PŚ w Wiśle. Szturc: Stoch coraz bardziej pewny siebie

- Oby tylko kierownikiem konkursu nie był wiatr, a wtedy Stoch zrobi swoje. Na treningach widziałem, że jest coraz bardziej pewny siebie - mówi Jan Szturc przed polskimi konkursami Pucharu Świata w skokach. Trener z Wisły, który odkrył talenty m.in. Adama Małysza i Piotra Żyły, a teraz współpracuje z kadrą, wierzy, że w Wiśle i Zakopanem podopieczni Łukasza Kruczka osiągną najlepsze wyniki w bieżącym sezonie i zyskają pewność siebie przed lutowymi MŚ w Falun. W czwartek o 11 kwalifikacje, o 17.30 konkurs. Relacje na żywo w Sport.pl

Łukasz Jachimiak: Nie rozpieszcza skoczków pańska Wisła. W sobotę i niedzielę pogoda pozwoliła rozegrać tylko po jednej serii zawodów Pucharu Kontynentalnego, podobno na czwartkowy konkurs Pucharu Świata prognozy też nie są dobre?

Jan Szturc: W środę też miało wiać, a jednak było cicho i spokojnie. Przed południem byłem na skoczni, obserwowałem zeskok i widziałem, że wstążki umieszczone na jego długości prawie się nie ruszały. Mam nadzieję, że mimo rzeczywiście złych prognoz w czwartek też pogoda się nad nami zlituje i uda się rozegrać konkurs w równych warunkach. Niech nawet będą trudne, ale niech wiatr nie kręci, niech wieje w jednym kierunku, sprawiedliwie dla wszystkich.

Po co był pan w środę na skoczni? Nasi zawodnicy dostali możliwość oddania dodatkowych skoków?

- Nie, obiekt był odbierany przez delegata technicznego Pucharu Świata, ja w tym procesie uczestniczyłem. Dla zawodników skocznia była zamknięta. Trening nasza kadra miała we wtorek późnym popołudniem.

Podobno w bardzo trudnych warunkach?

- Można powiedzieć, że w ekstremalnych. Ale każdy oddał po dwa skoki i Łukasz Kruczek wybrał skład.

Czego po tym składzie możemy się spodziewać? Polskie konkursy będą wreszcie przełomowe dla polskich skoczków, którzy od początku zimy rozczarowują?

- Na pewno możemy liczyć na to, że dobrze spiszą się Maciek Kot i Janek Ziobro, którzy w Wiśle wygrali kilka dni temu konkursy Pucharu Kontynentalnego. Sprawdzili się w bardzo trudnych warunkach, oddali dobre skoki - dalekie i ładne technicznie. Myślę, że po tak trudnych zawodach nabrali w siebie wiary. Powinni przystąpić do konkursu z przekonaniem, że znów stać ich na ładne skakanie. O Kamila Stocha i Piotrka Żyłę możemy być spokojni - jeśli tylko nie będą mieli pecha do warunków, to uplasują się wysoko, bo są w formie. A jeśli chodzi o pozostałych zawodników z naszej "12", to jestem przekonany, że zdecydowana większość z nich poradzi sobie w przedpołudniowych kwalifikacjach, a po kilku godzinach, w zawodach, też będzie ich stać na niespodzianki. Weźmy takiego Klemensa Murańkę, który w Pucharze Kontynentalnym zajął na tej skoczni dwa drugie miejsca. Wygląda na to, że na tym obiekcie się odbudował.

Kto skakał najlepiej na wtorkowym treningu?

- Warunki były bardzo nierówne, trudno porównać skoki, bo zupełnie różne były siła i kierunek wiatru, a przez to też odległości. Ale nikogo chyba nie zaskoczę, mówiąc, że najlepiej radzili sobie Kamil i Piotrek. Niektórych warunki deprymowały, ale generalnie było widać, że tę skocznię chłopcy znają.

Rezygnując z lotów w Bad Mitterndorf, Stoch nadrobił trochę czasu, który stracił w pierwszej części sezonu, gdy zamiast startować i trenować, przechodził najpierw operację, a później rehabilitację stawu skokowego?

- U Kamila wyraźnie widać, że skoki są już powtarzalne. Widziałem to nie tylko w trudnych warunkach w Wiśle-Malince, ale szczególnie dzień wcześniej. Wtedy skakał w Szczyrku, na skoczni normalnej. Na trudnym technicznie, naprawdę wymagającym obiekcie nasz mistrz był wyraźnie coraz bardziej pewny siebie. Oby tylko w czwartek kierownikiem konkursu nie był wiatr, a wtedy Stoch zrobi swoje (u bukmacherów jest piąty w kolejce do zwycięstwa - Fortuna wystawia kurs 9 na jego wygraną, przy kursach 5,5 na triumf Hayboecka, 6 na Krafta, 7 na Prevca i 8 na Freunda).

Mamy trzy konkursy u siebie - w Wiśle indywidualny, w Zakopanem drużynowy i indywidualny. Zgodzi się pan, że najwyższy czas na pierwsze w tym sezonie podium z Polakiem?

- Na pewno miejsce na "pudle" jest nam potrzebne. I wierzę, że w równych warunkach będziemy mieli z naszych zawodników pociechę. Austriacy od lat pokazują, jak dobrze czują się na swoich skoczniach, wygrywając w Innsbrucku i Bischofshofen konkursy Turnieju Czterech Skoczni. Nam tej zimy nie idzie, ale pamiętajmy, jakie triumfy w Polsce święcili już i Adam Małysz, i Kamil Stoch, i drużyna. Chłopcy znają te obiekty jak własną kieszeń, w Wiśle i w Zakopanem lepiej niż gdzie indziej czują się na dojeździe, a to ważne w pracy nad ustabilizowaniem pozycji dojazdowej. Jak pogoda dopisze, to w Polsce wrócą na dobrą drogę w przygotowaniach do Falun. Bardzo czekamy na dobry wynik, bo przed mistrzostwami świata trzeba nam wiary i jeszcze większej motywacji do pracy. Sukces dałby jedno i drugie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.