- Nie do końca potrafię wyczuć tę skocznię, nie mogę się do niej dopasować. Może powinienem się rozluźnić i skoczyć z zamkniętymi oczami - zażartował lider polskiej reprezentacji po sobotnim konkursie drużynowym. Spisał się przeciętnie, tak jak cała drużyna Łukasza Kruczka, która zajęła dopiero siódme miejsce.
- Powinniśmy osiągnąć więcej - mówił Stoch. Mimo niepowodzenia nie stracił nadziei przed niedzielnymi zawodami indywidualnymi. - Bywały konkursy, w których na treningach nie szło, a w zawodach odcinałem się od negatywnego myślenia i czerpałem radość z tego, co robię. To dawało efekty.
W niedzielę też przyniosło. Stoch skakał bardzo dobrze. Wygrał serię próbną. Przed pierwszym skokiem konkursowym sędziowie obniżyli rozbieg, bo wiało mocno pod narty i Polak wylądował na czwartym miejscu. Zawody skończył piąty. Odrobił trochę strat do wyprzedzających go w klasyfikacji generalnej Austriaków Koflera i Gregora Schlierenzauera oraz powiększył przewagę nad goniącym go Thomasem Morgensternem. Podopieczni Aleksandra Pointnera ponieśli w Willingen sromotną klęskę - najlepszy z nich Martin Koch był ósmy. Kofler odpadł w pierwszej serii, Schlierenzauer i Morgenstern skończyli w drugiej dziesiątce.
To był jeden z najgorszych weekendów austriackich skoczków od wielu lat. Absolutni liderzy ostatnich sezonów wydają się być w odwrocie. W sobotę przegrali z Norwegami konkurs indywidualny - zresztą po raz drugi w tym sezonie, wcześniej w grudniu w czeskim Harrachovie. W niedzielę byli tłem w zawodach indywidualnych.
Tak pięknego konkursu jeszcze w tym sezonie nie było. Skocznia w Willingen to "prawie" mamut. Jej rekord wynosi 152 m i należy do Fina Janne Ahonena. Kiedy wieje pod narty, można tam dosłownie fruwać. No i w niedzielę odbyło się prawdziwe latanie. W drugiej serii aż 11 skoczków przekroczyło barierę 140 m. Lider zmieniał się co chwilę, ale po pierwszej i drugiej serii pozostał nim Norweg Bardal, który w sobotnich zawodach drużynowych osiągnął wynik gorszy od Stocha.
W niedzielę nikomu nie pozostawił złudzeń. 30-letni skoczek po raz trzeci w tym sezonie stanął na najwyższym podium. Wcześniej w karierze wygrał tylko raz - w styczniu 2008 roku w Zakopanem. Większych sukcesów w PŚ nie odniósł. Tylko raz, w 2008 roku, skończył sezon w pierwszej dziesiątce. Wtedy był siódmy. Teraz jest w równej, stabilnej formie, która może pozwolić mu nawet na sensacyjny triumf w marcu i odebranie Kryształowej Kuli.
Tak jak szanse na triumf w klasyfikacji generalnej PŚ ma Bardal, tak i przed Stochem otwiera się perspektywa skończenia sezonu w czołowej trójce PŚ. 25-letni skoczek z Zębu imponuje formą przede wszystkim w konkursach indywidualnych. W 12 tegorocznych startach ani razu nie był poza czołową dziesiątką. Dwa razy wygrał, trzykrotnie lądował na podium. Jednak do końca sezonu zostało jeszcze tylko siedem konkursów indywidualnych. Najbliższy, już w środę w Klingenthal, gdzie Kamil Stoch wygrał w ubiegłym roku.