Apoloniusz Tajner dla Gazety: Skoczek musi być szczupły

Zawodnik musi zdawać sobie sprawę, że skakanie wymaga silnej woli i wyrzeczeń. Jeśli nie może się powstrzymać od jedzenia - musi zmienić dyscyplinę - mówi trener polskich skoczków.

Dla "Gazety"

Apoloniusz Tajner

trener polskich skoczków

Powiem tak: jeśli ktoś chce być skoczkiem, musi być szczupły. By po prostu frunąć, a nie spadać, jak kamień w wodę. Ale też musi być zdrowy i silny. Bez odpowiedniej diety to niemożliwe. Dieta związana jest z wielkim dyskomfortem, ciągłym uczuciem, że jest się głodnym. Ale wszystko odbywa się za porozumieniem stron. Zawodnik musi zdawać sobie sprawę, że skakanie wymaga silnej woli i wyrzeczeń. Jeśli nie może się powstrzymać od jedzenia - musi zmienić dyscyplinę.

W wypadku moich zawodników nie ma żadnego terroru. Każdy skoczek pilnuje sam siebie. Na każdy konkurs, na każde zgrupowanie wożę ze sobą elektroniczną wagę, która pokazuje ciężar z dokładnością do 10 dkg. Jeśli u kogoś są wyraźne odchylenia od normy, zaczynamy interesować się dlaczego. Na co dzień nie zaglądamy do talerzy.

Konsultujemy się z dietetykami i fizjologiem. Dieta jest tak skonstruowana, by zawodnikom absolutnie niczego nie brakowało. By ich organizmy funkcjonowały, jak należy, w specjalnych odżywkach otrzymują witaminy i mikroelementy.

Jeśli chodzi o Adama, to jego optymalna waga mieści się granicach 52-53 kg. I nie ma problemów z jej utrzymaniem. Trudniejsza sytuacja jest z Marcinem Bachledą. On ma grube kości, które sporo ważą, więcej niż kości innych skoczków. Tak jak każdy zawodnik ma górną granicę wagi, której raczej nie powinien przekraczać, tak samo ma i dolną. W przypadku Bachledy - na ile się dało - do takiej wagi doszliśmy poprzez dietę. Mniej się nie da, choć Marcin jak na swój wzrost waży za dużo. Ale skoczek niedożywiony nie może chodzić ospały, słaby, słaniać się na nogach.

Pojawiały się podejrzenia, że anorektykiem jest Hannawald. Teraz nie ma z tym problemów. Ale widzę czasem, jak nakłada jedzenie na talerz. I raczej nie są to porcje dla niejadków. Chodzi o to, by między posiłkami skoczkowie nie dojadali, nie jedli późno. Po to są wieczorne truchty, by spalić trochę kalorii. Tu nic nie dzieje się z krzywdą dla skoczka, ale jeśli ktoś nie radzi sobie z chronicznym poczuciem głodu - a takie występuje permanentnie - musi zmienić dyscyplinę.

Copyright © Agora SA