Turniej Czterech Skoczni. Sven Hannawald: Mogłem tylko wygłaszać monologi, teraz mam z kim porozmawiać

- Nawet gdyby Kamil miał pecha do warunków albo gdyby upadł i nie wygrałby w Bischofshofen, to i tak nie miałbym odwagi powiedzieć, że jestem najlepszy - mówi Sven Hannawald. Niemiec, który w sezonie 2001/2002 wygrał wszystkie cztery konkursy 50. edycji Turnieju Czterech Skoczni jest pod wielkim wrażeniem tego, w jaki sposób jego wyczyn powtórzył Kamil Stoch
Austria .  Bischofshofen . skocznia  Paul-Ausserleitner-Schanze . Kamil Stoch wygral 66 Turniej Czterech Skoczni Austria . Bischofshofen . skocznia Paul-Ausserleitner-Schanze . Kamil Stoch wygral 66 Turniej Czterech Skoczni MAREK PODMOKŁY

"Cieszę się, że wytrzymał presję"

- On pewnie nawet nie wie, co się dokładnie stało, choć oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że wygrał - mówi Hannawald. Były mistrz, a obecnie komentator Eurosportu po drugim skoku Stocha w Bischofshofen pojawił się na zeskoku i był jedną z pierwszych osób gratulujących naszemu zawodnikowi. - Kiedy go objąłem, poczułem, że jest bardzo zmęczony. Wtedy wyobraziłem sobie, jak wielka presja na nim ciążyła. Bardzo się cieszę, że ją wytrzymał i że teraz we dwóch jesteśmy w ekskluzywnym klubie - dodaje Niemiec.

"Rywale Stocha nie chcieli się napić"

Jeszcze kilka dni temu w Innsbrucku Hannawald mówił dziennikarzom, że nie kibicuje Stochowi, ponieważ chciałby pozostać jedynym zawodnikiem w historii turnieju, który wygrał wszystkie cztery konkursy w jednej edycji. Wtedy oświadczył nawet, że postawi piwo każdemu, kto pokona Polaka. - Zaoszczędziłem trochę pieniędzy, bo rywale Kamila nie chcieli się napić. Cóż, wygląda na to, że są profesjonalistami - śmieje się "Hanni"

Stoch
Stoch MAREK PODMOKŁY

"Do pewnego momentu miałem nadzieję, że mu się nie uda"

- Moje napięcie wzrastało z każdym konkursem. Widziałem jak Kamil wygrywa, jak rośnie jego forma i jego pewność siebie. W Innsbrucku już właściwie pogodziłem się z tym, że do mnie dołączy. Do pewnego momentu miałem nadzieję, że mu się nie uda, ale później to się zmieniło, bo on każdym kolejnym skokiem udowadniał mi, że należy mu się takie zwycięstwo - tłumaczy Hannawald.

Kamil Stoch i Sven Hannawald po konkursie w Bischofshofen. Kamil Stoch i Sven Hannawald po konkursie w Bischofshofen. Fot. Matthias Schrader / AP Photo

"Mogłem tylko wygłaszać monologi, teraz mam z kim porozmawiać"

- Nawet gdyby coś się stało, na przykład gdyby Kamil miał pecha do warunków albo gdyby upadł przy lądowaniu i nie wygrałby w Bischofshofen, to już i tak nie miałbym odwagi, by powiedzieć, że jestem najlepszy - mówi Hannawald, w ten sposób mocno podkreślając wielkość Stocha w 66. Turnieju Czterech Skoczni. - Teraz jesteśmy we dwóch. Nareszcie mogę w swoim klubie z kimś porozmawiać, bo dotychczas mogłem wyłącznie wygłaszać monologi - dodaje.

"Pjongczang? Kamil ma perfekcyjny system i bardzo dobry sztab"

Niemiec też zastanawia się czy Stoch utrzyma formę do igrzysk olimpijskich, które w połowie lutego odbędą się w Pjongczangu. - Przed startem Turnieju Czterech Skoczni to Richard Freitag był w niesamowitej formie, a Kamil był trochę z tyłu i mógł w ciszy pracować. Teraz to się zmieniło, Kamil jest na topie, a inni zawodnicy są w jego cieniu i mogą spokojnie trenować - zauważa Hannawald. - Może któryś z nich to wykorzysta i odleci? Ale nie jestem pewien, że tak będzie, bo Kamil ma perfekcyjny system skakania i ma wokół siebie bardzo dobry sztab - kończy jeden z dwóch zwycięzców wszystkich czterech konkursów w jednej edycji Turnieju Czterech Skoczni.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.