W drugiej serii zawodów dwukrotnie poprawiano rekord Letalnicy. Najpierw Stefan Kraft poszybował na odległość 251 metrów, a skaczący po nim Stoch dorzucił do tej odległości jeszcze pół metra. Na powtórkach widać było jednak, że reprezentant Polski wyraźnie podparł się przy lądowaniu, czego nie zauważyli sędziowie.
- Uderzyłem trochę tyłkiem o zeskok, ale bądźmy poważni. Jak uderzasz o ziemię z prędkością 140 km/h, ciężko, żeby nogi się nie ugięły. Na szczęście tylko delikatnie "drapnąłem" - powiedział w rozmowie z TVP Sport dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi.
Stoch przyznał także, że zaraz po wyjściu z progu nie sądził, że poleci aż tak daleko. - Na początku nie czułem, że to będzie taki lot. Potem zaczęło mnie wznosić coraz wyżej i wyżej. To był fest skok - dodał ze śmiechem nowy rekordzista Polski w długości lotu.
Podobne kontrowersje dotyczące lądowania miały miejsce w zeszłym tygodniu w Vikersund, kiedy rekord świata ustanowił Stefan Kraft (253,5 m). Zgodni co do tego, czy Austriak ustał skok na samych nogach, nie byli nawet sędziowie - noty za styl wahały się od 12 do 16,5 pkt.
Polska w sobotnim konkursie w Planicy zajęła 3 miejsce, praktycznie zapewniając sobie już triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Narodów. Więcej o scenariuszach, które mogłyby odebrać zwycięstwo Polakom, w naszej analizie .