My też mamy zdanie! Dzielimy się nim na Facebook/Sportpl ?
Poobijany i straszący podrapaną twarzą, ale uśmiechnięty Hilde przed noworocznym konkursem w Ga-Pa zapewnił, że jego kontuzja nie jest aż tak groźna, jak się spodziewano.
Po tym jak 24-letni Norweg upadł w drugiej serii zawodów w Oberstdorfie, pierwsze informacje na temat stanu jego zdrowia były bardzo niepokojące. Lekarze stwierdzili, że skoczek złamał kręgosłup. Na szczęście szybko okazało się, że uszkodzeniu nie uległ rdzeń kręgowy, a po sobotnich badaniach w szpitalu w Immenstadt poinformowano, że złamany jest "tylko" ósmy krąg i Hilde nie musi być operowany.
Ze szpitala Hilde wyszedł w sylwestrowy wieczór i kolację zjadł już razem z kolegami z kadry. Dziś obejrzy ich występ w zawodach w Ga-Pa, a jutro poleci do Norwegii, gdzie będzie przechodził rehabilitację.
Jak zaznaczył dyrektor sportowy norweskiej kadry Clas Brede Brathen, ta będzie długa, dlatego zawodnik na skocznie wróci dopiero w następnym sezonie.
Sam Hilde przekonuje, że po upadku nie zraża się do skoków, a winę za całą sytuację bierze na siebie. - Mam 24 lata, a na nartach jeżdżę odkąd skończyłem cztery. Powinienem lepiej przygotować się do lądowania w świeżym śniegu. Niestety, za bardzo ryzykowałem, chciałem wylądować jak najdalej - podkreśla Norweg. I dodaje: - Ból nie jest duży. Ale oczywiście czuję, że z moimi plecami nie wszystko jest w porządku, bo nie mogę się swobodnie odwracać na bok.
- O skoki Kamila się nie martwimy - mówi Łukasz Kruczek ?