Skoki. Wisła dmucha pod narty

Trener reprezentacji Łukasz Kruczek żegna się w Wiśle z polskimi kibicami. Jego skoczkowie chcą się odbić od dna, którym były ostatnie konkursy w Ałmatach. Kamilowi Stochowi pozostał jeden cel w tym sezonie.

Stawka jest mocniejsza niż w Zakopanem. W styczniu na Wielkiej Krokwi nie startował kontuzjowany lider Niemców Severin Freund i 43-letni Japończyk Noriaki Kasai. Freund stracił w tym roku Kryształową Kulę na rzecz Słoweńca Petera Prevca, ale zaznacza, że nie zamierza oddać drugiej pozycji w klasyfikacji generalnej. Tymczasem Austriak Michael Hayböck, który wspaniale skakał w Finlandii, traci do Niemca już tylko 136 pkt. W ostatnich zawodach Pucharu Świata, w poprzedni weekend w Ałmatach, dwa razy najlepszy był Prevc (raz przed Hayböckiem, raz przed Freundem), zapewniając sobie triumf w klasyfikacji generalnej po raz pierwszy w karierze.

- Wreszcie pokazałem, że mogę być najlepszy - skomentował, robiąc oczywistą aluzję do sytuacji sprzed roku, gdy stracił Kryształową Kulę w ostatnim skoku na mamucie w Planicy. W tym sezonie nie dał rywalom żadnych szans, wygrał sześć konkursów przed końcem, choć sam uważa, że tej zimy oddał zaledwie jeden bądź dwa skoki perfekcyjne. To wystarczyło mu do wygrania aż 13 konkursów w sezonie! To rekord wszech czasów.

Rywale mają szczęście, jeśli Prevc rzeczywiście rzadko ociera się o doskonałość. I tak byli w głębokim cieniu Słoweńca. Freund traci do lidera aż 619 pkt. I wygląda na to, że ten dystans może się jeszcze powiększyć. W Wiśle dwa lata temu Słoweniec wylądował 1,5 m dalej, niż wynosi rekord Stefana Krafta (139), ale nie ustał skoku i zajął dopiero piąte miejsce.

Te zawody to ostatnia szansa dla Kamila Stocha. Polak ma zaledwie 213 pkt w Pucharze Świata, niewiele więcej niż Prevc zdobył w Ałmatach. Dwukrotny mistrz igrzysk w Soczi w Kazachstanie nie startował, koledzy z kadry spisali się bardzo słabo, zdobywając łącznie w dwóch konkursach 10 pkt (8 Dawid Kubacki, 2 Andrzej Stękała). Maciej Maciusiak, trener kadry B, który był ze skoczkami w Ałmatach, mówił o tym, że tamtejsza skocznia nie odpowiadała Polakom. Ale też przyznał, że trzeba wyjątkowo szczęśliwego zbiegu okoliczności, by walczyli oni o miejsca w czołowej dziesiątce.

Nasi skoczkowie gonią czołówkę od początku sezonu. Fatalnie wystartowali, w pierwszym konkursie w Klingenthal punkty zdobył tylko Stoch (13. miejsce). Wydawało się wtedy, że skoczkom Kruczka i Maciusiaka brakuje startów na śniegu, tymczasem tygodnie mijały i niewiele zmieniało się na lepsze. Ten sezon jest porażką dla Stocha i wszystkich skoczków kadry A (Żyła, Murańka, Ziobro). Kilka tygodni temu trener Kruczek ogłosił, że po ostatnich zawodach w Planicy kończy pracę z kadrą. Możliwe, że w przyszłym roku będzie wspierał już tylko Stocha, ale decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły.

Tak czy inaczej występ w Wiśle to pożegnanie Kruczka z polskimi kibicami. Trener ma na koncie medale igrzysk i mistrzostw świata, także w drużynie. Jest za co podziękować, mimo iż ostatnio przeżywa trudny okres.

Wczoraj w kwalifikacjach wystartowało 13 polskich skoczków, dziewięciu awansowało do konkursu. Dla Wisły tegoroczne konkursy to wyjątkowe wydarzenie. Co prawda najlepsi na obiekcie Adama Małysza rywalizują w PŚ już czwarty raz, ale po raz pierwszy odbędą się tu dwa konkursy (piątek i sobota). Jedynym Polakiem na podium był dotąd Stoch - drugi w 2014 roku, w najlepszym sezonie w karierze, kiedy triumfował w Soczi i w wyścigu po Kryształową Kulę. On wczoraj w kwalifikacjach zajął drugie miejsce.

Przed rokiem lider kadry był w Wiśle dopiero 15., ale z powodu wiatru nie rozegrano drugiej serii. Wygrał Austriak Stefan Kraft przed Prevcem, Freundem i Hayböckiem, a więc wyniki nie były aż tak loteryjne.

Przed startem sezonu 2015-16, gdy pytano Stocha o cele, mówił o Turnieju Czterech Skoczni, mistrzostwach świata w lotach, Kryształowej Kuli i konkursach w Polsce. Wszystkie już przepadły, poza konkursami w Wiśle dziś i jutro.

W połowie stycznia PŚ zjeżdżał do Zakopanego, a Polacy mówili o okazji do przełamania złej serii. Dziś nikt o tym nie wspomina, do końca sezonu zostało sześć konkursów indywidualnych. Starty w Wiśle są jednak dla polskich skoczków osobnym wyzwaniem.

W porównaniu z zakopiańskimi konkursami te w Wiśle można uznać za kameralne. - Mamy sporo wolnych miejsc. Szkoda, że zawody nie przypadają w ferie zimowe - mówi pani Anna, właścicielka jednej z wiślańskich kwater. - Wtedy byłby tłum. No, ale kalendarza skoków nie zmienimy - uśmiecha się.

Kwalifikacje odbyły się w czwartek, co miało wpływ na frekwencję. Na skoczni pojawiło się około tysiąca osób. Podczas zawodów spodziewany jest komplet 7 tys. kibiców, którzy zasiądą na specjalnie dostawionych trybunach. Będzie ich trzy razy mniej niż w Zakopanem, ale dla 11-tysięcznej miejscowości to i tak duży zastrzyk wpływów z turystyki. Zawody uświetni występ braci Golców.

Ci, którzy wczoraj przyszli na skocznię, mieli swobodny dostęp niemal do wszystkich zawodników. Skoczkowie pojawiali się na obiekcie w Wiśle około godziny 15 i nikomu nie odmawiali wspólnych zdjęć.

Wśród gości honorowych był Fin Hannu Lepistö, były trener Adama Małysza. 69-latek jest ambasadorem przyszłorocznych mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Lahti. Wczoraj witał się ze wszystkimi zawodnikami, uciął sobie krótką rozmowę ze Stochem.

W Wiśle jest ciepło. Podczas treningów było siedem stopni Celsjusza. Wiatr nie przeszkadzał skoczkom. Tak ma być podczas dzisiejszych zawodów. Kłopoty mogą pojawić się w sobotę.

Miliarderzy w sporcie. Założymy się, że się zdziwisz?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.