W niedzielę w Zakopanem Stoch był najlepszy. Wygrał swój 35. w karierze konkurs Pucharu Świata. Triumf na Wielkiej Krokwi był dla niego nagrodą za bardzo dobre, równe skoki, jakie prezentował nie tylko na swojej skoczni, ale też we wcześniejszych startach. Stoch przestał mieć pecha do warunków wietrznych, wydawało się też, że przestał popełniać drobne błędy.
Skakanie w Sapporo rekordzista Okurayamy zaczął dobrze. 135,5 metra w pierwszym treningu dało mu najwyższą notę. A w drugim solidne 128 m było czwartym wynikiem. Niestety, po swoim skoku kwalifikacyjnym szósty zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata był zdezorientowany.
- Nie wiem, nie wiem, nie wiem - odpowiedział na pytanie Kacpra Merka. Reporter Eurosportu pytał co się wydarzyło, że w kwalifikacjach Stocha skręciło w powietrzu zaraz po wyjściu z progu. Przez to trzykrotny mistrz olimpijski przypominał w locie Macieja Kota, który od dawna ma tendencję do przekrzywiania sylwetki.
- Kamil dostał boczny podmuch czy popełnił jakiś błąd? - pytamy trenera Doleżala. - Odbił się za wcześnie. Bardzo wcześnie - odpowiada bez wątpliwości czeski szkoleniowiec naszej kadry.
To zaskakujące o tyle, że Stoch przyzwyczaił do spóźniania odbicia. - Tak, on zawsze spóźniał - potwierdza Doleżal. Tak było nawet wtedy, gdy Kamil wygrywał Turniej Czterech Skoczni, zwyciężając we wszystkich konkursach.
Oczywiście jeden błąd nie skreśla naszego skoczka z grona faworytów konkursów w Sapporo. - Treningi były bardzo dobre, bez błędów - informuje Doleżal. A na analizę nieudanego skoku i wyciągnięcie wniosków Stoch i nasz sztab mają prawie dobę. Pierwsze zawody w sobotę o godzinie 8.30 czasu polskiego. Relacja na żywo na Sport.pl Wystąpi w nich sześciu Polaków - poza Stochem Dawid Kubacki (był piąty w kwalifikacjach), Piotr Żyła (15.), Klemens Murańka (39.), Aleksander Zniszczoł (47.) i Andrzej Stękała (49.).