Momentami świetna jazda Roberta Kubicy podczas legendarnego Rajdu Monte Carlo. I naprawdę to, że go nie ukończył po awarii na przedostatnim odcinku specjalnym, nie znaczy że było źle. Kubica był jedną z najjaśniejszych postaci Rajdu Monte Carlo. Rajd zaczął się dla niego pechowo i tak samo się zakończył. Czwartkowa awaria alternatora i elektryki w samochodzie zepchnęła go na dalekie miejsce w klasyfikacji generalnej. W piątek i sobotę Polak w wielkim stylu wygrał cztery odcinki specjalne, a na dwóch zajmował drugie miejsce. Tylko Sebastien Loeb wygrał więcej oesów (5). Polak w całym poprzednim sezonie wygrał pięć odcinków specjalnych. W tym, wszystko na to wskazuje, będzie lepiej.
Od początku zimy polscy kibice nie mieli zbyt wesołych min. Skoczkowie zawodzili, Kowalczyk zajmowała zwykle odległe miejsce. Ale w końcu wrócił ON. Mistrz olimpijski Kamil Stoch. I jest coraz lepiej. Tydzień temu wygrał w Zakopanem, w ten weekend w pierwszym konkursie w Sapporo zajął siódme miejsce, a w drugim niewiele brakowało do kolejnego zwycięstwa. Polak zaimponował szczególnie w pierwszym skoku, gdy wyrównał rekord skoczni (140 metrów). W drugiej serii dał się wyprzedzić Romanowi Koudelce i ostatecznie zajął drugie miejsce. Możemy być optymistyczni przed MŚ w Falun
Zdobywca Złotej Piłki, najlepszy obecnie piłkarz świata, nie popisał się w meczu z Cordobą. I nie chodzi o słabszy występ, a o jego zachowanie w starciach z rywalami. Do skandalicznego zdarzenia doszło w 83. minucie spotkania. Cristiano najpierw uderzył w twarz, a następnie kopnął Edimara.
Warto jednak zwrócić uwagę, że chwilę wcześniej zadał bokserski cios innemu obrońcy gospodarzy - Crespo. Tego incydentu sędzia prawdopodobnie nie zauważył, choć jak twierdzą niektórzy eksperci, ta sytuacja nie jest tak oczywista jak zajście, po którym piłkarz został wyrzucony z boiska. Usprawiedliwieniem Portugalczyka ma być "nieco zbyt agresywna" próba oswobodzenia się z uścisku rywala.
A to nie koniec "show", jaki zawodnik "Królewskich" zaserwował na Nuevo Arcangel. Schodząc z boiska przy akompaniamencie przeraźliwych gwizdów i licznych wyzwisk, zaczął strzepywać kurz z naszywki, którą Real nosi na koszulkach po wygraniu Klubowych Mistrzostw Świata. Gest miał oznaczać wywyższanie się piłkarza ponad drużynę Cordoby.
- To byłby blamaż, jeśli Chelsea przegrałaby z Bradford City w Pucharze Anglii - mówił przed sobotnim meczem Jose Mourinho. I co? Stał się blamaż. The Blues prowadzili u siebie z Bradford (trzeci poziom rozgrywek w Anglii) 2:0, ale mimo tego nie zdołali awansować. Goście przed przerwą zdobyli bramkę kontaktową, a po przerwie dołożyli jeszcze trzy. W końcówce w swoich piłkarzy nie wierzył już nawet sam Portugalczyk i na trzy minuty przed końcem, podszedł do menedżera rywali Phila Parkinsona i chciał mu pogratulować. Ten gratulacji nie przyjął, bo chciał w spokoju obserwować toczące się jeszcze spotkanie. Nieeleganckie zachowanie Mourinho zostało wybaczone, albowiem...
... jak poinformowało na swoim profilu na twitterze Bradford, Portugalczyk w szatni zachował się z klasą. Osobiście udał się do zespołu gości i każdemu z piłkarzy oraz członkom sztabu szkoleniowego pogratulował z osobna. Jego gest został doceniony, a poprzednie faux-pas zapomniane.
Mecz Lazio z Milanem zakończył się przepychankami w czasie których obrońca Rossonerich Phillipe Mexes dusił Stefano Mauriego. Francuz wyleciał z boiska z czerwoną kartką. W internecie od razu zaczęły się pojawiać przeróbki tego zdarzenia. Jednym z najciekawszych jest "Pamela Mexes" i nawiązanie do słynnego "Słonecznego patrolu".
6-8-5. Co to za tajemnicze liczby? To tegoroczne liczby Leo Messiego. 6 meczów, 8 bramek i pięć asyst. Argentyńczyk wyraźnie ma dość przegrywania w plebiscycie na najlepszego piłkarza roku i obecny rozpoczął imponująco. W sobotę Barcelona rozbiła na wyjeździe Elche 6:0, a Messi strzelił dwa gole i miał dwie asysty. A jeszcze niedawno mówiono o kryzysie Barcelony...