MŚ w Lahti. Kto tym razem zaskoczy na mistrzostwach świata. Polak czarnym koniem mistrzostw?

Mimo że konkursy Pucharu Świata z reguły rozgrywane są na obiektach o punkcie konstrukcyjnym usytuowanym w okolicach 120 metra, to FIS nie planuje zmiany kalendarza mistrzostw świata i zawsze na tych imprezach pojawia się rywalizacja na skoczniach normalnych. Co interesujące, w ostatnich latach zawody na mniejszych arenach z reguły wygrywali zawodnicy, którzy nie znajdowali się w ścisłym gronie faworytów.

Skocznie normalne często nazywane są wyroczniami, które pokazują jak mocny jest dany zawodnik. W XXI wieku na osiem mistrzowskich konkursów na skoczni o punkcie K poniżej 100 metrów, aż trzy razy triumfował Adam Małysz, który mógł się pochwalić wręcz atomowym wyjściem z progu. Warto zaznaczyć, że Polak startował tylko w sześciu takich imprezach. Wygrane faworytów na mniejszych obiektach nie należą jednak do codzienności. Od 2005 roku mistrzostwo zdobyło czterech zawodników, którzy nie byli typowani do zwycięstwa na normalnej skoczni. Właściwie tylko złoto Adama Małysza w 2007 i wiktorię Thomasa Morgensterna w 2011 roku można uznać za w pełni przewidywalne. Nieco inaczej wygląda to na dużych obiektach, na których zwykle zwyciężali ci, którzy byli do tego typowani. Wyjątkiem potwierdzającym regułę był tylko triumf Andreasa Kuettela z 2009 roku.

Chyba najbardziej zaskakującym mistrzem świata w XXI wieku należy uznać Roka Benkovicia, który okazał się najlepszy na zawodach organizowanych w Oberstdorfie w 2005 roku. Słoweniec w pierwszej serii poleciał 101 metrów i z dużą przewagą prowadził. Mimo że w finale oddał skok aż o 10 metrów krótszy, pozwoliło mu to utrzymać prowadzenie i zgarnąć złoto mistrzostw świata. Najbardziej zdezorientowaną osobą na skoczni wydawał się być wówczas faworyt ekspertów - Jakub Janda, który po słabym skoku Benkovicia zbierał już gratulacje. Po podliczeniu wyników okazało się jednak, że Czech musiał jednak uznać wyższość Słoweńca.

Mistrzostwo przełamało stereotyp

W 2009 roku mistrzem świata na skoczni normalnej został Wolfgang Loitzl, który dwa miesiące wcześniej wygrał także Turniej Czterech Skoczni. Zwycięstwo w światowym czempionacie było jednak sporym zaskoczeniem, bo głównymi faworytami do złota byli inni Austriacy. Gregor Schlierenzauer zajął jednak drugie miejsce, a główny faworyt do złota, czyli Thomas Morgenstern, był dopiero ósmy. Miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki było wynikiem upadku, którego ,,Morgi'' doznał w końcówce drugiej serii przy lądowaniu na odległości 101,5 metra. Gdyby Austriak ustał skok, to prawdopodobnie świętowałby indywidualne złoto. Tak się jednak nie stało, a zwycięzcą okazał się doświadczony Wolfgang Loitzl, dla którego ten sezon był najlepszym w karierze. Austriak na zawsze pozbył się opinii ,,pewnego punktu drużyny'', a zaczął być postrzegany jako najlepszy stylista i jedna z największych gwiazd skoków narciarskich.

Mistrzostwo i koniec

Bardzo podobnie było w 2013 roku na mistrzostwach świata we włoskim Val di Fiemme. Według bukmacherów najpoważniejszymi kandydatami do złota na normalnym obiekcie byli wówczas Peter Prevc i Gregor Schlierenzauer. Najlepszym zawodnikiem okazał się jednak Anders Bardal. Z presją oczekiwań nie poradził sobie wówczas Kamil Stoch, który po pierwszej serii zajmował drugie miejsce. Niestety, w finałowym skoku Polak mocno zepsuł skok i zakończył konkurs na ósmej lokacie. Stoch ze łzami w oczach odpowiadał na pytania dziennikarzy i zapewniał, że w konkursie na dużej skoczni będzie znacznie lepiej. Było, a po tym konkursie Stoch nie zepsuł już innego ważnego skoku, który decydowałby o jakimś osiągnięciu.

Jeszcze większą sensacją, porównywalną ze zwycięstwem Roka Benkovicia było mistrzostwo świata Rune Velty zdobyte w 2015 roku w Falun. Norweg został niespodziewanie mistrzem świata w konkursie na skoczni normalnej, gdzie pokonał Severina Freunda, który przegrał zawody zaledwie o 0,4 pkt. Rok 2015 okazał się dla niego najlepszym sezonem w karierze i jednocześnie ostatnim, w którym zdobył punkty do klasyfikacji Pucharu Świata. W kolejnym sezonie kompletnie sobie nie radził i postanowił zakończyć swoją sportową karierę. - Straciłem motywacje, zaczęło brakować mi tej iskry. Zdałem sobie sprawę, że jestem bardzo potrzebny w domu. Chciałem mniej podróżować - mówił norweskim mediom.

Mistrzostwo świata oznacza kłopoty

Na tegorocznych mistrzostwach świata nie zobaczymy dwóch mistrzów świata z ostatniej imprezy w Falun, ale jeśli popatrzymy głębiej w historię ostatnich triumfatorów ze skoczni normalnej, to ostatnim profesjonalnie skaczącym zwycięzcą z mniejszego obiektu jest Janne Ahonen, który złoto wygrał w 1997 roku w Trondheim. Wszyscy kolejni zwycięzcy od 1999 do 2015 roku są już na sportowej emeryturze. Hobbystycznie skacze jeszcze mistrz z 1999 roku Kazuyoshi Funaki, ale on rywalizuje tylko w lokalnych zawodach. Niestety, wszyscy skoczkowie, którzy wygrywali mistrzostwo świata w XXI wieku kończyli swoje kariery niedługo po tym osiągnięciu. Można mieć jednak pewność, że środowisko skoków nie jest przesądne i każdy skoczek z całych sił będzie walczył o zdobycie jednego z najważniejszych osiągnięć w tej dyscyplinie.

Kto zaskoczy w tym sezonie?

W tym sezonie głównymi aktorami nadchodzących mistrzostw świata wydają się być: Stefan Kraft, Andreas Wellinger i Kamil Stoch, którzy w ostatnim czasie prezentują zdecydowanie najwyższy poziom z całej światowej czołówki. Może się jednak okazać, że podczas fińskiego czempionatu doczekamy się kolejnego niespodziewanego mistrza świata. Wiele osób zastanawia się, czy przypadkiem czarnym koniem najbliższych zawodów nie okaże się Maciej Kot, który podczas azjatyckich konkursów prezentował skoki zbliżone do tych, którymi rozstawiał po kątach rywali w końcówce Letniego Grand Prix. Kot wygrał dwa z ostatnich czterech konkursów. - Nie chcę oczywiście krakać, bo sport jest nieprzewidywalny. Jednak ze skoku na skok nabieram pewności siebie i swobody. Najważniejsze, że znalazłem jasny pomysł na skoki, który realizuję nieprzerwanie od drugiego konkursu lotów w Oberstdorfie - mówi Katowickiemu Sportowi. Maciej Kot może mieć także małą przewagę psychologiczną wynikającą z tego, że ostatni konkurs Pucharu Świata odbył się właśnie na normalnej skoczni, a Zakopiańczyk okazał się w nim zdecydowanie najlepszy. Czy Polak znów zaskoczy światową czołówkę? Przekonamy się już w najbliższą sobotę.

Relacje z treningów już od środy w Sport.pl - To jest Twój LIVE!

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA