Skoki narciarskie. Żyła: Nie wiem, czy Kruczek czyta to, co piszę

- Zawsze piszę to, co w danym momencie przyjdzie mi do głowy. Nie zastanawiam się nad tym za bardzo - mówi Piotr Żyła o swojej twórczości na Facebooku. W niedzielę zawody indywidualne w Willingen. Transmisja od godz. 14 w TVP1 i Eurosporcie, relacja na żywo w Sport.pl.

Łukasz Jachimiak: W Willingen skaczesz słabo, w Klingenthal, gdzie będziecie walczyć w środę, też nigdy nie błyszczałeś, a później będziesz trenował z kadrą w Szczyrku, odpuszczając Oberstdorf. Może powinieneś przekonać trenera Łukasza Kruczka, żeby puścił cię na loty?

Piotr Żyła: No bardzo lubię latać, ale wiadomo, że priorytet mają mistrzostwa świata, więc pasowałoby się do nich trochę przygotować i tam skakać jak najlepiej. Chociaż skład na Val di Fiemme nie jest podany, jeszcze tak naprawdę nie wiem, gdzie pojadę. Jak będę tak skakał jak teraz to nie będzie dobrze.

Nie kokietuj, pozycję masz niezagrożoną. Za tydzień będzie ci ciężko, bo koledzy z innych reprezentacji będą latać w Oberstdorfie, a ty będziesz tylko mógł zrobić przerwę w treningach i na nich popatrzeć.

- Jak forma jest dobra, to człowiekowi chce się jechać na zawody i walczyć. Ja się teraz męczę, trzeba zrobić coś, żeby to się skończyło.

Dlaczego się męczysz? Co się stało, że przestałeś wskakiwać do pierwszej "dziesiątki" poszczególnych konkursów Pucharu Świata?

- Mam problemy, ale na pewno one nie są ogromne. Gubię się na dojeździe do progu, za bardzo staję na palcach i przez to nogi nie pracują w momencie odbicia tak, jak powinny. Przeciągam skoki do przodu, później ciężko z tego coś zrobić, bo brakuje i wysokości, i szybkości, żeby odlecieć.

A propos odlatywania - Jan Szturc, który prowadzi cię w Wiśle Ustroniance, twierdzi, że dojrzałeś do tego, żeby wskakiwać na podium PŚ. Myli się?

- Wiem, że na to mnie stać, umiem oddawać naprawdę superskoki, ale też jestem trochę taki, że z dnia na dzień może mi coś przestać grać. Jak mam gorszy czas, to szybko mi się wszystko sypie i później muszę powoli to odbudowywać. Najlepiej jest, jak pojawia się skocznia, która mi leży. Jak w Vikersund. Tam siadam na belkę i nie myślę, bo wiem, że będzie dobrze. W Willingen tak nie jest, tu muszę kombinować, myśleć, co poprawić. A to na zawodach jest najgorsze.

W Val di Fiemme myślisz czy nie? Jak ci się dojeżdża do progów tamtejszych skoczni?

- Średnią lubię, ona mi leży. Gorzej z tą dużą, ale byliśmy tam na obozie i pojedyncze skoki miałem dobre. Nie mogę narzekać, nawet w Harrachovie, gdzie rozbieg bardzo mi nie pasował, dałem radę przyzwoicie skoczyć. Prawda jest taka, że wszędzie się da. Tylko trzeba spokoju.

Trudno o spokój, kiedy każdy z was przyznaje, że ma z czymś problem, a na skoczni widać to wyraźnie. Do podium konkursu drużynowego w Willingen straciliście prawie 55 punktów. Wierzysz, że na mistrzostwach nie będzie tak samo?

- Skoki to jest taki sport, że przez bardzo krótki okres można wszystko pozmieniać. Do mistrzostw świata jest tyle czasu, że powinno być dobrze.

Co dokładnie zrobicie na treningach w Szczyrku, żeby tak było?

- Jeszcze nikt z nas nie jest pewny, że tam pojedzie. No, chyba tylko Kamil.

Nie żartuj, ty i Maciek Kot też.

- No, możliwe, że też. Będziemy musieli dopasować sprzęt, ustabilizować pozycję dojazdową i znów czerpać przyjemność ze skakania.

Dostaniecie przed mistrzostwami nowe kombinezony?

- Tak, do Włoch zabierzemy po dwa najlepsze, wcześniej będziemy je testować i już na mistrzostwach będziemy skakać w tych najlepszych.

Latem testowaliście buty podobne do tych, w jakich Anders Jacobsen robił furorę na Turnieju Czterech Skoczni. Teraz do nich wrócicie czy definitywnie z nich zrezygnowaliście?

- Przed mistrzostwami już tych butów nie będziemy próbować, ale latem pewnie tak, bo to jest dobry czas na różne testy. Wtedy warto próbować nowych rzeczy, a teraz trzeba spokoju.

Piotr Żyła rozsądny? Po tym, co wypisujesz na Facebooku trudno uwierzyć.

- Nie wiem, co powiedzieć.

Sam wszystko piszesz?

- Tak, chociaż hasło ma też moja i żona i czasem go używa. Ale tylko żeby poprawiać błędy, które robię (śmiech).

Nie chce cię cenzurować? Czasem ostro komentujesz.

- Każdy ma prawo do komentowania. Czego tu się bać? Zawsze piszę to, co w danym momencie przyjdzie mi do głowy. Nie zastanawiam się nad tym za bardzo. Piszę, wysyłam, i tyle. Tak samo jest ze zdjęciami. Jak mam pomysł, to robię i wstawiam. Żaden problem, mamy wolny kraj, nie? (śmiech).

A trener Kruczek czyta i ogląda?

- Ha, ha, nie wiem.

Skoro nic nie mówi, to pewnie nie.

- Nic nie mówi, ale chyba nic strasznego tam nie robię? Chociaż nie wiem (śmiech).

Nie dość, że sam przesiadujesz przed komputerem, to jeszcze zachęcasz do tego kolegów. Na założenie konta namówiłeś Maćka Kota.

- Razem w pokoju zawsze mieszkamy, więc tak wyszło. W ogóle to ja mam konto, bo sponsor tego wymagał. Najpierw nie chciałem, żona mi to założyła, a teraz sam sobie wszystko prowadzę i dobrze się bawię. Jak tylko znajduję internet w hotelu, to chętnie coś fajnego z zawodów wrzucę, bo na nich zawsze coś się dzieje.

Który sponsor wpadł na taki pomysł?

- Grupa Azoty. W umowie miałem zapisane, że powstanie moja oficjalna strona, no to ją mam (śmiech).

Teraz razem z Maćkiem Kotem brylujecie w sieci, przydałoby się, żebyście też wspólnie zdobyli medal.

- Chcielibyśmy, ale jeszcze dużo pracy przed nami.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.