PŚ w Wiśle. Podmuch dla Polaków

Niemiec Andreas Wellinger wygrał konkurs w Wiśle, wyprzedzając Kamila Stocha o 0,9 pkt. Polak obronił pozycję lidera Pucharu Świata. Prowadzący po pierwszej serii Jan Ziobro był szósty

- Telemark! - krzyknął Łukasz Kruczek, gdy w pierwszej serii konkursu w Wiśle Kamil Stoch osiągnął 134,5 metra. Lider Polaków osiągnął większą odległość niż prowadzący kolega z kadry Jan Ziobro, ale przez złe lądowanie stracił sporo punktów i zajął dopiero piąte miejsce. Tuż przed nim był Gregor Schlierenzauer zagrażający Polakowi w walce o pozycję lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W drugiej serii Stoch musiał jej bronić, co mu się udało.

Najbardziej rozczarowany w pierwszej serii mógł być jednak Peter Prevc. Powiało mu tak szczęśliwie, że poleciał na 140,5 metra powyżej rekordu skoczni imienia Adama Małysza. Podparł jednak lądowanie i rekord nie został mu zaliczony. Złe noty za styl zepchnęły go na 13. pozycję. Rewelacyjny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni Thomas Diethart znalazł się tuż za Stochem, na szóstej pozycji.

Rewelacją dnia był jednak Ziobro, który przypomniał sobie wysokie loty z Engelbergu, gdzie dwa razy stawał na podium (pierwszym i trzecim stopniu). Kiedy podczas słabszego Turnieju Czterech Skoczni pytaliśmy go o nagły wzlot i równie nagły spadek formy, powiedział: - Za pięć lat będę mógł gadać z wami inaczej, kiedy tylko nabiorę doświadczenia.

Chodziło mu o TCS, prestiżowe zawody, wyjątkowo dla polskich skoczków trudne, który wygrał tylko Małysz, w dodatku będąc w życiowej formie.

Polskie konkursy (w Wiśle i Zakopanem) to dla kadry Łukasza Kruczka finisz rywalizacji o pięć miejsc na igrzyskach w Soczi. Stoch ma pozycję w kadrze pewną. Maciej Kot i Piotr Żyła chyba także - oni prezentują najbardziej równą formę. Tak jak Klemens Murańka, który w czwartek w Wiśle wygrał kwalifikacje. W konkursie było gorzej, w drugiej serii miał mocny wiatr w plecy i lądował blisko. Przegrał walkę z rewelacyjnym Ziobrą, ale wygrał z wyprzedzającymi go po pierwszej serii Kotem i Dawidem Kubackim (też mieli wiatr z tyłu). Kot skakał po chorobie, był bardzo rozczarowany swoim startem. Fantastycznie zareagował za to Żyła, poprawiając pozycję w drugim skoku. - Jak raz wyszło, to już pójdzie - powiedział skoczek, który skończył w czwartek 27 lat, przewidując, że kłopoty z formą za nim.

Konkurs był loteryjny, wiatr był zmienny, podmuchy z przodu niosły skoczków, z tyłu strącały ich przedwcześnie na zeskok. Prevc pokazał formę w drugim skoku - 132 m, tym razem wylądował dobrze. Zaraz po nim skakał Krzysztof Biegun, ale spadł na dalekie miejsce, za Murańkę. Prevca wyprzedził dopiero Diethart, a Austriaka Stoch, który tym razem zaprezentował modelowy telemark. Emocje sięgały zenitu. Schlierenzauer musiał schodzić z belki startowej, bo podmuchy były za silne. Uzyskał 125 metrów i spadł na dalsze miejsce. Nie wyprzedził Stocha w konkursie ani w klasyfikacji generalnej PŚ. Podium dla Polski stało się pewne. Radość nie trwała długo, bo Andreas Wellinger wyprzedził Stocha o 0,9 pkt. Na szczycie został Jan Ziobro. Skoczył nieźle, ale nie rewelacyjnie i spadł na szóste miejsce. To i tak dla młodego Polaka znakomity wynik.

Na dole Stoch opowiadał, że poniósł go entuzjazm na trybunach. Że do szczytu formy jeszcze trochę brakuje, a w Zakopanem powinno być lepiej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA