Po wielkich zwycięstwach Małysza w tym sezonie, w gronie skoczków panuje przekonanie, że z Polakiem może rywalizować tylko pogoda. Aura nie rozpieszczała ostatnio skoczków. Konkursy odbywały się przy gęsto sypiącym śniegu, padającym deszczu, mrozie. Czasem wiało z przodu, czasem tyłu albo z boku. Małyszowi było to obojętne. Wygrywał ze wszystkimi, radził sobie na mamucich skoczniach, dużych i średnich obiektach. Przy świetle dziennym i sztucznym. Wczoraj pogoda chwyciła się ostatniej deski ratunku.
Obiekt Holmenkollen w Oslo spowiła gęsta mgła. Tak gęsta, że widać było tylko na kilkanaście metrów. W takich warunkach skoczkom jest trudniej niż kiedy wieje czy pada. Bo najpierw, tam na belce, nie widzą zeskoku. Potem, w czasie lotu nie mogą dojrzeć czerwonej kreski oznaczającej punkt K oraz choineczek, którymi wyłożony jest każdy zeskok. Dlatego wszyscy zawodnicy, mając kłopot z oceną odległości, skracają skoki i chcą wylądować jak najbezpieczniej.
Wczoraj nikt nie zbliżył się do 128 m, odległości, po której zbiera się jury i decyduje, czy przerwać zawody i obniżyć zeskok. Austriak Stefan Horngacher poleciał 120 m (nota 120,5 pkt.), Martin Schmitt 117 (120,1 pkt.). Wiadomo, że od wielu tygodni po Niemcu (drugi w klasyfikacji PŚ) skacze Polak - lider. Po raz kolejny udowodnił on, że nikt i nic nie jest w stanie mu zagrozić. Kiedy leciał, w gęstej mgle widać było tylko jego cień. Wynik, jaki uzyskał - 124,5 m i nota - 134,1 pkt. dały mu zdecydowane prowadzenie.
Wątpliwości nie mógł mieć nikt. Małysz znów znokautował rywali i pogodę. To jego jedenaste zwycięstwo w tym sezonie, a 14. w karierze. Pierwsze w życiu odniósł pięć lat temu na tej samej skoczni.
Wczoraj drugą serię sędziowie odwołali, a jako oficjalne wyniki zaliczono te z pierwszej. Skoki uniemożliwiła pogoda, która - tak jak chyba wszyscy skoczkowie świata - ma już dosyć przegranych z Polakiem. Na skoczni w Holmenkollen mgła jeszcze zgęstniała.
W wywiadzie dla austriackiej telewizji Małysz zapytany o to, co rok temu powiedziałby wróżce, która przepowiedziałaby mu, że wygra Turniej Czterech Skoczni, zostanie mistrzem świata oraz zdobędzie Puchar Świata, odparł: - Powiedziałbym jej, że jest głupia i nie zapłacił. Dziś to wszystko jest już faktem, a przed Polakiem ostatnie zadanie - konkurs lotów w Planicy i szansa na ustanowienie absolutnego rekordu zwycięstw w jednym sezonie.
Dziennikarze użyli już niemal wszystkich możliwych komplementów, by opisać skoki Adama. A jemu powoli wyczerpują się rekordy, które mógł pobić, sukcesy, które mógł osiągnąć i uniesienia, których wszystkim dostarcza. Za tydzień kończy się sezon. Z pewnością nie zapomnimy go do końca życia.
1. A. Małysz (Polska) 134,1 pkt. (124,5 m);
2. S. Horngaher (Austria) 120,5 pkt. (120 m);
3. M. Schmitt (Niemcy) 117 m (120,1 pkt.).
1. Małysz 1481 pkt.;
2. Schmitt 1073;
3. R. Jussilainen (Finlandia) 858;
4. N. Kasai (Japonia) 715;
5. J. Ahonen (Finlandia) 686;
6. M. Hautamaeki (Finlandia) 648.