- Rekord świata? Ważniejsze jest bezpieczeństwo zawodników - stwierdził szef Pucharu Świata Walter Hofer, gdy po dwóch z trzech dni lotów na Vikersundbakken Norwegowie pytali go, czy któryś z zawodników w niedzielę będzie miał szansę pobić 251,5 m Andersa Fannemela sprzed roku. Na zakończenie weekendu pogoda była świetna, niektórym skoczkom wiało pod narty z prędkością przekraczającą 1,5 m/s, dlatego zobaczyliśmy loty, na jakie czekaliśmy. W pierwszej serii konkursu Andreas Stjernen uzyskał 249 m, co jest trzecim wynikiem w historii, w drugiej wyrównał go Peter Prevc (podparł lądowanie), a tylko o pół metra bliżej wylądował Kenneth Gangnes, w kwalifikacjach Stjernen doleciał do 248. metra, a Prevc zaliczył 247,5 m. Gdyby jury miało trochę więcej odwagi i nie obniżało belki startowej nawet do pozycji numer 3, mielibyśmy nowy rekord. Ale akurat w niedzielę rzeczywiście trudno było znaleźć równowagę między zapewnieniem widowiska kibicom, a sportowcom bezpieczeństwa. A rekordowo - pod wieloma innymi względami - i tak w Vikersund było.
Dla Polaków, patrząc na wyniki, to był kolejny nieudany weekend, bo 14. miejsce Kamila Stocha w piątek i 12. Piotra Żyły w niedzielę to wciąż za mało. W sobotę i niedzielę z naszej "szóstki" do drugiej serii wchodziła tylko "trójka", najlepiej było w piątek, gdy zapunktowali: 14. Stoch, 18. Żyła, 23. Dawid Kubacki, 26. Stefan Hula i 30. Maciej Kot. Wtedy w kwalifikacjach przepadł Andrzej Stękała. Debiutant na mamucie przedobrzył, dlatego swój drugi w życiu skok po prostu zepsuł. Ale ostatecznie to on znów jest największym wygranym w naszej kadrze. Do Vikersund 20-latek przyjechał po szóstym, najlepszym w karierze, miejscu w konkursie PŚ, które zajął w Trondheim. Loty skończył niby tylko z 24. i 26. pozycją z soboty i niedzieli, ale u niego rezultaty schodzą na dalszy plan wobec kapitalnego lotu z niedzielnych kwalifikacji. 235 metrów Stękały to drugi wynik w historii polskich skoków. Podopieczny Macieja Maciusiaka poprawił swoją "życiówkę" aż o 36,5 metra. Do klubu 200-metrowców wskoczył w fantastyczny sposób. Z takim wyczynem Stękały łatwiej przełknąć nawet kolejną wpadkę Stocha. Po 14. miejscu w piątek w sobotę podwójny mistrz olimpijski spadł na 112. metr i przepadł w kwalifikacjach. W niedzielę niby błysnął, dolatując do 231. metra w kwalifikacjach, ale w konkursie był już tylko przeciętny, zajął 23. miejsce.
Dopiero czwarty w piątek, ale w sobotę i niedzielę już najlepszy. Peter Prevc wygrał swój 10. i 11. konkurs w sezonie. Słoweniec ma jeszcze 11 startów, by pobić rekord Gregora Schlierenzauera w liczbie wygranych zawodów w jednym sezonie. Zimą 2008/2009 Austriak wygrał 13 startów. Tak naprawdę Prevc ściga się chyba nie z nim, tylko z Adamem Małyszem. "Schlieri" siedem lat temu był zwycięzcą 13 z 27 konkursów, a Małysz to jedyny skoczek w historii, który wygrał ponad połowę konkursów w sezonie. Od listopada 2000 roku do marca 2001 roku w Pucharze Świata indywidualnie zawodnicy rywalizowali 21 razy, Małysz wystartował 20 razy (wygrał kwalifikacje do pierwszego konkursu, ale został zdyskwalifikowany za zbyt długie narty i nie mógł wystartować w zawodach), zwycięzcą był 11-krotnie. Prevc ma teraz 11 zwycięstw w 19 startach.
Po weekendzie w Vikersund na ukłony zasługuje jeszcze jeden Słoweniec. Robert Kranjec znów pokazał, jak wybitnym jest lotnikiem. W piątek wygrał, w sobotę był trzeci i w niedzielę startował jako lider klasyfikacji PŚ w lotach. Miał pecha do warunków, zawiódł, zajął dopiero 35. miejsce. Ale czy ktokolwiek spodziewał się, że "ugra" w Vikersund aż tyle? Jeśli ktoś postawił w piątek, że zawodnik, który w tym roku skończy już 35 lat wygra, to zarobił bardzo dużo, bo bukmacherzy oferowali aż 50-krotne przebicie. Kranjec ma w dorobku sześć zwycięstw w Pucharze Świata. Pięć odniósł na skoczniach mamucich. Prawdopodobnie to on jest skoczkiem, który najbardziej na świecie cieszyłby się, gdyby Międzynarodowa Federacja Narciarska zwiększyła liczbę konkursów w lotach w sezonie.
Patrząc na roczniki Kranjec ma 35 lat, Kenneth Gangnes 27, a Noriaki Kasai 44. W piątek na podium stanęła właśnie ta "trójka". Licząc wiek każdego z nich co do miesiąca, w sumie mają 105 lat. To jeszcze jeden rekord z Vikersund - tak starego podium w historii Pucharu Świata wcześniej nie było.