MŚ w Falun. Fijas: Stoch skacze w kartkę, brąz byłby sukcesem. Kadra A? Nie wiem

- Treningi nie wyglądały źle, ale Kamil skacze w kratkę. Wierzę, że sztab tak wszystko poukładał, żeby normalne skoki Stocha przyszły w odpowiednim momencie - mówi Piotr Fijas. Czy w tym sztabie były skoczek, a obecnie trener juniorów chciałby się znów znaleźć? Konkurs MŚ w Falun na dużej skoczni w czwartek o godz. 17. Relacja na żywo w Sport.pl

Faworytów do zwycięstwa jest dwóch. To Severin Freund i Rune Velta, którzy zdobyli już w Falun po złocie i srebrze. Niemiec był drugi w konkursie indywidualnym na skoczni normalnej i pierwszy w rywalizacji drużyn mieszanych. Norweg odwrotnie - złoto zdobył w tych bardziej prestiżowych zawodach. Teraz bukmacherzy minimalnie wyżej stawiają akcje Niemca, bo Freund i na przestrzeni tej zimy, i całej kariery, jest lepszy - w Pucharze Świata wygrał w trwającym sezonie pięć razy, a w sumie na najwyższym stopniu podium stawał już 14-krotnie. Velta najlepszy w PŚ jeszcze nigdy nie był. Firma Fortuna wystawia kurs 4,5 na to, że teraz powtórzy niespodziewany sukces z mniejszego obiektu. Kurs na zwycięstwo Niemca wynosi 3,5. Dalej notowany jest brązowy sprzed kilku dni Stefan Kraft (kurs na wygraną Austriaka wynosi 6), a za tą trójką plasuje się dopiero 17. w sobotę, ale teraz broniący tytuły sprzed dwóch lat Stoch.

Podobnie na układ sił patrzy Fijas. - Kamil na pewno powalczy, wypadnie dużo lepiej niż w pierwszym konkursie, ale nie ma tak stabilnej formy, jak ta trójka. Skacze w kratkę, dlatego sukcesem będzie nawet brąz. Na złoty medal lepiej się nie nastawiajmy - mówi były mistrz świata w długości skoku narciarskiego i zwycięzca trzech startów w PŚ.

Łukasz Jachimiak: Jak pan ocenia formę Kamila Stocha? Jest mistrzowska, bardzo dobra, solidna, nierówna?

Piotr Fijas: Trudno mi ją ocenić, bo nie ma mnie w sztabie, nie przebywam w Falun, nie widzę na własne oczy, jak Kamil skacze i trenuje. Ale wiem, że jeśli Stoch skoczy swoje dobre skoki, to będzie w stanie powalczyć z faworytami. Treningi nie wyglądały źle, choć Kamil skacze w kratkę. Musi oddać swoje normalne, dobre skoki. Wtedy będzie w czołówce. Wierzę, że sztab tak wszystko poukładał, żeby te normalne skoki Kamila przyszły w odpowiednim momencie, czyli nie w poniedziałkowych i wtorkowych treningach, tylko właśnie w czwartkowy wieczór.

Tylko czy w tym momencie normalne skoki Stocha wystarczą na podium, a nie tylko na miejsce w czołówce, czyli w "ósemce" albo w "szóstce"?

- Freund, Velta i Kraft skaczą bardzo dobrze, ich będzie ciężko doskoczyć. Ale jest kilku takich, którzy tej trójce mogą zagrozić, a Kamil wśród nich się znajduje. Jego stać na nawiązanie walki z każdym, ale nie nakręcajmy się na złoto. Medal, nawet brązowy, byłby świetnym wynikiem. Nieważne, że Kamil to aktualny mistrz świata. Teraz każde miejsce w trójce byłoby jego bardzo dużym sukcesem. Szansa jest, oby tylko zawodów nie popsuł wiatr. Boję się, bo ta skocznia jest wrażliwa na podmuchy, a system rekompensaty jest naprawdę mocno niedoskonały.

O tym mieliśmy okazję przekonać się w kwalifikacjach, gdy boczne podmuchy utrudniały zawodnikom życie, a system odejmował im punkty, uznając, że wiało bardziej pod narty niż z boku.

- No właśnie, wyraźnie było widać, że tak to wygląda, że raz boczny wiatr jest policzony jako korzystny, a raz jako niekorzystny.

Gdyby była loteria pogodowa, to mógłby na niej skorzystać któryś z kolegów Stocha? Klemens Murańka odważnie marzy nawet o medalu.

- Chłopcy są w niezłej formie, a Klimek faktycznie pojechał do Falun bardzo mocny. Byłem w Szczyrku podczas zgrupowania kadry, widziałem, że spisywał się tam bardzo dobrze. Gdyby dostał odpowiedni wiatr, to mógłby go ładnie wykorzystać. Zresztą, i w równych warunkach, będzie w czołówce, jeśli skoczy tak, jak na treningach. Na obiekcie normalnym po pierwszej serii był 10., w drugiej za mocno się napalił, chciał się jeszcze poprawić i dlatego spadł na miejsce 17. Teraz o pozycję w pierwszej "10" może powalczyć. Choć robi błędy w drugiej fazie, dosyć gwałtownie spada, a mógłby jeszcze kilka metrów pociągnąć. Jeśli to poprawi, będzie go stać na wynik, jaki w pierwszym konkursie zrobił Janek Ziobro.

Dziwi pana brak w naszej kadrze ósmego skoczka pierwszych zawodów?

- Tak to już w skokach jest. Mamy w Falun sześciu zawodników, skakać może teraz pięciu, więc trener musiał jednego skreślić. W treningach Janek wyglądał najgorzej, więc Łukaszowi Kruczkowi wyszło, że on nie dostanie szansy.

Nie powinien jej dostać za to, że w sobotę był najlepszy z Polaków? W zawodach pokazał, że wytrzymuje presję, spisał się lepiej niż w treningach.

- Na pewno, walcząc o miejsce w kadrze, zawodnicy są pospinani i skaczą gorzej. Wiem o tym najlepiej ze swojej kariery. Ale trener wybrał kryteria i na ich podstawie wybrał zawodników. Jego prawo.

Podobno Apoloniusz Tajner uważa, że pana miejsce jest w kadrze A. Gdyby dostał pan propozycję wspólnego prowadzenia jej z Kruczkiem albo nawet zastąpienia go na stanowisku, to przyjąłby pan ofertę?

- Nie wiem. Wydaje mi się, że sztab jest dobrze dobrany, że ludzie w nim się rozumieją. Nie wiem, czy zmiany są potrzebne.

Tak twierdzi coraz więcej osób związanych ze skokami. Ziobro nie jest pierwszym zawodnikiem, który skarży się, że w trudnych chwilach nie dostaje odpowiedniego wsparcia. Wcześniej podobnie mówił Maciej Kot. A dla obu autorytetem jest podobno właśnie pan.

- Trudno mi powiedzieć, jak tam naprawdę jest, bo w tym sezonie zajmuję się inną grupą. Pracuję z juniorami. A kiedy oglądam treningi kadry A, to nie widzę nic niepokojącego. Choć na zajęciach seniorów jestem rzadko.

Gdyby prezes Tajner, z którym kiedyś razem prowadziliście kadrę, powiedział, że ona znów pana potrzebuje, odpowiedziałby pan, że woli dalej pracować z juniorami?

- Zastanowiłbym się. Współpracowałem z pierwszą grupą jeszcze w poprzednim sezonie. A teraz mam nowe zajęcie i muszę powiedzieć, że jestem z niego zadowolony.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.