- Szkoda, że Kuba Wolny nie poradził sobie z wiatrem (1,34 m/s w plecy, dodane do noty aż 17,5 pkt bonifikaty, ale odległość tylko 111,5 metra i miejsce 51., do awansu zabrakło mu 0,6 pkt), ale pozostałej piątce kwalifikacje ułożyły się raczej dobrze. Moim zdaniem wszyscy Polacy są faworytami w swoich parach - mówi Jan Szturc.
Jako pierwszy z naszych zawodników w sobotę wystartuje Kot. Już w drugiej parze zmierzy się z Aignerem. Austriak był w kwalifikacjach 24., a Polak 27. dlatego to podopieczny Stefana Horngachera rozpocznie rywalizację tej dwójki i będzie pod skocznią czekał na odpowiedź rywala. - Maciek cały czas nie skacze jeszcze w tym sezonie na tyle, na ile go stać. Ale ma o wiele większe doświadczenie od przeciwnika, powinien się zmobilizować i spokojnie pokazać swoją wyższość - ocenia Szturc.
W Pucharze Świata Kot jest 17., ma 99 punktów, a Aigner zajmuje 28. miejsce i ma w dorobku 41 pkt. Na treningach przed kwalifikacjami na Schattenbergschanze Kot był 36. i 23., a Aigner uplasował się na 62. i 32. pozycji.
Druga para austriacko-polska, która zmierzy się zaraz po parze Kot - Aigner. - Jestem spokojny o Kamila. Na treningach pokazał, że jest w formie, a w kwalifikacjach po prostu kręciło i akurat jemu musiały się trafić gorsze warunki - mówi Szturc, tłumacząc dopiero 28. pozycję zwycięzcy poprzedniej edycji Turnieju Czterech Skoczni. Stoch z wiatrem o sile 0,90 m/s w plecy doleciał w kwalifikacjach tylko do 118. metra. Fettner skorzystał z lepszych warunków i przy podmuchach z tyłu o uśrednionej wartości 0,50 m/s oraz z wyższej o dwie belki pozycji najazdowej osiągnął 125 metrów. W treningach Austriak był wyraźnie gorszy. Miał w nich 56. i 38. wynik. Stoch był czwarty i trzeci. W "generalce" PŚ sobotnich rywali też dzieli sporo. Polak jest czwarty, ma 323 pkt, a Austriak wywalczył 117 pkt i jest 15. - Nie wyobrażam sobie, żeby Kamil nie wygrał w tej parze - mówi Szturc.
Francuz jest jedną z rewelacji Pucharu Kontynentalnego, zajmuje w nim drugie miejsce, za naszym Tomaszem Pilchem. - Na pewno ten 17-latek ma talent, ale dla niego już awans do konkursu jest jakimś sukcesem. Piotrek jest zdecydowanym faworytem. Ostatnio pokazywał, że jego forma idzie w górę i można liczyć, że będzie mocny w całym turnieju - ocenia Szturc.
W kwalifikacjach Żyła był 18., a Learoyd - 33. Polak poprawiał się z każdym skokiem - w pierwszym treningu był dopiero 52., w drugiej serii zajął 24. miejsce. Francuz zajął 55. i 46. pozycję. W Pucharze Świata Żyła jest 10., ma 175 punktów, z Learoyd nie jest sklasyfikowany, bo jeszcze nigdy nie punktował, dopiero niedawno debiutował, startując w Engelbergu, gdzie był 35. i 39.
Druga para francusko-polska. W tym przypadku para złożona z zawodników doświadczonych. - Stefan regularnie punktuje, a ostatnio i na treningach w Zakopanem przed świętami, i w mistrzostwach Polski w Wiśle, które wygrał, pokazywał zwyżkę formy. Francuz nie ma udanego sezonu, nie powinien być groźnym rywalem dla Huli - analizuje Szturc.
W kwalifikacjach 33-latek z Chamonix był 39, a 31-latek ze Szczyrku zajął 12. miejsce. Na treningach Polak był 34. i 31, a Francuz - 38. i 49. W PŚ Hula jest 17., ma 99 punktów, a Descombes ma tylko cztery punkty i zajmuje 44. miejsce.
- Ucieszyłem się już kiedy zobaczyłem, że Dawid bardzo dobrze poradził sobie w pierwszym treningu. To bardzo ważne, że i w tej serii, i w kwalifikacjach przekonał się, że cały czas jest w formie, żeby walczyć z najlepszymi - mówi Szturc. - Może w końcu wszystko sobie tak poukłada w głowie, żeby faktycznie powalczyć w konkursie? - dodaje. Rywalem Polaka będzie 20-letni włoski talent, tegoroczny wicemistrz świata juniorów. Ale w bieżącym sezonie Insam jeszcze nie punktował, nie jest w formie, jego najlepszy występ to 41. miejsce w Titisee-Neustadt. Z kolei Kubacki wywalczył już 161 punktów i jest 13. skoczkiem klasyfikacji generalnej PŚ. W kwalifikacjach Insam był 45., a Dawid zajął szóstą pozycję. Na treningach podopieczny Łukasza Kruczka miał 61. i 53. wynik, a podopieczny Horngachera był siódmy i 34.
Fatim Arda Ipcioglu dostał aż 22 punkty bonifikaty za skok z wiatrem w plecy o prędkości 1,68 m/s. Turek miał najgorsze warunki ze wszystkich 66 skoczków sklasyfikowanych w kwalifikacjach. Najbardziej pogoda sprzyjała Johannowi Andremu Forfangowi. Norwegowi odjęto 3,3 pkt za wiatr pod narty o sile 0,31 m/s. Z takich warunków Forfang skorzystał, dolatując aż do 140. metra. To była najlepsza odległość. Gdyby została osiągnięta w lepszym stylu - sędziowie dali Norwegowi w sumie tylko 49 punktów na 60 możliwych - Forfang mógłby zostać zwycięzcą kwalifikacji. Wygrał je Richard Freitag. Główny faworyt gospodarzy do wygrania 66. Turnieju Czterech Skoczni długo był trzymany na górze, bo jury wyczekiwało na lepsze warunki dla niego. - Na pewno szkoda, że Kamil, Daniel Andre Tande [20. w kwalifikacjach] czy Andreas Wellinger [14.] skoczyli w gorszym wietrze i zajęli dalsze miejsca, przez co w konkursie będą startowali w zupełnie innym czasie niż Freitag - mówi Szturc. - Jeśli warunki będą jeszcze bardziej zmienne niż w kwalifikacjach, to nie startując blisko siebie główni faworyci będą musieli mocno liczyć na szczęście. Teoretycznie zawsze lepiej być na końcu, jak Freitag, bo zawodnikom z końca listy startowej w konkursach jury zawsze trochę wyczekuje na wiatr. Z drugiej strony bywały konkursy w których ładnie i spokojnie było na początku, a później się psuło. Na pewno nasi zawodnicy nie mogą sobie zawracać głów analizowaniem jaka będzie pogoda. Trzeba walczyć i nie myśleć, że Freitagowi czy komuś innemu ktoś może pomóc - kończy doświadczony szkoleniowiec.