępnie zweryfikować formę czterech zawodników Kruczka. W konkursach zespołowych letniego Grand Prix wygrali w Wiśle i byli drudzy za Niemcami w Hinterzarten.

Trener kadry odniósł też dyplomatyczny sukces. Był jednym z zabiegających o to, by FIS zmienił przepisy. Kombinezony zawodników będą teraz kontrolowane przed oddaniem skoku, co ma zmniejszyć pole do nadużyć. Wszyscy skoczkowie manipulowali przy sprzęcie, starając się zwiększyć swoją powierzchnię nośną. Tymczasem sprawdzani byli tylko niektórzy, już po skoku i w razie niezgodności z regulaminem dyskwalifikowani. Najlepszemu skoczkowi ubiegłego sezonu Severinovi Freundowi przytrafiło się to w Titisee-Neustadt (ukarany za zbyt długie narty), Stochowi zdarzyło się to podczas konkursu drużynowego w Willingen (zbyt duży kombinezon). - Nikt nie był święty - komentował niedawno Stoch. - Nowy system to ukróci. I dobrze.

Czy przygotowałeś się do sezonu skoków narciarskich? [QUIZ]

Czy Polacy staną na podium w drużynowym konkursie w Klingenthal?
Więcej o: