Wolfgang Steiert: Małysz jak Hannawald

- Nie stawiajcie Małysza pod ścianą - mówi trener niemieckich skoczków

Michał Pol: Inaczej wyobrażaliśmy sobie w Polsce ten sezon. Liczyliśmy, że znów będzie to pojedynek Małysza z Hannawaldem. Tymczasem do głosu doszli młodzi: Sigurd Pettersen, Roar Ljokelsoey, Thomas Morgenstern. Czy to nieuchronna zmiana warty?

Wolfgang Steiert: W sporcie piękne jest właśnie to, że nie zawsze wygrywają ci sami zawodnicy. Małysz, Hannawald, Martin Schmitt dominowali w ostatnich latach, ale to się skończyło. Z wielu względów. Na przykład niektórym zawodnikom potrzeba więcej czasu, żeby przyzwyczaić się do nowych kostiumów. Na razie wygrywają więc Pettersen, Morgenstern, Ahonen, Hoellwarth, ale do końca sezonu na podium będę też pewnie stawać inni. Zobaczymy jeszcze wiele interesujących skoków.

Na razie z powodu niepowodzeń Małysza jego trener Apoloniusz Tajner znalazł się pod ogromną presją i w ogniu krytyki. Wczoraj jedna z gazet zaapelowała wręcz o dymisję Tajnera...

- Uważam Apoloniusza Tajnera za jednego z najlepszych trenerów, jacy byli obecni w skokach narciarskich w ostatnich latach. Jego dokonania mówią same za niego. Jego zawodnik osiągnął właściwie wszystko oprócz złotego medalu olimpijskiego, bo trzy tytuły mistrza świata, trzy Kryształowe Kule i pozostałe medale olimpijskie. Pokażcie mi bardziej utytułowanego trenera? Polacy powinni mu dać więcej czasu i więcej spokoju, pamiętając, pod jaką ogromną presją działa. Jeśli media mu odpuszczą, nie będą tak strasznie naciskać, wszystko wróci do normy.

Odradza Pan Polakom zmianę utytułowanego trenera, a przecież sam Pan zastąpił Reinharda Hessa. Może dla skoczka taka odmiana podziała zbawiennie?

- Po prostu trzeba spojrzeć, co Małysz już osiągnął z tym trenerem i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zmiana będzie zbawienna.

Przyzwyczajeni do zwycięstw Niemcy też jeszcze nie widzieli w tym sezonie swojego skoczka na najwyższym podium, a za to katastrofalne występy Hannawalda i Schmitta. Czy z tego powodu poddany jest Pan tej samej presji co trener Tajner?

- Nie jest łatwo być następcą kogoś tak utytułowanego jak Reinhard Hess, ciężko będzie dorównać mu w sukcesach. Hannawald i Schmitt nie wygrywają, ale trzeba zauważyć, że wyniki całej niemieckiej kadry uległy poprawie. Owszem, też ciąży na mnie presja oczekiwań, ale na razie nie mam poczucia zagrożenia utratą pracy.

Obserwuje Pan Małysza od wielu lat i widzi jego obecne problemy. Czy ta obniżka formy to okres przejściowy, czy Małysz "się skończył", jak uważają niektórzy?

- Śledząc przebieg kariery Svena Hannawalda, też można było przed paroma laty postawić na nim kreskę. Nie przerwał jednak kariery i osiągnął wielkie sukcesy. Jestem pewien, że tak samo będzie z Małyszem - powróci do dawnej wielkiej formy. Potrzebuje teraz tylko czasu i spokoju. Być może potraktował ten sezon jako przejściowy po to, żeby znów zostać mistrzem świata w przyszłym roku w Oberstdorfie.

A ten sezon jest już dla Małysza zamknięty? Jest bez szans na obronę Kryształowej Kuli?

- Minęła połowa sezonu i myślę, że nie ma sensu mówić o Pucharze Świata i stawiać Małysza pod ścianą. Puchar Świata nie zawsze musi być najważniejszy, a Adam może się przebudzić w każdej chwili. Przypomnę, że w ubiegłym sezonie nie stanął na najwyższym podium ani razu aż do mistrzostw świata w Predazzo, gdzie zdobył dwa złote medale.

Jeden z najwybitniejszych skoczków wszech czasów Jens Weissflog powiedział mi, że obecne problemy Hannawalda i Schmitta leżą w ich głowach i braku motywacji. Tyle osiągnęli w skokach, tyle zarobili pieniędzy, są szczęśliwie zakochani, nie są w stanie więc koncentrować się tylko na skokach. Może to samo dotyczy Małysza?

- W Niemczech mamy teraz tylu ekspertów od skoków, co od piłki nożnej, i każdy ma swoją teorię. Zdaje mi się, że w 1993 roku to samo opowiadano Weissflogu, a pomimo to rok później został dwukrotnym mistrzem olimpijskim, a potem wygrał jeszcze Turniej Czterech Skoczni. Wierzę, że ten sam los spotka wszystkich tych trzech wielkich skoczków.

A jak z formą Hannawalda? Czy tu, w szczęśliwym dla siebie Zakopanem, gdzie ma rekord skoczni, może odnieść swoje pierwsze zwycięstwo?

- Przyjechaliśmy w znakomitych nastrojach, wspominając, jak wspaniale potraktowano nas w Zakopanem przed rokiem, a zwłaszcza "Hanniego". Wszelkie negatywne wspomnienia związane z rzucaniem w niego śnieżkami i wygwizdywaniem go dawno poszły w zapomnienie. I okazało się, że słusznie. Dziś podczas treningów widzowie pod Wielką Krokwią znów z zapałem dopingowali i Hannawalda. i Martina Schmitta. Bardzo mnie to ujęło, bo przecież obaj są dalecy od wielkiej formy. Polska publiczność pokazała jednak, że pamięta, ile uczynili dla skoków narciarskich w ostatnich kilku latach, i za to jej bardzo dziękuję. Na Wielkiej Krokwi wiatr jest nieprzewidywalny, zmienia się co dziesięć sekund. Tu wszystko jest możliwe, ale nie sądzę, żeby Sven był już w formie do wygrywania zawodów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.