Kamil Stoch: To wspaniałe. Wspaniałe! Skoczyć ponad 250 metrów to było moje wielkie marzenie, ale nie sądziłem, że uda mi się je spełnić podczas tego weekendu.
- A kto powiedział, że przeszorowałem? (śmiech)
- Jakie to ma znaczenie czy szorowałem? Wylądowałem, ustałem.
- To niesamowita zima dla całej naszej ekipy. Chciałem z całego serca podziękować nie tylko zawodnikom, ale również trenerom, naszym rodzinom, kibicom, wszystkim pracownikom Polskiego Związku Narciarskiego. Adamowi też, Adam też jest w sztabie szkoleniowym [Adam Małysz przysłuchiwał się rozmowie Kamila z polskimi dziennikarzami]. Dziękuję sztabowi szkoleniowemu i specjalnie Adamowi (śmiech). Każdemu, kto miał wkład w nasze sukcesy, dziękujemy. A sezon jeszcze się nie skończył, przed nami jeszcze jeden dzień latania, jeszcze jeden dzień czerpania radości z tego, co robimy. Dlatego w dalszym ciągu trzeba trzymać się na nogach i być skoncentrowanym.
- Zdecydowanie zeszła. Ale konkurs był trudny, do samego końca walczyliśmy z Austrią. Słyszałem, że tuż przede mną Stefan skoczył bardzo daleko. Wiedziałem, że muszę odnaleźć siebie, swój system koncentracji i zrobić tylko to, co potrafię. Nic więcej.
- Nie, w lotach bardzo duże znaczenie ma to, jakie są warunki na dole.
- Nie, chciałem lecieć jeszcze, jeszcze i jeszcze dalej (śmiech).
- Mam nadzieję, że się da.