Małysz wygrał i prowadzi - korespondencja z Innsbrucku

Adam Małysz pierwszym Polakiem, który wygrał jeden z konkursów prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni - zawody w Innsbrucku. Znokautował rywali, skacząc po prawie dziesięć metrów więcej niż pozostali. Austria jest zszokowana. Uliczni sprzedawcy tną austriackie flagi, zamieniając je na polskie, i sprzedają jak świeże bułeczki po 80 szylingów za sztukę

Małysz wygrał i prowadzi - korespondencja z Innsbrucku

Adam Małysz pierwszym Polakiem, który wygrał jeden z konkursów prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni - zawody w Innsbrucku. Znokautował rywali, skacząc po prawie dziesięć metrów więcej niż pozostali. Austria jest zszokowana. Uliczni sprzedawcy tną austriackie flagi, zamieniając je na polskie, i sprzedają jak świeże bułeczki po 80 szylingów za sztukę

To był ostatni skok konkursu. - A teraz ten, który jest rywalem tylko dla siebie - Adam Małysz - ryknął przez megafony spiker. 20 tys. widzów na stadionie Bergisel spoglądało na wielki telebim, na którym wyświetliła się skupiona twarz Polaka. Trener Apoloniusz Tajner machnął mu z trybuny biało-czerwoną chorągiewką i Małysz ruszył z rozbiegu w dół. - Leci, leci, leci, leci... Tyle lat jestem tu dla was spikerem, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem - wrzeszczał podekscytowany Austriak.

W konkursie, w którym większość skoczków nie potrafiła przekroczyć bariery stu merów, Polak skoczył na odległość 111,5 i 118,5 metra. - To po prostu niewiarygodne. Małysz skacze, jakby spadł tutaj z innej planety. Przypatrujemy się i dalej nie wiemy, jak on to robi, że skacze na takie odległości. Podejrzewam, że on po prostu posunął skoki narciarskie krok naprzód, wypracował coś, do czego my dopiero dojdziemy. Cóż, pozostaje nam obserwować dalej - powiedział "Gazecie" największy rywal Polaka, uważany dotąd za fenomenalnego skoczka Niemiec Martin Schmitt.

- Wszyscy skaczą, Małysz lata - dodał były słynny niemiecki skoczek, a obecnie komentator RTL Dieter Thoma, którego rekord skoczni w Innsbrucku Polak poprawił w środę (120,5 m).

Wczorajszy konkurs rozpoczął się dramatycznie. Skaczący w pierwszej parze Wojciech Skupień nie został wywołany. Ruszył, gdy paliło się już czerwone światło. A to oznaczało dyskwalifikację. Polak schodził ze łzami w oczach. Na szczęście dla niego po kilku próbach sędziowie uznali, że konkurs jest nieciekawy, odległości zbyt małe i podnieśli rozbieg o dwie belki. Oznaczało to, że dziewięciu zawodników, wśród nich Skupień, będzie skakało jeszcze raz. W drugiej próbie Polak przegrał co prawda ze Słoweńcem Jure Radeljem, ale i tak awansował do czołowej trzydziestki - jako jeden z pięciu przegranych z najlepszym wynikiem. Rezultat 97,5 m dał mu 11. miejsce. W drugim skoku Polak uzyskał o siedem metrów mniej i spadł o siedem pozycji.

- Początkowe zamieszanie to wina organizatorów - mówił po zawodach Skupień. - Jak można nie zapowiedzieć czyjegoś skoku? Na szczęście później wszystko potoczyło się po mojej myśli. Pierwszy skok był super. W drugim, po odbiciu z progu, też wydawało mi się, że nie będzie źle. Niestety, powiało mi w plecy i szybko wylądowałem.

Swój pojedynek wygrał także Robert Mateja - pokonał Norwega Henniga Stensruda. Po pierwszej serii był 25., po drugiej spadł na przedprzedostatnie miejsce, ale i tak należą mu się słowa uznania. Wywalczył pierwsze w tym sezonie punkty PŚ. - Od czegoś trzeba zacząć - mówił Mateja. - Wreszcie ruszyłem się z miejsca. Wydawało mi się, że pierwszy skok będzie gorszy od drugiego. Pomyliłem się. Nie czułem za bardzo tej skoczni.

Bohaterem obu prób był Małysz. W pierwszej znokautował rywali. Gdy inni skakali najwyżej po 104 m, on poszybował na odległość 111,5. - Jaka taktyka przed drugim skokiem? Normalnie. Adam ma skoczyć spokojnie, dobrze i daleko - powiedział dziennikarzom fizjolog kadry Jerzy Żołądź. Druga seria była dramatyczna. Wszystko przez Japończyka Noriaki Kasai, który jako jedyny (do skoku Małysza oczywiście) przekroczył barierę 110 m. Uzyskał tyle, co Polak, i z drugiej dziesiątki awansował do pierwszej piątki. Prowadził bardzo długo. Kiedy najlepsi - ze Schmittem, Svenem Hannawaldem i Janne Ahonenem na czele - nie mogli skoczyć dalej niż Japończyk, zaczęliśmy się denerwować. Kasai był liderem TCS, miał ponad dziewięć punktów przewagi nad Małyszem. Druga próba Polaka rozwiała wszelkie wątpliwości. Rywale obejrzeli skok, zwinęli narty i poszli ze skoczni. - Nie znam na świecie innego człowieka niż Małysz, który skakałby tak fantastycznie. Co za technika. Perfekcja - piał z zachwytu jeden z najwybitniejszych obecnie trenerów, Fin Mika Kojonkoski.

Na stadionie Bergisel Małysza i pozostałych Polaków dopingowała 50-osobowa grupa rodaków, głównie mieszkających w Niemczech, którzy przyjechali w Alpy na narty. - Ale gdzie nam w głowie zjeżdżanie na deskach, skoro tu dzieją się takie historyczne dla Polski chwile - mówił Janusz Kalinowski z Hamburga. - Austriacy nie są zupełnie przygotowani na sukcesy Małysza. W folderze w ogóle nie wymienili go jako kandydata do triumfu. Uliczni sprzedawcy mieli szaliki Arabii Saudyjskiej, a polskich nie. Dopiero przy nas wpadli na pomysł, żeby ciąć flagi austriackie i usuwając czerwony kawałek z góry, zamieniać je na polskie - opowiadała rodzina Tonderów z Hamm.

Polskimi flagami wywijało także wielu Austriaków. - A dlaczego nie, skoro to Polak jest najlepszy, a nasi zachowują się, jakby widzieli skocznię pierwszy raz w życiu. Widać, że wasz Małysz lubi skakać daleko - wyjaśniała nam starsza pani, która przychodzi na Konkurs Czterech Skoczni na Bergisel od ponad 40 lat.

Zawiedziona postawą swoich idoli - Schmitta i Hannawalda niemiecka prasa próbowała przed konkursem prowadzić wojnę psychologiczną, chcąc zdekoncentrować Małysza. Brukowy dziennik "Bild" napisał, że Polak każde zwycięstwo opija wódką. Stąd jedynym błędem, jaki popełnił w Konkursie Czterech Skoczni, było to, że na sponsora wybrał Red Bulla, a nie któregoś z producentów alkoholi.

- To bzdura, z której chce mi się śmiać - powiedział "Gazecie" Małysz. - A jaki przyniosła efekt psychologiczny, sami widzieliście dzisiaj na skoczni.

Małysz jest liderem TCS, ma prawie 40 punktów przewagi nad Kasai i ponad 70 nad Schmittem i Ahonenem. W sobotę, w Święto Trzech Króli, ostatni konkurs w Bischofshoffen. Małysz nieuchronnie zmierza do triumfu w konkursie. Byłoby to osiągnięcie na miarę wygrania przez Polaka tenisowego Wielkiego Szlema.

- Aaaadam Malysz - wołali mali Austriacy, klaszcząc w dłonie niczym kibice piłkarscy, wracając do domów ze skoczni Bergisel.

POWIEDZIELI O ADAMIE MAŁYSZU

Andreas Goldberger (Austria)

trzykrotny zwycięzca TCS, medalista olimpijski

- Adam był dzisiaj niesamowity. Pokonał wszystkich zasłużenie. Wystarczyło popatrzeć na niego, by zdać sobie sprawę, ile pewności siebie promieniowało od niego podczas konkursu na Bergisel. To niesamowicie ważne dla skoczka. Przyglądałem się z boku, jak skakał Martin Schmitt. On też sprawiał wrażenie pewnego siebie, ale wystarczył jeden podmuch podczas zeskoku i jego pewność rozwiała się z wiatrem. Zupełnie inaczej Adam. Może rzeczywiście miał jakiś sprzyjający podmuch, ale on by dziś wygrał bez względu na wszystko.

Sven Hannawald (Niemcy)

Małysz wygrał dziś, to fakt. Ale to zawodnik innej klasy. Jak mamy się z nim mierzyć, jeśli jesteśmy od niego więksi i ciężsi, a do tego panują takie warunki, że wiatr zmienia się co chwila?

Wolfgang Steiert

drugi trener reprezentacji Niemiec

Bez krzty zazdrości mogę powiedzieć, że Małysz zwyciężył dzisiaj bezapelacyjnie. Był najlepszy. Jego przewaga nad rywalami jest tak duża, że sprawa zwycięstwa w całym turnieju jest już chyba przesądzona.

Wyniki konkursu w Innsbrucku

1. Adam Małysz (Polska) 259.2 pkt. (111,5 m, 118,5 m)

2. Janne Ahonen (Finlandia) 214,3 (104 m, 103 m)

3. Dmitrij Wassiliew (Rosja) 213 (101,5 m, 108 m)

4. Noriaki Kasai (Japonia) 211,6 ( 94 m, 111,5 m)

5. Tommy Ingebrigtsen (Norwegia) 206,1 (104,5 m, 101 m)

6. Damjan Fras (Słowenia) 201,3 (104 m, 98 m)

7. Jani Soininen (Finlandia) 198,7 (96 m, 104 m)

8. Andreas Kuettel (Szwajcaria) 192,90 (99 m, 97,5 m)

9. Martin Schmitt (Niemcy) 192,2 (96 m, 101,5 m)

10. Matti Hautamaki (Finlandia) 191,7 (97,5 m, 100 m)

11. Sven Hannawald (Niemcy) 189,9 (99 m, 97 m)

12. Risto Jussilainen (Finlandia) 189,4 (96,5 m, 100 m)

13. Stefan Horngacher (Austria) 188,2 (95,5 m, 99,5 m)

14. Jure Radelj (Słowenia) 188,1 (101,5 m, 95 m)

15. Andreas Widhoelzl (Austria) 187,10 (95,5 m, 100 m)

16. Wolfgang Loitzl (Austria) 177,20 (92,5 m, 97,5 m)

17. Martin Hoellwarth (Austria) 171,6 (92,5 m, 95,5)

18. Wojciech Skupień (Polska) 168,3 (97,5 m, 89,5 m)

19. Reinhard Schwarzenberger (Austria) 167,6 ( 96 m, 89,5 m)

20. Toni Nieminen (Finlandia) 165,4 (95 m, 89 m)

Klasyfikacja Turnieju Czterech Skoczni po trzech konkursach

1. Adam Małysz 771,1 pkt.

2. Noriaki Kasai 732,7

3. Janne Ahonen 698,6

4. Martin Schmitt 694,8

5. Sven Hannawald 690

6. Dmitirij Wassiliew 672,3

7. Stefan Horngacher 664,3

8. Matti Hautamaki 640,2

Klasyfikacja Pucharu Świata po sześciu konkursach

1. Martin Schmitt 406 pkt.

2. Noriaki Kasai 323

3. Janne Ahonen 303

4. Matti Hautamaki 260

5. Sven Hannawald 244

6. Adam Malysz 239

7. Dmitrij Wassiliew 189

8. Wolfgang Loitzl 153

9. Tommy Ingebrigtsen 144

10. Jure Radelj 125

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.