PŚ w Zakopanem 2002: Małysz wygrał!

Adam Małysz wygrał niedzielny konkurs w Zakopanem. Drugi był Niemiec Sven Hannawald.

Niedziela: Małysz wygrał w Zakopanem!

Adam Małysz wygrał niedzielny konkurs w Zakopanem. Drugi był Niemiec Sven Hannawald.

Najpierw trybuny Wielkiej Krokwi zagrzmiały jak żywy wulkan, a po lądowaniu Adama Małysza zastygły w niemej niepewności. Eksplodowały jednak ponownie, gdy okazało się, że mimo krótszych w sumie o pół metra skoków Polak wyprzedził Svena Hannawalda o zaledwie 0,6 pkt!

- 123,5 metra, 123,5 metra! Czy to wystarczy! - wydzierał się nieprzytomny z emocji spiker po drugim niedzielnym skoku Małysza. Dziesiątki tysięcy ludzi zgromadzonych wokół skoczni zamarło w ciszy. Na wielkiej tablicy wciąż nie pokazywały się noty i wynik Polaka. Skaczący przed nim Sven Hannawald poszybował na 125 m i miał łączną notę 261,5 m.

- Jeeeeeeeeeest! Adam pierwszyyyyyyyy! - zawył spiker, gdy pokazał się wynik Małysza - 262,1 pkt.

Małysz całował ziemię (a raczej śnieg) na rozbiegu.

- Ta ziemia dała mi zwycięstwo, ta ziemia mi pomogła i chciałem jej podziękować. To była większa radość, niż gdy wygrałem rok temu Turniej Czterech Skoczni - wyjaśniał Małysz. Już jego pierwszy skok - na 131 m - dał mu prowadzenie w konkursie (Hannawald był gorszy o metr), a kilkudziesięciu tysiącom fanów naszego mistrza nadzieję, że wreszcie wygra pierwszy w tym rok konkurs Pucharu Świata.

Czekający na to, co się stanie, Hannawald pierwszy podbiegł z gratulacjami. Obaj mistrzowie ukłonili się sobie nisko. Na trybunach w nieprzytomnym ze szczęścia tłumie były łzy i nieustające wiwaty.

W pewniej chwili ktoś rzucił się ze skoczni na zeskok. Poleciał głową w dół, spadł i leżał. Podbiegli do niego ochroniarze. Okazało się, że to trener Polaków Apoloniusz Tajner, tak jak kibice nieprzytomny ze szczęścia. - Nawet tacy starsi ludzie jak ja tracą głowę w takich chwilach - tłumaczył potem Tajner.

Rodzice Adama, Jan i Ewa Małyszowie, szlochali ze wzruszenia. - Wierzyłem w niego, wierzyłem. Ale nie wierzyłem, że wygra - mówił Jan Małysz. - Będzie w Wiśle zabawa, będzie wesoło. Po góralsku. Bo jest się z czego cieszyć.

Ewa Małysz skrywała oczy za ciemnymi okularami. - Długo na to czekałam. Boże, jak to dobrze, że Adaś wygrał - podkreślała.

"Ale za to niedziela, niedziela była dla nas - śpiewali ci kibice, którzy pierwsi otrząsnęli się zwycięstwie Małysza. Szybko zapomnieli, że dzień wcześniej był zaledwie siódmy.

- To były skoki, do jakich Adam nas przyzwyczaił. Znowu odbił się najwyżej i najlepiej ze wszystkich. I wynagrodził nam, kibicom, no wszystkim, to siódme miejsce z soboty - podkreślał Jan Szturc, pierwszy trener Małysza

Niskie noty Hannawalda to świństwo?

Sędziowie za drugi skok (123,5 m, w pierwszym poszybował na 131 m) dali Małyszowi noty po 19,5 pkt. - Odjęli punkty za trochę niestabilny lot. Lądowanie było perfekcyjne. Małysz robi to wspaniale, najlepiej na świecie, klasycznym telemarkiem. I tu nie ma prawa być pomyłki. Gospodarzom pomagają ściany, ale nie sędziowie. Ci byli obiektywni - zapewniał Marek Siderek, sędzia międzynarodowy.

Hannawald (125 m, pierwszy skok - 130 m) dostał 19,5 oraz po dwie noty 19 i 18,5. Słabiej jego skok ocenili Polak Kazimierz Długopolski i Słowak Peter Schlank. - Te dwie 18,5 to świństwo, za mało. Ale nie wypaczyło wyniku. Adam wygrał zasłużenie i jak najbardziej sprawiedliwie - stwierdził słoweński sędzia i dziennikarz Otto Giacomelli.

- Sędziowie niczego mu nie podarowali. Bo gdyby nawet ci dwaj dali po 19, to i tak "Hanni" byłby o 0,1 pkt. gorszy [przy ocenianiu stylu odrzuca się dwie skrajne noty - red.].

- Wreszcie właściwy człowiek na właściwym miejscu - skomentowała niedzielne wyniki Małysza jego żona Iza.

Znalazł się tam, gdzie powinien

Niedzielny konkurs był horrorem. Po siódmym miejscu w sobotę Małysz miał się zrewanżować rywalom i podziękować kibicom za wspaniały doping w sobotę. - Nie wytrzymał presji, ale teraz musi być tylko lepiej - mówił trener Polaków Apoloniusz Tajner.

Kiedy jednak w niedzielnych kwalifikacjach Małysz skoczył 114 metrów, co było dopiero 30. wynikiem, grono optymistów stopniało. - Kryzys jest ewidentny - mówili dziennikarze, zastanawiając się, czy świetnie skaczący Tomasz Pochwała nie będzie lepszy od Małysza.

W pierwszej serii najlepsi skakali daleko: Andreas Widhölzl uzyskał 125,5 m, sobotni zwycięzca Matti Hautamaeki - 128,5, a Hannawald - aż 130 m. Niestety, fantastycznie zachowująca się publiczność wiwatująca na cześć każdego skoczka, która Martina Schmitta przyjęła owacyjnie, gwizdała na Hannawalda. - Nic z tego nie rozumiem, byłem w szoku. Pierwszy raz w życiu kibice tak mnie wygwizdywali - podkreślał rozczarowany Hannawald.

Kiedy Małysz wreszcie skoczył i wylądował na 131. m, trybuny pod Wielką Krokwią eksplodowały z radości. Polak z progu wyszedł jak dawniej, tak jakby go wystrzelono z katapulty.

- W powietrzu znalazł się tam, gdzie powinien, gdzie jest jego miejsce - cieszył się fizjolog Jerzy Żołądź. - Ulżyło nam wszystkim, ale poczekajmy do końca.

W drugiej serii nagle załamały się warunki - wiał wiatr, sypał śnieg. Wszyscy zawodnicy z czołówki skakali krócej. Hannawald miał 125 m, Małysz - o 1,5 m mniej. Ale to wystarczyło.

Hannawald słabszy niż zwykle

W zupełnie innych nastrojach byliśmy w sobotę. Małysz był dopiero siódmy, a Robert Mateja - dziewiąty. Fin Matti Hautamaeki jako pierwszy w tym roku pokonał na skoczni Svena Hannawalda. Różnica między nimi - podobnie zresztą jak w niedzielę - była minimalna (0,4 pkt.). Tyle właśnie zabrakło Hannawaldowi do szóstego z kolei zwycięstwa w PŚ (byłby to rekord, po pięć wygranych mają Małysz i Andreas Goldberger).

Hannawaldowi zabrakło mniej niż pół metra, a właśnie o tyle dalej skoczył Fin od Niemca (Hautamaeki osiągnął 254,5 m w dwóch skokach, Hannawald - 254 m; dla porównania Małysz uzyskał 241,5 m). - Nie spodziewałem się, że passa Hannawalda zostanie przerwana. Hautamaeki skoczył na swoim poziomie, a Niemiec trochę słabiej niż ostatnio - stwierdził trener Tajner.

Hannawald nie wygrał żadnej serii. W pierwszej lepsi od niego byli Austriacy Martin Koch i Widhölzl. W drugiej Niemiec przegrał tylko z Hautamaekim. Austriacy nie wytrzymali presji. Koch spadł z drugiego miejsca na szóste, a Widhölzl z pierwszego na trzecie.

W skoku treningowym fantastycznie spisał się Schmitt. Wylądował na 136. m, poprawiając o pół metra rekord skoczni Austriaka Stefana Kaisera. Osiągnięcie Niemca nie będzie się jednak liczyło - skok odbył się podczas treningowej, niepunktowanej serii. A rekordy zaliczane są tylko z kwalifikacji i konkursów.

Błysk wrócił

W zawodach, choć pragnęła tego publiczność, nikt nie zbliżył się do rekordowych skoków. W osiąganiu dalekich odległości przeszkadzał wiatr oraz niski rozbieg - zawodnicy ruszali z ósmej belki. Odległość nart w torach wynosiła ledwie 31 cm (najmniejsza z możliwych, na olimpiadzie będzie 34 cm). Ale im mniejsza odległość, tym lepiej powinni skakać niscy zawodnicy. Małysz z tego nie skorzystał. W drugiej serii rozbieg podniesiono o jeden stopień. Polak, który dotąd miał jedne z najniższych prędkości na progu, i tym razem nie jechał szybko. W obu seriach miał najmniejsze prędkości ze skoczków czołowej dwudziestki.

Małysz nie dramatyzował. Skoki nazwał niezbyt udanymi, ale obiecał, że w niedzielę będzie lepiej. Słowa dotrzymał. Błysk wrócił.

- Cieszę się ogromnie. Ja wiedziałem, że Adam może skakać wyśmienicie. Wy przestawaliście mi już trochę wierzyć - powiedział otoczony wianuszkiem dziennikarzy trener Tajner.

Dariusz Wołowski, Robert Błoński, Zakopane

WYNIKI:

Sobota

1. Matti Hautamaeki (Finlandia) 259,6 pkt (123,5 i 131 m),

2. Sven Hannawald (Niemcy) 259,2 (124 i 130),

3. Andreas Widhoelzl (Austria),

4. Martin Schmitt (Niemcy) 247,9 (122 i 128,5),

5. Martin Hoellwarth (Austria) 241,5 (120,5 i 124),

6. Martin Koch 237 (125 i 120),

7. Adam Małysz 236,7 (120,5 i 121),

8. Robert Kranjec 229,8 (119,5 i 121,5),

9. Robert Mateja 226,8 (118,5 i 120),

10. Wolfgang Loitzl 225,4 (121 i 116,5)...

17. Tomasz Pochwała 227,2 (116 i 118),

26. Łukasz Kruczek 202,2 (110 i 116,5),

40. Wojciech Skupień 80,3 (103,5),

41. Tomisław Tajner 78,1 (102),

46. Marcin Bachleda 72,1 (99,5),

48. Grzegorz Śliwka 68 (97,5)

Niedziela:

1. Adam Małysz 262,1 (131 i 123,5),

2. Sven Hannawald 261,5 (130 i 125),

3. Matti Hautamaeki 259,1 (128,5 i 122),

4. Andreas Widhoelzl 245,1 (125,5 i 121,5),

5. Martin Schmitt (Niemcy) 243,6 (123 i 124),

6. Martin Hoellwarth (Austria) 241,5 (122,5 i 122,5),

7. Martin Koch 241,2 (117 i 129,5),

8. Wolfgang Loitzl (Austria) 235,1 (119,5 i 122,5),

9. Stefan Horngacher (Austria) 233,5 (124 i 121),

10. Robert Kranjec (Słowenia) 232,5 (117,5 i 125)

15. Tomasz Pochwała 222,2 (119,5 i 117),

19.Robert Mateja 208,9 (115 i 115,5),

28. Marcin Bachleda 196,4 (114,5 i 111),

33. Wojciech Skupień 93,6 (103,5),

35. Tomisław Tajner 92,2 (109),

41. Grzegorz Śliwka 86,8 (106),

42. Andrzej Galica 85,8 (106),

47. Krystian Długopolski 68,6 (97),

49. Łukasz Kruczek 59,1 (94,5),

50. Paweł Kruczek 50,7 (91,5)

Klasyfikacja PŚ:

1. Małysz (Polska) 1210 pkt

2. Hannawald (Niemcy) 1059

3. M. Hautamaeki (Finlandia) 771

4. Hoellwarth (Austria) 660

5. Widhoelzl (Austria) 615...

43. Mateja (Polska) 50

46. Pochwała 38

58. Tajner 7

62. Ł. Kruczek 5

65. Skupień 4

66. Bachleda 3

Czy Adam Małysz zdobędzie złoto w Salt Lake City ?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.