Jak to policzyliśmy? Na potrzeby naszej analizy zsumowaliśmy wyniki uzyskane przez skoczków różnych narodowości w czwartkowym konkursie indywidualnym.
Osiem reprezentacji miało w startującej pięćdziesiątce po czterech skoczków, a Polacy nawet pięciu, gdyż przysługiwał im dodatkowy zawodnik dzięki broniącemu tytułu Kamilowi Stochowi. Polakom liczymy więc czterech najlepszych skoczków, nie biorąc pod uwagę wyniku najsłabszego z nich, Aleksandra Zniszczoła.
Jeżeli któryś ze skoczków nie awansował do II serii, mnożymy jego wynik z pierwszej razy dwa. Dodatkowo kalkulację skomplikował Niemiec Andreas Wellinger, który nie przystąpił do konkursu. Jego reprezentacji policzyliśmy więc podwójne punkty za najsłabszego w zespole Richarda Freitaga.
* Wellinger nie skakał, policzyliśmy mu ten sam wynik jaki miał Freitag
Co z tego wynika? O złoto powinni walczyć Norwegowie i Niemcy, o ile ci drudzy wystawią czwartego zawodnika, który nie będzie dużo słabszy od Freitaga. Austriacy też mogą liczyć na medal, a w przypadku lepszego występu Poppingera mogą powalczyć o wygraną.
Polacy mają czwarty wynik, ale do Austriaków tracą prawie 40 punktów, a nad Japończykami mają przewagę niespełna dziesięciu. By walczyć o medal, podopieczni Kruczka muszą skakać w sobotę dużo lepiej niż w czwartek. Relacja Z Czuba i na żywo od 17 w Sport.pl.