Dawid Kubacki: Nie wiem, czy konkurs miał sens. Wiem, jak Żyła zachowuje się po upadkach

- Spotkałem go dopiero w budzie, kiedy się przemywał. Jak go zapytałem jak jest, to powiedział, że okej i nie dostałem po gębie, a to znaczy, że emocje już opadły - mówi Dawid Kubacki. Siódmy zawodnik pierwszego w sezonie indywidualnego konkursu PŚ w skokach opowiada o upadku Piotra Żyły i tak trudnych warunkach na skoczni, w których zawodnik liczy się z tym, że mimo zielonego światła od jury trener może nie zezwolić na start.

Niedzielne zawody w Wiśle wygrał Daniel Andre Tande. Drugi był Anże Semenić, a trzeci Kamil Stoch. Na skoczni im. Adama Małysza szalał wiatr. Zmienne podmuchy sprawiły, że rywalizacja była niesprawiedliwa.

Martin Schmitt zachwycony Adamem Małyszem. "To, co zrobił, było niesamowite":

Zobacz wideo

Sytuacja pogodowa zmieniała się błyskawicznie.

W trudnych warunkach wystartował m.in. Piotr Żyła. Wiślanin do końca walczył z podmuchami wiatru, przez co zabrakło mu koncentracji przy lądowaniu. A zeskok w Wiśle, nierówny, pokryty sztucznym śniegiem, sprawia zawodnikom problemy nawet wtedy, gdy ich faza lotu nie jest zakłócana przez wiatr.

Trener może nie machnąć mimo zielonego światła. "Będzie dyskwalifikacja, ale będę bezpieczny"

- Nie umiem ocenić czy takie zawody miały sens - komentuje Dawid Kubacki. - Idąc na skocznię nawet w takich warunkach pokładam wiarę w tym, że nie tylko sędziowie, ale i trenerzy wszystko obserwują i kiedy trenerzy widzą, że coś jest nie tak, to nas nie puszczą nawet gdy sędziowie dadzą zielone światło. Ono się świeci 10 sekund, w tyle czasu na skoczni może się bardzo dużo zmienić, trener to obserwuje i może mi po prostu nie machnąć chorągiewką na start, może mnie na belce zatrzymać. Ja sobie wtedy zejdę, zjadę na dół wyciągiem, będzie dyskwalifikacja, ale będę bezpieczny - dodaje.

- Mamy zaufanie do trenera, że nas nie puści, jeśli warunki będą naprawdę złe. A jeżeli zmienią się, kiedy ja już ruszę z belki? Na to już wpływu nie mamy, wtedy pozostaje nam wiara we własne umiejętności - tłumaczy Kubacki.

Niestety, takie sytuacje miały miejsce w niedzielę. Mocny wiatr zmieniał kierunek błyskawicznie. - Warunki były mocno zmienne. Wydaje mi się, że sędziowie robili, co mogli. Ale każdy ma świadomość, że było loteryjnie - ocenia Kubacki. - Jestem zadowolony, że w tych warunkach nie skupiałem się na wszystkim, co się dzieje wokół, tylko na swoich zadaniach. Skoki były dobre, siódme miejsce w porządku - dodaje.

"Siniaki nie będą ładnie wyglądały"

Najgorzej konkurs skończył się Żyły, choć - na szczęście - wygląda na to, że nie odniósł poważnej kontuzji. - Znam Piotrka i wiem jak on się zachowuje po upadkach. Emocji jest wtedy sporo. Spotkałem go dopiero w budzie [tak skoczkowie mówią na swoje domki/szatnie], kiedy się przemywał. Jak go zapytałem jak jest, to powiedział, że okej i nie dostałem po gębie, a to znaczy, że emocje już opadły. Na pewno to nic przyjemnego, siniaki nie będą ładnie wyglądały. Ale chyba nic poważniejszego z tego nie będzie, skończy się na potłuczeniach. Zresztą, Piotrek wybierał się na drugą serię, tylko że się nie dostał - kończy Kubacki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.