Po nieudanym rozpoczęciu sezonu przez naszych zawodników, w niedzielny wieczór zebrał się cały sztab szkoleniowy, aby na spokojnie ocenić sytuację i podjąć decyzję co do dalszego przygotowania.
Łukasz Kruczek: Analizowaliśmy na spokojnie skoki zawodników, nie tylko wczorajsze, ponieważ analizowanie jednego konkursu nic nie daje. Wzięliśmy się za dłuższy okres, jak wyglądała ewolucja skoków, co mogło być powodem takich, a nie innych skoków w dniu wczorajszym.
Troszeczkę się nam rozregulował kierunek odbicia, to znaczy wczoraj, gdy był bardzo niski rozbieg zawodnicy skakali zbyt mało 'do kierunku' jak to mówimy. Nie mieli wystarczająco dużej prędkości w locie, żeby odlecieć. Dzisiaj przeprowadziliśmy trening motoryczny, z akcentami imitacji, gdzie korygujemy kierunek odbicia.
Tu może być dużo rzeczy, ale myślę, że po prostu winne jest kładzenie nacisku na inne elementy.
Mógł uśpić nieco naszą czujność, w ten sposób, że nie było adekwatnej oceny skoków. Oglądaliśmy skoki, ale nie mieliśmy przede wszystkim bezpośredniego porównania do innych ekip, tak jak w ubiegłym roku. To mogło uśpić czujność i spowodować taką spóźnioną reakcję, że nie zareagowaliśmy wcześniej, tylko dopiero teraz. To nie jest jakiś wielki problem, powinno dojść do takiego szybkiego ponownego uregulowania, ponieważ pomimo, że w metrach trochę brakuje, to w technice nie ma aż takiej dużej różnicy w stosunku do tego co było.
Jak na Kuusamo równe, natomiast, znowu jest kilka niespodzianek, czołowi zawodnicy wypadają z czołówki, przykładem jest Gregor Schlierenzauer, który był zaliczany do grona faworytów, wczoraj w drugim skoku też nie odleciał, miał metry podobne do naszych. Także myślę, że skakanie zacznie się jak co roku w okolicach Lillehammer czy Engelberga. Oczywiście teraz trzeba skakać i cały czas zdobywać jak najwięcej punktów.
Po części, ale to bardziej w konkursie drużynowym. Wczoraj nikt z nas nie mówił, że to z powodu wiatru czy pecha coś się stało. Po prostu skoki były złe i nie pozwalały osiągać dobrych odległości, co przekładało się na rezultaty i powiedzieliśmy jasno, że byliśmy rozczarowani konkursem.
Ja myślę, że to nie jest jeden trening. Skoki cały czas ewoluują, zawodnik nie skacze cały czas tak samo, to są drobne korekty i cały ten trening polega na tym, że zawodnika się przesuwa jakby z jednego bieguna na drugi i musi się utrzymywać w tym środku, w optymalnym skakaniu. Jak się go troszkę wypchnie obojętnie, z której strony poza ten biegun, wówczas zawodnik skacze słabiej. Później kolejny trening, korekty treningu czy uwagi jakie on dostaje, muszą spowodować jego powrót na tę ścieżkę i trenując cały czas z tymi uwagami, po jakimś czasie będzie z kolei z drugiej strony. Po czym należy zrobić kolejną korektę i prowadzić go cały czas. Nie wiem czy inni trenerzy też tak to pokazywali, że to jest jakby taka ścieżka, która cały czas lawiruje i trzeba się cały czas trzymać bliżej środka.
To był pomysł jedyny jaki byliśmy w stanie wykonać w tym momencie, bo kwestia wyjazdu na pierwszy śnieg z tyloma zawodnikami jest trudnym przedsięwzięciem logistycznym i myślę, że gdybyśmy mieli podejmować jeszcze raz decyzję to pewnie byłaby taka sama. Kwestia innego zaplanowania, innego trafienia w warunki, na to się wpływu nie ma. Planuje się wyjazd na śnieg w maju-czerwcu, później się koryguje jedynie datę, bo jakby tego śniegu nie było to by się nie pojechało. Natomiast to, jaką pogodę zastaniemy na miejscu, to jest już ruletka.
Widać ale niewielkie. Te różnice nie są jakoś specjalnie duże. Może jakby ktoś obserwował zawodników na przestrzeni dwóch-trzech miesięcy wtedy może zobaczyć różnice, natomiast są one bardzo minimalne.
Adama Małysza nie było z nami na treningach w Kuusamo, a jedynie w Voukkati i tam skakali zbliżone metry.
Są w bardzo dobrych nastrojach, wróciliśmy nie tak dawno z treningu na sali, wszystko jest normalnie.
Specjalny serwis o skokach? Sprawdź Skijumping.pl ?