Tydzień temu na skoczni Kulm w Austrii Polacy zanotowali najsłabszy występ, odkąd ich trenerem jest Horngacher. Czwórka Stefan Hula, Piotr Żyła, Kamil Stoch i Maciej Kot zdobyła tam łącznie tylko 50 punktów do klasyfikacji Pucharu Narodów. To najgorszy wynik od marca 2016 roku, czyli końcówki pracy z naszą kadrą Łukasza Kruczka.
Suma not uzyskanych przez naszych zawodników na Kulm dała 1407,2 pkt. Lepsi byli: Norwegowie (1567,9 pkt), Słoweńcy (1503,1), Austriacy (1493,3) i Niemcy (1412,2), mimo że w ich składzie brakowało jeszcze Richarda Freitaga.
Na szczęście w Oberstdorfie nasi skoczkowie szybko pokazali, że nie zapomnieli, jak się lata. Na Heini-Klopfer-Schanze od pierwszego dnia rywalizacji spisywali się bardzo dobrze. Tu Horngacher do skakania wybrał "czwórkę" Stoch, Kubacki, Żyła, Hula. I ten zestaw w piątek osiągnął łączną notę 1541,5 pkt. Gdyby tego dnia rozdawano medale drużynom, nasza dostałaby brąz. O 23,8 pkt lepsi od nas byli Niemcy. Bezkonkurencyjni okazaliby się Norwegowie, którzy w sumie zdobyliby aż 1657,8 pkt!
Norwegowie są absolutnymi faworytami niedzielnego konkursu. W jedynej serii rozegranej w sobotę Daniel Andre Tande, Andreas Stjernen, Johann Andre Forfang i Robert Johansson zdobyli łącznie 799,7 pkt. Stoch, Kubacki, Żyła i Hula też spisali się bardzo dobrze. Ich zsumowane noty dają 762,2 pkt. Trzeci Niemcy mają 725 punktów.
W sobotę podopieczni Horngachera skakali więc na pewne srebro, a w piątek na niezagrożony brąz, bo Słoweńcy po podliczeniu byliby na czwartej pozycji, tracąc do Polaków aż 63,2 pkt. Przy takiej przewadze nawet jeden zepsuty skok (np. zakończony upadkiem) nie zepchnąłby naszej drużyny z podium.
W Oberstdorfie Polacy po prostu latają swoje. Oni już w poprzednim sezonie pod wodzą Horngachera pokazali, że w drużynowych konkursach na największych skoczniach pewnie plasują się na podium.
W marcu w 2017 roku w Vikersundzie zajęliśmy drugie miejsce. Wówczas czołówka prezentowała się tak:
1 Norwegia 1572,6 pkt
2 Polska 1538,6
3 Austria 1465,4
4 Słowenia 1424
Nie trzeba skomplikowanych wyliczeń, by zauważyć, że pierwsza ekipa spoza podium straciła do nas ponad 100 punktów.
Tydzień później w Planicy Polska była trzecia. Tym razem z mniejszą przewagą nad czwartym zespołem, ale też podium wywalczyliśmy pewnie.
Czołówka wyglądała tak:
1 Norwegia 1551,6
2 Niemcy 1502,6
3 Polska 1493,8
4 Austria 1471,4
Zresztą, od przyjścia Horngachera mieliśmy dziewięć "drużynówek" w PŚ, z których osiem skończyliśmy na podium, a jedyną wpadkę - szóste miejsce w Kuusamo w bieżącym sezonie - zanotowaliśmy tylko dlatego, że Piotr Żyła nie został dopuszczony do pierwszego skoku ze względu na nieprzepisowy kombinezon. Do tego wygraliśmy najważniejszy konkurs drużynowy, na MŚ w Lahti.
Teraz po raz pierwszy trener zmienił skład. W sobotę postanowił, że w drużynie, tak jak w zawodach indywidualnych, wystąpią Stoch, Kubacki, Żyła i Hula. Ale to nie ma znaczenia, Hula zastępuje Kota, bo po prostu jest w wyższej formie. Teraz wystarczy znów zrobić swoje i z pierwszej tegorocznej imprezy mistrzowskiej wyjedziemy z dwoma medalami. Realnie po srebrze Stocha na taki sam krążek stać naszą drużynę.