Pan Kamil Stoch, Pan Piotr Żyła, Pan Maciej Kot. #Bischofshofen #4hills #skijumpingfamily pic.twitter.com/l8XgaquLrS
- Łukasz Jachimiak (@LukaszJachimiak) 6 stycznia 2017
To prawdopodobnie najpiękniejszy moment polskiego sportu w 2017 roku. Miejsce akcji: Bischofshofen, czas: 6 stycznia, tuż po ostatnim konkursie 65. Turnieju Czterech Skoczni. Zawody wygrał Kamil Stoch, Piotr Żyła był trzeci, a Maciej Kot zajął piąte miejsce. W klasyfikacji generalnej całej niemiecko-austriackiej imprezy najlepszy był Stoch, za nim uplasował się Żyła, a Kot był czwarty. Gdyby nie pomyłka w pomiarze odległości, jaką w drugiej serii uzyskał Daniel Andre Tande (Norweg ratował się przed upadkiem i wylądował na jednej narcie w okolicach 111-112 m, ale sędziowie zmierzyli mu 117 m, błędnie uznając, że lądowanie nastąpiło dopiero wtedy, gdy dotknął podłoża obiema nartami), to podium turnieju byłoby w całości polskie, bo Kot stracił do Norwega tylko 7,5 pkt. Ale i tak sukces naszej ekipy był ogromny. Łez wzruszenia nie krył m.in. Adam Małysz, dyrektor Polskiego Związku Narciarskiego ds. skoków i kombinacji norweskiej, który 16 lat wcześniej w Bischofshofen został pierwszym polskim zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni.
Popłakałem się - wyznaje Adam Małysz. Co teraz? Możliwe, że impreza ;) - mówi dla @sportpl #skijumpingfamily #4hills #Bischofshofen pic.twitter.com/egrikDvlHo
- Łukasz Jachimiak (@LukaszJachimiak) 6 stycznia 2017
Czy wynik z poprzedniej edycji jest do powtórzenia? Przypomnijmy, jak wygląda sytuacja polskich skoczków w Pucharze Świata tuż przed startem 66. Turnieju Czterech Skoczni i jak wyglądała przed rozpoczęciem poprzedniej edycji.
Obecnie naszym najlepszym zawodnikiem jest Stoch. Podwójny mistrz olimpijski z Soczi zajmuje czwarte miejsce w "generalce" PŚ, w siedmiu konkursach zgromadził 323 punkty. Rok temu nasz faworyt był w identycznej sytuacji - po siedmiu indywidualnych startach miał 323 pkt i plasował się na czwartej pozycji. Teraz, tak samo jak przed rokiem, mamy też drugiego Polaka w czołowej "10" PŚ. Tylko że wówczas był nim Kot, a teraz jest nim Żyła. Poprzedniej zimy Żyła startował w TCS jako 18. zawodnik klasyfikacji, miał 105 punktów. Teraz jest 10., punktów ma 175. Wtedy w ostatnim starcie przed turniejem zajął dziewiąte miejsce w Engelbergu, wskakując do najlepszej "10" pucharowego konkursu pierwszy raz od prawie dwóch lat. Teraz w Engelbergu był 10. i siódmy, z siedmiu startów trwającego sezonu cztery zakończył w Top 10. - Kto może być czarnym koniem? Może Piotrek Żyła? Ale lepiej po cichu robić swoje, nie myśleć, że jest się czyimś faworytem. Dlatego zbyt wiele wolę o Piotrku nie mówić - komentował wtedy w rozmowie ze Sport.pl Adam Małysz. Na pewno teraz też możemy po cichu liczyć na Żyłę.
W gorszej sytuacji niż przed rokiem jest Kot, który wówczas był szóstym skoczkiem Pucharu Świata, a teraz jest w nim 17. W tamtym sezonie do Turnieju Czterech Skoczni uzbierał 285 punktów, teraz ma ich "tylko" 99. Za to na plus w porównaniu rok do roku wypadają Dawid Kubacki (przed poprzednim turniejem był 16., miał 117 punktów, teraz jest 13., ma 161 pkt) i Stefan Hula (wówczas 57 pkt i 25. pozycja, obecnie 99 pkt i 17. miejsce dzielone z Kotem).
Generalnie forma Polaków z konkursów przed Turniejem Czterech Skoczni na pewno pozwala im myśleć o sukcesach w tej imprezie.
Powtórka polskich sukcesów nie jest niemożliwa, ale też trzeba powiedzieć, że mało prawdopodobne jest, by nasi skoczkowie drugi raz z rzędu zdominowali turniej. Trzech swoich zawodników w najlepszej czwórce dwa razy z rzędu nie mieli nawet Austriacy, którzy w ostatnich latach rządzili na skoczniach w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen. Od 2009 do 2015 roku współgospodarze imprezy wygrali ją siedem razy z rzędu. Mieli w sumie aż sześciu różnych zwycięzców: Wolfganga Loitzla, Andreasa Koflera, Thomasa Morgensterna, Gregora Schlierenzauera (wygrał dwa razy), Thomasa Dietharta i Stefana Krafta. Najlepszy był dla nich 60. TCS, w którym zajęli wszystkie miejsca na podium (Schlierenzauer, Morgenstern, Kofler). Dwa razy wygrywali prawie w takim stylu, jak Polacy w poprzedniej edycji. W 2014 roku pierwszy był Diethart, a drugi Morgenstern, a rok później za Kraftem uplasował się Michael Hayboeck. Nasz wynik był lepszy o tyle, że do dwójki zwycięzców - Stocha i Żyły - bardzo niewiele stracił sklasyfikowany na czwartym miejscu Kot, a trzeci najlepszy Austriak w roku 2014 to Schlierenzauer, który zajął ósme miejsce, a w roku 2015 - również Schlierenzauer, tym razem siódmy.
Trzech Polaków w najlepszej czwórce Turnieju Czterech Skoczni to jeden z najlepszych drużynowych wyników w historii imprezy. Najlepszym był chyba ten, jaki uzyskali Austriacy w sezonie 1974/1975. Wówczas wygrał Willi Purstl, drugi był Edi Federer znany polskim kibicom jako menedżer m.in. Adama Małysza, a trzecie miejsce zajął Karl Schnabl. W czołowej "10" klasyfikacji generalnej znalazł się jeszcze czwarty Austriak - Hans Wallner, sklasyfikowany na 10. miejscu (dla porównania: czwartym Austriakiem w TCS 2011/2012 był sklasyfikowany na 17. pozycji Martin Koch). W tamtej edycji Austriacy wygrali wszystkie konkursy, a jednym z niewielu zagranicznych skoczków, którzy wskakiwali na podium był Stanisław Bobak. Polak zajął drugie miejsce w Oberstdorfie i był w piąty w całym turnieju.
Poza Austriakami, którzy dwa razy w historii zajęli całe podium Turnieju Czterech Skoczni, takiej sztuki dokonali jeszcze tylko Finowie. Udało im się to raz - w sezonie 1954/1955. Najlepszy był wówczas Hemmo Silvenoinen, który nie wygrał żadnego konkursu, ale wszystkie skończył na podium, zajmując kolejno drugie, trzecie, drugie i drugie miejsce. Za nim uplasował się Eino Kirjonen w konkursach dwukrotnie drugi i po razie czwarty oraz trzeci. Na najniższym stopniu obok kolegów stanął Aulis Kallakorpi, zwycięzca obu niemieckich konkursów, który słabiej spisał się w Austrii, zajmując 22. miejsce w Innsbrucku i szóste w Bischofshofen.