PŚ w skokach. Hankus: Biegun nie pokazał granicy swoich możliwości

- Co dwa tygodnie chciał oddawać sprzęt i kończyć ze skokami - mówi o Krzysztofie Biegunie Sławomir Hankus, który przez ostatnie trzy lata trenował go w SMS-ie Szczyrk. - Nigdy nie widziałem Krzyśka tak pewnego w tym, co robi, jak teraz - dodaje. Szkoleniowiec wierzy, że sensacyjny lider Pucharu Świata na dłużej zagości w gronie najlepszych. W piątek i sobotę konkursy w Kuusamo. W piątek kwalifikacje. Transmisja w Eurosporcie, relacja na żywo na Sport.pl o godz. 19.

Łukasz Jachimiak: Krzysztof Biegun po sukcesach nie opowiada, że teraz trudno mu będzie wytrzymać presję oczekiwań, więc chyba nie jest typem sportowca, któremu sukces ciąży?

Sławomir Hankus: Byłem jego trenerem przez trzy lata i nigdy przez ten czas nie widziałem go tak świadomego swej wartości jak teraz i tak pewnego w tym, co robi.

Czyli nie martwi się pan, jak poradzi sobie w Kuusamo, gdzie jako sensacyjny lider Pucharu Świata będzie przez wszystkich bacznie obserwowany?

- Pewność, do jakiej doszedł, daje mu ogromną przewagę nad innymi młodymi zawodnikami. Ona nie pozwala mu się zamartwiać, że coś pójdzie nie tak. Widzę, że uwaga Krzyśka jest skupiona nie na wynikach, a na skakaniu. To wydaje się być kluczem do sukcesu. Właśnie to zawsze powtarzał Adam Małysz.

Bywało, że w Kuusamo nawet Małysz był bezradny, gdy wiatr wpychał go w zeskok. Biegun nie będzie podłamany, jeśli zdarzy mu się coś takiego?

- Jeśli konkursy mu nie wyjdą ze względu na trudne warunki, to on sobie z tym poradzi. Nauczył się już, że skoki to nieprzewidywalny sport. Przecież nikt nie przewidział choćby tego, że w Klingenthal w niekorzystnych warunkach nie zdecydują się skoczyć Gregor Schlierenzauer i Anders Bardal. Krzysiek wie, że nie można się przejmować niepowodzeniami, kiedy nie wynikają one z własnych błędów.

Aż tyle nauczył się latem, kiedy nagle wskoczył do światowej czołówki?

- Na pewno świetne skakanie latem dodało mu bardzo dużo wiary w to, że potrafi skakać na wysokim poziomie i że może wygrywać z najlepszymi. A teraz już wie na pewno, że gorliwa i spokojna praca owocuje. Jestem przekonany, że u niego nie będzie efektu wody sodowej. To dobry, poukładany chłopak. Kulturalny, zawsze uśmiechnięty.

W Kuusamo o uśmiech pewnie będzie mu trudniej, bo zaraz po Klingenthal dowiedział się o śmierci swej babci, a w tygodniu uczestniczył w pogrzebie.

- To oczywiście bardzo przykra sytuacja, ale uważam, że nie zaburzyła ani przygotowań do kolejnych startów, ani nie zaburzy już samych występów Krzyśka w Kuusamo.

Na jakie wyniki Bieguna pan liczy, zakładając, że kolejności nie ustali wiatr?

- Do poziomu, na jakim się obecnie znajduje Krzysiek, doszedł spokojnym treningiem. Kiedy w konkursie drużynowym w Klingenthal miał indywidualnie czwarty wynik, byłem przekonany, że w niedzielę spokojnie załapie się do czołowej "piętnastki", a po cichu wierzyłem, że wskoczy do "ósemki". Teraz liczę, że to, co pokazał w Klingenthal, nie jest granicą jego możliwości. Mam nadzieję, że to był piękny początek.

W styczniu Biegun był w cieniu Klemensa Murańki, który zostawał wicemistrzem świata juniorów. Do drużyny, która też zdobyła srebro, Robert Mateja wybrał go w ostatniej chwili. Potrafi pan wytłumaczyć, jak to się stało, że chłopak tak szybko zrobił aż tak duży postęp?

- Tak jest, że niektórzy zawodnicy pokazują pełnię talentu szybko, że mają lepsze predyspozycje, a inni muszą wszystko wypracować. Nie da się zestawić ze sobą dwóch skoczków, bo fizjologicznie są różni.

Biegun wyróżniał się czymś szczególnym, kiedy pan go trenował?

- Jak dla wszystkich małych chłopaków inspiracją był dla niego Adam Małysz, ale do sportu Krzysiek trafił trochę przez przypadek. Na treningi namówił go kolega z Gilowic Michał Pyclik, a potencjał zauważyli w nim trenerzy Bronisław Porębski i Stanisław Ustupski. W Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku spędził sześć lat, przez ten czas nauczył się tyle, by zasłużyć na powołanie do reprezentacji Polski, ale zanim to nastąpiło, było kilka trudnych momentów. Nieraz siadaliśmy z trenerami Wojciechem Tomasiakiem i świętej pamięci Tadeuszem Pawlusiakiem, żeby z Krzyśkiem poważnie dyskutować o jego słabościach i zwątpieniach.

No właśnie - po jego sukcesie w Klingenthal ten motyw często się przewija.

- Krzysiek średnio co dwa tygodnie chciał oddawać sprzęt do magazynu szkolnego i kończyć ze skokami. Z czasem zaczęliśmy się z tego śmiać, bo co się umówił, że w poniedziałek ten sprzęt zda, to przychodził do mnie i mówił "trenerze, chciałbym dać sobie jeszcze dwa tygodnie, spróbuję coś zmienić, a jak nie wyjdzie, to wtedy sprzęt oddam". To się stało zabawnym rytuałem. A nawet czymś więcej, bo w końcu dzięki takim małym interwałom Krzysiek zawsze coś poprawiał, robił stałe postępy. Z tym zawsze będzie mi się kojarzył. No i z pysznymi śledziami, które przywoził nam od swojej mamy na każdy przedświąteczny poczęstunek.

Śledź początek sezonu ze Sport.pl

Sezon w biegach startuje już w ten weekend w fińskim Kuusamo. Justynę Kowalczyk czeka najpierw sprint stylem klasycznym (piątek od 12.30), potem bieg na 5 kilometrów stylem klasycznym (sobota od 10) i na 10 kilometrów stylem dowolnym (niedziela od 10.30). Relacje Z Czuba i na żywo oczywiście w Sport.pl.

W Kuusamo mamy swojego wysłannika. Zapraszamy do śledzenia Sport.pl, a także bloga Pawła Wilkowicza , gdzie znajdziecie wszystkie ciekawostki i przemyślenia z otwarcia sezonu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA