Puchar Świata w Zakopanem. Magiczne myślenie o Zakopanem

W najtrudniejszym sezonie w karierze Kamil Stoch spróbuje odbudować się na Wielkiej Krokwi. A z nim cała kadra. W sobotę o godz. 16 konkurs drużynowy, w niedzielę indywidualny. Relacja na żywo Z Czuba i w Sport.pl

Przed sezonem Stoch był w świetnym nastroju. Z szerokim uśmiechem wspominał złe chwile, które przeżył latem, gdy miał zapaść formy, a technika skoku całkiem mu się rozregulowała. Pod koniec Grand Prix udało się wszystko scalić na nowo. Na treningach działało, lider oczekiwał więc wysokich lotów zimą. I nie tylko on. Maciej Kot odbudował się w kadrze B pod okiem trenera Macieja Maciusiaka tak jak Dawid Kubacki, który według szkoleniowca kadry A Łukasza Kruczka przeszedł wręcz metamorfozę. Obaj wrócili do pracy z psychologiem. "Jest kopyto" - chwalił się Piotr Żyła, także oczekując od siebie wiele. Cała drużyna miała być silna, zwarta, gotowa, tyle że w sezon zimowy weszła źle. I jak weszła, tak trwa.

Stoch miał trzy cele: Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwa świata w lotach w Kulm i konkursy w Polsce (Zakopane oraz Wisła). Dwa już przepadły. Na TCS był 23. - to najgorszy wynik od sześciu lat. Na mamucie odpadł w kwalifikacjach. Skoki ponad 200 m w konkursie drużynowym były światełkiem w tunelu.

Nigdy nie widziano Stocha tak bezradnego i skołowanego. Latami piął się w hierarchii, złote igrzyska w Soczi i Kryształowa Kula były jak zimowe wejście na K2. Polak utrzymywał jednak, że jest wciąż na krzywej wznoszącej. - Dopiero teraz zacznę wygrywać - przekonywał. Start sezonu poolimpijskiego storpedowały kontuzja i operacja, toteż 10. miejsce w TCS i 9. w klasyfikacji generalnej PŚ były do zaakceptowania. Indywidualnie nieudane MŚ w Falun okrasił medalem w drużynie, wcześniej zwyciężył w Zakopanem na oczach 22 tys. kibiców. Na to, co złe, było alibi. Teraz go nie ma, poza pocieszeniem, że nawet najwybitniejsi przeżywają wzloty i upadki.

- Jest mi wstyd, tak kompromitować się przed takimi kibicami - wybuch złości Jana Ziobry podsumowywał słabe skoki Polaków 12 miesięcy temu. Triumf Stocha zatuszował kłopoty innych. Kamilowi brakuje już tylko jednego triumfu w Zakopanem, by dorównać Adamowi Małyszowi, który wygrywał tu Puchar Świata cztery razy.

11 stycznia 2013 roku także pod Giewontem Polska przestała być krajem jednego skoczka. Drużyna w składzie: Stoch, Żyła, Kot i Krzysztof Miętus stanęła po raz pierwszy na podium PŚ w konkursie na dużej skoczni. I to na drugim stopniu.

Wielka Krokiew zawsze była atutem Polaków. Małysz odradzał się tu nawet w najgorszych momentach. Przekonywał, że entuzjazm trybun unosił go dłużej w powietrzu. Tak rodziła się legenda Zakopanego. O magii miejsca Stoch i inni następcy Małysza mówią jak o czymś namacalnym. To nie przenośnia, ale realne, energetyczne wsparcie od kibiców.

- Czekam z radością na te konkursy, Zakopane to miejsce magiczne - opowiadał Stoch, który w 2011 r. wygrał tu pierwszy konkurs w karierze. - Dobrze, że mam wokół ludzi, którzy we mnie wierzą i potrafią pobudzić nawet wtedy, gdy sam przestaję w siebie wierzyć - mówił niedawno. Myślał o rodzinie, ale słowa pasują do tysięcy ludzi, którzy przyjdą go wesprzeć. Skoczek z Zębu stara się pozytywnie nakręcać, wiedząc, że to jedyna droga do wyjścia z kryzysu. I rzeczywiście, wygrał wczorajsze kwalifikacje, wyprzedzając Stefana Hulę (czołowa dziesiątka PŚ nie rywalizowała).

- Obawa o złe wyniki w Zakopanem nic nam nie da - przekonuje Maciej Kot. - Tylko sparaliżuje. Trzeba się przyłączyć do święta, pozwolić unieść euforii. Przecież każdy czeka na te konkursy cały rok. To fiesta skoków, mówią o tym także rywale z zagranicy.

Kadra trenowała w Szczyrku, Wiśle, a w miniony wtorek już na Wielkiej Krokwi. - Skoki były poprawne technicznie, ale nie było okazji, by porównać się ze skoczkami z innych krajów - opowiada Kot. - Czekamy z nadzieją. Nie żądam od siebie przełomu, nie obiecuję sobie walki o najwyższe miejsca. Mam zamiar dobrze skakać i bawić się ze wszystkimi.

Po zapaści w ubiegłym sezonie Kot czuje się dojrzalszy. - Wiem, że odbudowa formy musi trwać. W tym roku krok, w przyszłym kolejny. Celem są MŚ w Lahti w 2017 r. i igrzyska w Pjongczangu w 2018 r. Ale na razie Zakopane, zapominam o wszystkim innym.

Faworytem jest nieziemski Peter Prevc, który wygrał wszystkie konkursy w 2016 r. Zwłaszcza pod nieobecność leczącego uraz Severina Freunda, wicelidera PŚ. Do Zakopanego przyjechał Norweg Kenneth Gangnes, wicemistrz świata w lotach, który niedawno brawurowo wojował z Prevcem w Kulm. Nikt przy zdrowych zmysłach nie skreśla też Stocha. Ot, magia Zakopanego.

Zobacz wideo

Najlepszy golfista na świecie ma nową willę. Kosztowała "tylko" 7,1 mln dolarów [ZOBACZ]

Czy Kamil Stoch stanie na podium w Zakopanem?
Więcej o:
Copyright © Agora SA