MŚ w lotach narciarskich 2016. Wielki odlot w Bad Mitterndorf, Peter Pan, Stoch chyba odbija się od dna

Gdyby nie Kamil Stoch Peter Prevc już za chwilę mógłby być drugim po Mattim Nykaenenie skoczkiem w historii, który wygrał absolutnie wszystko. Peter Pan po świetnych zawodach został mistrzem świata w lotach narciarskich. W Bad Mitterndorf mieliśmy festiwal lotów w kosmos i lekcję pokory. Oto najważniejsze spostrzeżenia po drugiej z głównych imprez trwającego sezonu.

MŚ w lotach narciarskich. Polska drużyna piąta, wygrana Norwegów >>

1. Peter Pan

Nie docierają do nas żadne sygnały mówiące, że Prevc to lekkoduch, że brakuje mu dojrzałości. Przeciwnie - nie jest jak Primoż Peterka, który porywał rodaków w końcówce XX wieku. "Peter Pan" po prostu brzmi w kontekście tego lotnika wyjątkowo dobrze. Prevc jest wspaniały. Złoto w Bad Mitterndorf wywalczył, bijąc rekord skoczni (aż 244 m) i zostając pierwszym w historii zawodnikiem, który na trzech różnych obiektach przekroczył 240 metrów. Z 10 najdalszych lotów w historii już cztery należą do niego (250 w Vikersund, 248,5 w Planicy, 245,5 w Vikersund i 244 w Bad Mitterndorf). Formę ma taką, że po wygraniu tej zimy Turnieju Czterech Skoczni i MŚ w lotach pewnie już wkrótce zapewni sobie Kryształową Kulę (z 12 konkursów 11 ukończył na podium, wygrał siedem, w tym cztery ostatnie). Jeśli tego dokona, będzie mu brakowało już "tylko" złota igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, by być drugim po Mattim Nykaenenie skoczkiem w dziejach, który wygrał absolutnie wszystko. I pomyśleć, że zaledwie 23-letni Słoweniec już byłby o krok od tego niesamowitego osiągnięcia, gdyby nie Kamil Stoch. Zdobywając srebro MŚ w Val di Fiemme w 2013 roku Prevc przegrał tylko z Polakiem. Identycznie był rok później w Soczi.

Na koniec laurki dla najlepszego obecnie skoczka świata cytat. - Udowodniłem, że Prevca można pokonać - stwierdził Kenneth Gangnes. Norweg został wicemistrzem świata, więc Słoweńca wcale nie pokonał. Zapewne miał na myśli to, że prowadził po drugiej serii. Widać, że już nawet z takich małych rzeczy cieszą się rywale Słoweńca.

2. Loty w kosmos dają frajdę...

Najdalej lata się w Norwegii, ale mamut w Vikersund nie ma w sobie tej magii, co Planica. A przebudowana Kulm przypomina Letalnicę. Indywidualny, trzyseryjny konkurs o medale MŚ w Austrii był świetny. Mieliśmy aż sześć lotów powyżej dotychczasowego rekordu skoczni, jakim było 237,5 m. Licząc wszystkie dni rywalizacji obejrzeliśmy 16 lotów na co najmniej 230. metr. Międzynarodowa Federacja Narciarska często jest krytykowana za dziwne decyzje, ale idąc w ostatnich sezonach w stronę częstszej niż kiedyś organizacji lotów na pewno się nie pomyliła. Dając organizatorom zielone światło na przebudowy obiektów, czyli przyzwalając na wyścig o miano mamuta najlepszego, pozwalającego na loty najbardziej efektowne - również. Zawodnicy kochają latać, kibice uwielbiają to oglądać.

3. ... i uczą pokory

Niestety, wojna na odległości to tylko jedna strona medalu. Druga jest krwawa. Jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw, podczas testowania skoczni, Lukas Mueller upadł na niej tak, że konieczna była operacja kręgosłupa. Niewiadomo czy 23-letni, utalentowany chłopak (w 2009 roku był mistrzem świata juniorów) będzie jeszcze kiedykolwiek chodził. Thomas Morgenstern, który na Kulm rozbił się przed dwoma laty tak bardzo, że później już zawsze bał się skakać i szybko postanowił zakończyć karierę, teraz był w Tauplitz jako widz i raz nawet siadł na belce startowej. Dał się tam sfotografować, pozując do zdjęcia się uśmiechał, ale obok uśmiechu widać też na nim u mistrza olimpijskiego duże napięcie. Wtedy, kiedy makabryczne chwile na Kulm przeżył "Morgi", nie skakał na niej Thomas Diethart, choć kilka dni wcześniej był największą sensacją Turnieju Czterech Skoczni. Trenujący wówczas Austriaków Alexander Pointner uznał, że młody zwycięzca TCS nie ma tyle doświadczenia, by ryzykować jego start w lotach. Teraz podobnie zdecydował Goran Janus. Trener Słoweńców na MŚ w lotach nie zabrał Domena Prevca. Młodszy brat Petera to rewelacja sezonu, ale chłopak nie ma jeszcze nawet 17 lat. Jeszcze będzie miał czas na megaekstremalną odmianę ekstremalnego sportu, jaki sobie wybrał.

4. Stoch chyba się odbija

Czwarte od końca miejsce w kwalifikacjach po lądowaniu na 134,5 m, czyli aż 65,5 m od punktu konstrukcyjnego - w czwartek na Kulm Kamil Stoch był na dnie. Pokornie odbijać się zaczął w piątek i sobotę, w seriach dla tych, którzy przepadli jak on. W niedzielnej "drużynówce" w obu seriach przekroczył już 200. metr (207 i 202,5 m), indywidualnie miał 11. wynik w 32-osobowej stawce. To oczywiście ciągle mało jak na podwójnego mistrza olimpijskiego i lotnika mającego "życiówkę" wynoszącą 238 m. Ale słowa uznania Kamilowi należą się za to, że wstał po kolejnym ciosie, jaki przyjął tej zimy. Za kilka dni Zakopane. Wielka Krokiew to dla wszystkich naszych skoczków miejsce wyjątkowe i za sprawą atmosfery, i dlatego, że po prostu świetnie ją znają. Nie będzie lepszego miejsca, żeby wreszcie porządnie się odbić i coś jeszcze w tym sezonie znaczyć.

5. Kubacki potrafi

Taką mamy zimę, że docenić trzeba 15. miejsce Dawida Kubackiego w konkursie indywidualnym. Zwłaszcza, że dla podopiecznego Macieja Maciusiaka był do debiut w takiej imprezie. Po letnich korektach w technice wybicia Kubacki wreszczie polubił loty. W każdej z trzech serii przekroczył 200. metr. Nie dziwi, że zawodnik jest zadowolony. Oczywiście, że mógłby chcieć więcej, zwłaszcza gdy widzi, że Gangnes zdobywa srebro, pięknie walcząc z Peterem Prevcem. A przecież Norweg, tak jak Polak aż do tego sezonu w Pucharze Świata nie miał żadnych sukcesów, przecież pierwsze poważne, międzynarodowe konkursy wygrywał - jak Kubacki - w Letniej Grand Prix 2015. Gangnesa zostawmy, jest jak jest, niech Norweg dalej błyszczy. A Polak niech się dalej stabilizuje. 15. miejsce na świecie - to już brzmi nieźle.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Podobno każdy zna się na skokach. A ty? Sprawdź się!

Więcej o:
Copyright © Agora SA