- On pewnie nawet nie wie, co się dokładnie stało, choć oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że wygrał - mówi Hannawald. Były mistrz, a obecnie komentator Eurosportu po drugim skoku Stocha w Bischofshofen pojawił się na zeskoku i był jedną z pierwszych osób gratulujących naszemu zawodnikowi. - Kiedy go objąłem, poczułem, że jest bardzo zmęczony. Wtedy wyobraziłem sobie, jak wielka presja na nim ciążyła. Bardzo się cieszę, że ją wytrzymał i że teraz we dwóch jesteśmy w ekskluzywnym klubie - dodaje Niemiec.
Jeszcze kilka dni temu w Innsbrucku Hannawald mówił dziennikarzom, że nie kibicuje Stochowi, ponieważ chciałby pozostać jedynym zawodnikiem w historii turnieju, który wygrał wszystkie cztery konkursy w jednej edycji. Wtedy oświadczył nawet, że postawi piwo każdemu, kto pokona Polaka. - Zaoszczędziłem trochę pieniędzy, bo rywale Kamila nie chcieli się napić. Cóż, wygląda na to, że są profesjonalistami - śmieje się "Hanni"
- Moje napięcie wzrastało z każdym konkursem. Widziałem jak Kamil wygrywa, jak rośnie jego forma i jego pewność siebie. W Innsbrucku już właściwie pogodziłem się z tym, że do mnie dołączy. Do pewnego momentu miałem nadzieję, że mu się nie uda, ale później to się zmieniło, bo on każdym kolejnym skokiem udowadniał mi, że należy mu się takie zwycięstwo - tłumaczy Hannawald.
- Nawet gdyby coś się stało, na przykład gdyby Kamil miał pecha do warunków albo gdyby upadł przy lądowaniu i nie wygrałby w Bischofshofen, to już i tak nie miałbym odwagi, by powiedzieć, że jestem najlepszy - mówi Hannawald, w ten sposób mocno podkreślając wielkość Stocha w 66. Turnieju Czterech Skoczni. - Teraz jesteśmy we dwóch. Nareszcie mogę w swoim klubie z kimś porozmawiać, bo dotychczas mogłem wyłącznie wygłaszać monologi - dodaje.
Niemiec też zastanawia się czy Stoch utrzyma formę do igrzysk olimpijskich, które w połowie lutego odbędą się w Pjongczangu. - Przed startem Turnieju Czterech Skoczni to Richard Freitag był w niesamowitej formie, a Kamil był trochę z tyłu i mógł w ciszy pracować. Teraz to się zmieniło, Kamil jest na topie, a inni zawodnicy są w jego cieniu i mogą spokojnie trenować - zauważa Hannawald. - Może któryś z nich to wykorzysta i odleci? Ale nie jestem pewien, że tak będzie, bo Kamil ma perfekcyjny system skakania i ma wokół siebie bardzo dobry sztab - kończy jeden z dwóch zwycięzców wszystkich czterech konkursów w jednej edycji Turnieju Czterech Skoczni.