Czy Małysz wyczerpał się bezpowrotnie?

Niewiele jest w sporcie rzeczy bardziej przygnębiających niż agonia wielkiego mistrza. Czy kryzys formy, który dotknął Adama Małysza, jest nieodwracalny?

"Tak dalej skakać mi się nie chce" ?

Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie, ale gdyby sam Małysz wiedział, że jest twierdząca, natychmiast odpiąłby narty na zawsze. Umowy sponsorskie to jedno, marzenia o igrzyskach w Vancouver drugie, transmisje telewizyjne z Pucharu Świata - trzecie, ale polski mistrz mówi otwarcie: - Skakać tak jak teraz mi się nie chce.

Małysz z natury nie jest kategoryczny, ale przyznaje, że zdobył już tyle, iż miejsca poza czołową dziesiątką w ogóle go nie interesują. Co więcej, takiego mistrza mają prawo interesować wyłącznie miejsca na podium. Tymczasem dziś z zaciśniętymi zębami musi walczyć o awans do finałowej rundy, do podium brakuje mu po dziesięć metrów w każdej serii.

Najgorsze jest może to, że nikt nie ma pomysłu, jak przepaść zniwelować. Dobitnie o tym świadczą słowa trenera kadry Łukasza Kruczka: "Mamy kilka pomysłów, nie wiemy tylko, który jest właściwy". Być może Małysz potrzebuje przerwy i spokojnych treningów, a nie startów w Pucharze Świata, ale przecież kilka tygodni temu właśnie tak zrobił. Spakował walizki, pojechał do Ramsau, gdzie na małej skoczni pracował nad techniką. Wrócił stamtąd w takiej formie, w jakiej pojechał.

Drugą, "dyżurną" deską ratunku jest powrót do rodzinnej Wisły pod oko wujka Jana Szturca, który namówił kiedyś Małysza do zamiany kombinacji norweskiej na skoki. Być może i na to się zdecyduje. Szturc musiałby być jednak cudotwórcą. Tak słabo jak dziś Małysz nie skakał od dekady. Można jeszcze liczyć na magię Zakopanego (zawody za trzy tygodnie), ale sytuacja byłaby dramatyczna, gdybyśmy mieli zamknąć się w kręgu argumentów wyłącznie irracjonalnych.

Nieszczęście zaczęło się w marcu. Prezes PZN Apoloniusz Tajner uznał, że Adam Małysz jest wystarczająco doświadczonym skoczkiem, by radzić sobie bez trenera. Zrezygnowano z sędziwego Fina Hannu Lepistö, pod którego ręką Polak przez cały sezon 2007-08 nie stanął na podium. Najlepsze było czwarte miejsce w Zakopanem, a 12. pozycja w klasyfikacji generalnej dla czterokrotnego zdobywcy Kryształowej Kuli wydawała się nie do przyjęcia.

Tajner uznał więc, że Małysz sam wie, co robi źle lub dobrze, i wystarczy wziąć mu do pomocy kolegę Łukasza Kruczka, który był u Fina asystentem. Radą miał służyć sam prezes, był przecież trenerem kadry sześć lat, w czasach największych triumfów Małysza. Próbowano też odtworzyć "team Polska", wracając do współpracy z fizjologiem Jerzym Żołądziem. Małysz miał skakać bez presji, by wielką karierę spuentować na igrzyskach w Vancouver w 2010 roku.

Dziś optymizm zmienił się w przygnębienie, skacze o dwie klasy gorzej niż za trenera Lepistö. Wygląda na to, że "team Polska II" nie potrafił przygotować go do sezonu. Rozpaczliwa walka o to, by wejść do serii finałowej, jest dowodem złej roboty, którą wykonano latem.

Co więc trzyma na skoczni czterokrotnego mistrza świata? Jednego z najwybitniejszych skoczków wszech czasów, sportowca, który poza złotym medalem igrzysk zdobył absolutnie wszystko? Może jeszcze rekord Mattiego Nykänena (46 triumfów w Pucharze Świata) mógł nęcić Polaka, ale w obecnej formie nie ma najmniejszych szans na 39. zwycięstwo.

Niewielu było skoczków, którzy utrzymali się na szczycie tak długo jak Małysz. Wystarczy przypomnieć pierwszego wielkiego rywala Polaka - Niemca Martina Schmitta, który o wyjście z zapaści walczy już sześć lat. Małysza, który w swej specjalności jest fenomenem, może mobilizować przykład Jensa Weissfloga. Mając 30 lat, idol Polaka zdobył złoty medal olimpijski, a w wieku 32 wygrał ostatni konkurs w karierze. 12 miesięcy temu starszy od Małysza Janne Ahonen triumfował w Turnieju Czterech Skoczni po raz piąty. 31-letni Polak ma więc prawo marzyć, że i dla niego wszystko się jeszcze nie skończyło.

28. miejsce w otwierającym Turniej Czterech Skoczni konkursie w Oberstdorfie było jednak dla Polaka sportowym upokorzeniem, powrotem do czasu sprzed dekady, gdy mając dość przegrywania, chciał rzucić skoki, by poświęcić się dekarstwu. Kolejne osiem lat zmieniło go w jedną z największych gwiazd polskiego sportu, komandora Orderu Odrodzenia Polski. Małysz wydostawał się z kilku kryzysów: żaden nie był jednak tak długi i głęboki jak obecny. Polak nie wygrał konkursu w Pucharze Świata od 25 marca 2007 roku, kiedy w Planicy przełamał kompleks największej skoczni świata. Dziś bardzo wiele wskazuje na to, że nie igrzyska w Vancouver, ale tamta data może wyznaczać koniec wielkości skoczka z Wisły.

4,17

tyle milionów Polaków oglądało w TVP 1 konkurs w Oberstdorfie, otwierający 57. Turniej Czterech Skoczni. To wynik dorównujący meczowi piłkarskiej reprezentacji w eliminacjach MŚ i najważniejszym wydarzeniom igrzysk w Pekinie

Więcej o:
Copyright © Agora SA