Skoki narciarskie. Szturc: Dobrze, że Żyła dostał zimny prysznic

- Zimny prysznic czasem dobrze sportowcom robi. Piotrek musi popracować nad swoją postawą, bo w sezonie olimpijskim priorytetem nie może być kręcenie reklam - mówi Jan Szturc, klubowy trener Piotra Żyły. Zawodnik został wycofany z Turnieju Czterech Skoczni po tym, jak nie zakwalifikował się do konkursu w Garmisch-Partenkirchen. W Innsbrucku i Bischofshofen Żyłę zastąpi Dawid Kubacki. Kwalifikacje w Innsbrucku w piątek o godz. 14. Relacja na żywo w Sport.pl

Łukasz Jachimiak: Pod koniec listopada prezes PZN Apoloniusz Tajner zapowiadał, że Piotr Żyła będzie błyszczał formą w pierwszej części olimpijskiego sezonu. Tymczasem jeden z liderów naszej kadry w połowie Turnieju Czterech Skoczni zostaje wycofany z rywalizacji. Będzie pan naprawiał Żyłę na treningach w Planicy?

Jan Szturc: Nie, Piotrek jedzie do Planicy razem z Maćkiem Maciusiakiem i jego kadrą juniorską. Wspierać będzie ich chyba Piotr Fijas. Gdybyśmy mieli w kraju czynną którąś ze skoczni, taki wyjazd nie byłby konieczny. Ale problemy ze śniegiem są w całej Europie, a akurat w Słowenii obiekty udało się przygotować. Piotrek musi tam pracować nad prawidłową pozycją dojazdową. Już w Oberstdorfie nie była stabilna, stąd dopiero 24. miejsce Żyły w konkursie. W Garmisch-Partenkirchen Piotrek nie zakwalifikował się do zawodów, bo przez błędy w dojeździe nie czuł progu, a źle z niego wychodząc nie osiągał odpowiednich odległości. Ale to nie jest rzecz, której nie da się szybko naprawić.

O pozycji dojazdowej Żyły rozmawiamy nie po raz pierwszy. Dlaczego na dojeździe do progu układa się tak dziwnie, że prawie dotyka rękami śniegu?

- Trudno go przekonać do zmiany. On pod złym kątem ustawia kolana, a przez to źle układa klatkę piersiową. Wszystko zaczyna się już w momencie odepchnięcia od belki startowej. Piotrek wie, że musi jak najszybciej się ułożyć, w Planicy na pewno już nie będzie jeździł po swojemu, popracuje nad tym. Oczywiście każdy zawodnik ma własną pozycję dojazdową, ale ona nie może być aż tak różna od tych, jakie przybierają konkurenci. Żyła przez błędy w dojeździe do progu nie korzysta na nim z bardzo mocnych nóg. On się nie odbija, tylko się rzuca, atakuje tułowiem. To, w połączeniu z mniejszą prędkością spowodowaną przez błędy na dojeździe, nie może dać dobrej odległości. Jak tylko Piotrek odzyska spokój na dojeździe, jak wróci mu automatyzm, to będzie latał, jak w drugiej części poprzedniego sezonu. I będzie walczył o czołowe miejsca.

Jest pan zaskoczony, że Żyła tak się rozregulował? W ostatnich konkursach przed Turniejem Czterech Skoczni zajął szóste i 11. miejsce. Po Engelbergu można chyba było mieć nadzieję, że będzie tylko lepiej?

- W drugim konkursie w Engelbergu zauważyłem, że ta jego pozycja zaczyna się psuć. W Oberstdorfie odbijał się jeszcze gorzej. Niesamowicie mocne nogi i doświadczenie pozwoliło mu jeszcze ulecieć na tyle, żeby był w konkursie i zapunktował. Ale w Ga-Pa było już jasne, że dalej Żyła tak startować nie może. Na prędkościach tracił do najlepszych po 1,5 km, bo od startu z belki układał się nawet przez 20 metrów. Przez obniżenie ramion, rąk, przez bardzo niską pozycję tracił coraz więcej. To trzeba było przerwać. Teraz ma nad czym pracować. Potrzebuje kilku dni spokojnego treningu w Planicy. Tam są gotowe nowe skocznie normalna i duża. Na normalnej Żyła powinien wykonać taką pracę, żeby za tydzień na lotach w Kulm wrócić do światowej czołówki.

Po treningach na skoczni normalnej przejście na mamucią nie będzie problemem?

- Żadnym. To nie ma znaczenia. Jeśli pozycja jest stabilna, jeśli zawodnik czuje nartę pod stopami, to na każdej skoczni do progu jeździ pewnie i odbija się jak trzeba. A mamuty Piotrek lubi. Ma fantazję, odległości się nie boi, bawi się dalekimi lotami. Kulm dla niego może się okazać zbawienne.

Nie jest tak, że właśnie fantazja Żyle przeszkadza? Prezes Tajner coraz częściej zastanawia się, czy ten zawodnik potrafi sobie radzić z wielką popularnością. Żyła nie wszedł za mocno w rolę idola kibiców zmęczonych nudnymi sportowcami?

- Myślę, że trochę to wszystko Piotrka przerosło. On nigdy nie odmawia ani wywiadów, ani udziału w reklamach, a w pewnym momencie trzeba umieć powiedzieć "dziękuję". Nad swoją postawą Piotrek musi popracować, bo w trakcie sezonu nie można kręcić reklam. To sezon olimpijski, priorytetem nie może być chęć wykorzystania swoich pięciu minut. Teraz większą wagę trzeba przykładać do treningów. Piotrkowi często tłumaczy to Adam Małysz. On udziela Żyle wielu wskazówek, nawet pomagał mi pracować z Piotrkiem nad jego pozycją dojazdową. Szkoda, że Piotrek nie chciał nas posłuchać. Ale po niepowodzeniu w Ga-Pa na pewno wyciągnie wnioski. Taki zimny prysznic czasem sportowcom dobrze robi.

Myśli pan, że zimny prysznic dostał tylko Żyła? W Turnieju Czterech Skoczni poniżej oczekiwań skaczą chyba wszyscy Polacy poza Klemensem Murańką? Sam uznawał pan Kamila Stocha za głównego faworyta.

- Właśnie takie są skoki. Wszystko jest super, a nagle przychodzi moment, w którym forma jest słabsza. Wiem, że Łukasz Kruczek Turniej Czterech Skoczni wziął z marszu, że nie przygotowywał chłopaków specjalnie, dlatego efekt jest taki, że najrówniej skacze najmłodszy w ekipie Klimek Murańka. On jest 12. Kamil dziewiąty i to są dobre pozycje, bo celem kadry są Igrzyska Olimpijskie w Soczi. To tam nasi zawodnicy mają być w najwyższej formie. Kamil Stoch, który wygrywał w Titisee-Neustadt i w Engelbergu, i Janek Ziobro, który w Szwajcarii wygrał i był trzeci, za moment znów mogą być na topie. Teraz są trochę w dołku, bo nadal są w treningu siłowym, niczego nie odpuścili, nie byli wyświeżani na starty w Turnieju Czterech Skoczni. Dla naszej kadry ważny moment przyjdzie dopiero wtedy, kiedy Puchar Świata zawita do Wisły i Zakopanego. Tam nasi mają skakać jak teraz Thomas Diethart i Thomas Morgenstern.

Jest pan przekonany, że będą?

- Tak, bo plan, którego się trzymamy sprawdził się w zeszłym roku. Wtedy dopiero w okolicach Turnieju Czterech Skoczni nasi zawodnicy zaczynali łapać rytm, teraz niezłą formę osiągnęli wcześniej, więc możemy być spokojni, że w odpowiednim czasie ją ustabilizują. Przed rokiem w polskich konkursach to zrobili, a z mistrzostw świata w Val di Fiemme przywieźli złoto Kamila i brąz drużyny. W Soczi może być podobnie.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.