Skoki narciarskie 2015/2016. Być jak Matti Nykaenen

Sezon, w którym nie odbędą się ani igrzyska olimpijskie, ani mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym może dać nam drugiego skoczka w historii, który wygra absolutnie wszystko. W styczniu dołączyć do Mattiego Nykaenena może albo Kamil Stoch, albo Simon Ammann. Start sezonu w piątek w Klingenthal. Relacja na żywo z kwalifikacji w Sport.pl o godz. 18

Adam Małysz jako jedyny w historii wygrywał Puchar Świata trzy razy z rzędu, a mistrzem świata indywidualnie był aż cztery razy. Janne Ahonen pięciokrotnie wygrał Turniej Czterech Skoczni, Sven Hannawald jest jedynym skoczkiem w historii, który zwyciężył we wszystkich czterech konkursach jednej edycji tej imprezy. Ale Małysz mimo worka medali z igrzysk (trzy srebrne i jeden brązowy) nigdy nie był mistrzem olimpijskim, a w mistrzostwach świata w lotach najwyżej otarł się o medal (czwarte miejsce w Planicy, w 2010 roku). Ahonen indywidualnie nigdy nie wywalczył medalu na igrzyskach, a w lotach był "tylko" dwa razy drugi i dwa razy trzeci. O Hannawaldzie w ogóle nie ma co mówić - on poza wielkim triumfem w TCS wygrał jeszcze "zaledwie" dwa złota i srebro MŚ w lotach, a na igrzyskach, w mistrzostwach świata i Pucharze Świata był najwyżej drugi.

Wszyscy wymienieni byli wielkimi skoczkami, każdy pod jakimś względem przeskoczył Nykaenena. Ale to legendarny Fin jest jedynym zawodnikiem w historii tego sportu, który wygrał absolutnie wszystko. W 1982 roku po raz pierwszy został mistrzem świata, w 1983 po raz pierwszy wygrał Turniej Czterech Skoczni i Puchar Świata, w 1984 zdobył swoje pierwsze olimpijskie złoto, a w 1985 - jedyne złoto MŚ w lotach.

W styczniu 2016 roku swoje szanse na powtórzenie wyczynu Fina będą mieli Ammann i Stoch.

Szwajcar to aż czterokrotny mistrz olimpijski, pod względem indywidualnych osiągnięć na igrzyskach jest najlepszy w historii. Mistrzem świata w skokach i lotach oraz zdobywcą Pucharu Świata był po razie, a Turniej Czterech Skoczni już cztery razy kończył na podium, ale nigdy na najwyższym stopniu (ma dwa drugie i dwa trzecie miejsca). Tuż przed startem sezonu 34-latek twierdzi, że formę szykuje dopiero na Engelberg, czyli ostatnie zawody przed TCS. Chcąc poprawić technikę lądowania, przez którą i tracił punkty za styl, i zaliczał groźne dla zdrowia upadki, Ammann wprowadził dużą zmianę, zwłaszcza jak na tak zaawansowanego wiekowo zawodnika. Od kilku miesięcy szwajcarski mistrz ląduje wysuwając do przodu prawą nogę, a nie jak przez lata lewą.

Bez rewolucji do sezonu szykował się Stoch. Podwójny mistrz olimpijski z Soczi z 2014 roku, zdobywca Kryształowej Kuli z tego samego roku i mistrz świata z Val di Fiemme z roku 2013, w formie powinien być od początku. Sam przyznaje, że chce przez cały sezon spisywać się tak, by skończyć go w czołowej trójce klasyfikacji generalnej (u bukmacherów jest drugim faworytem do zdobycia Kryształowej Kuli, efortuna.pl na jego triumf wystawia kurs 6, niższy - 4,5 - oferuje tylko na broniącego trofeum Severina Freunda). Czy jest realne, że w ciągu niecałych dwóch tygodni (licząc od ostatniego konkursu TCS w Bischofshofen do walki o medale MŚ w lotach w Bad Mitterndorf) tego sezonu 28-latek stanie się skoczkiem drugim po "Bogu"?

O odpowiedź będzie łatwiej im bliżej będziemy stycznia. Ale nawet jeśli Stoch dominowałby w Klingenthal, Kuusamo, Lillehammer, Niżnym Tagile i Engelbergu, to na Turniej Czterech Skoczni i tak nie mógłby jechać pewny swego.

W sezonie z igrzyskami w Soczi na niemiecko-austriacką imprezę lider naszej kadry jechał jako lider Pucharu Świata, który w dwa weekendy poprzedzające TCS na 400 możliwych do zdobycia punktów zdobył 360 (był drugi i pierwszy w Titisee-Neustadt oraz drugi i pierwszy w Engelbergu). Ale w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen był kolejno 13., siódmy, trzeci i ósmy, co w klasyfikacji generalnej turnieju dało mu dopiero siódmą pozycję.

Jeszcze mocniej rozczarowani polscy kibice byli 50. edycją Turnieju Czterech Skoczni. Przed nim z dziewięciu indywidualnych konkursów Pucharu Świata w sezonie 2001/2002 Małysz wygrał sześć, na podium nie było go tylko raz - w Engelbergu, gdzie zajął czwarte miejsce wyłącznie za sprawą skandalicznie niskich not sędziowskich (powinien tamte zawody wygrać). Polak skakał wówczas rewelacyjnie, dzięki niemu po raz pierwszy w historii na podium PŚ stanęła nasza drużyna (trzecie miejsce w Villach), dziennikarze nie tylko z naszego kraju spodziewali się, że zostanie pierwszym zawodnikiem w historii, który wygra TCS nie dając się pokonać w żadnym z konkursów.

Finalnie, co doskonale pamiętamy, w takiej roli wystąpił Hannawald. A Małyszowi zostały tylko miejsca na podium w Ga-Pa (trzecie) oraz w Innsbrucku (drugie) i czwarta pozycja w "generalce".

Od tamtych wielkich dni Hannawalda Niemcy nie doczekali się nikogo, kto wygrałby Turniej Czterech Skoczni. Dopiero w ostatniej edycji - dzięki Richardowi Freitagowi - mogli się cieszyć z wygranej swojego skoczka w jednym z konkursów TCS (w Innsbrucku). Teraz mają prawo liczyć, że najlepszy ostatniej zimy Severin Freund pogodzi Stocha, Ammanna i Austriaków, którzy wygrali aż siedem ostatnich edycji TCS.

Jeśli Freund spełni oczekiwania, w dorobku będzie miał cztery z pięciu najważniejszych triumfów i tak jak Gregorowi Schlierenzauerowi do doskoczenia do Nykaenena będzie brakowało mu już "tylko" olimpijskiego złota. Ale igrzyska dopiero w 2018 roku. A pod koniec 2015 i na początku 2016 roku będzie na tyle ciekawie, że na pewno nie będziemy jeszcze myśleć o Pjongczangu.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA